Wykorzystuję każdą chwilę, jaka została mi podarowana.

2023-10-29 16:06:10(ost. akt: 2023-10-29 01:18:46)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pani Michalina Woźniak ze Świętajna skończyła właśnie 94 lata. Życzliwa, uśmiechnięta, kobieta o dobrym sercu. Na swoje 75 urodziny otrzymała niezwykły prezent – urodziła się jej prawnuczka, której nadano imię Michalina. Pomimo swojego wieku cieszy się dobrym zdrowiem. Humor, bystrość umysłu wraz z pogodą ducha to cechy, którymi można opisać jedną z najstarszych mieszkanek gminy Świętajno.
Na podstawie jej życia można byłoby nakręcić ciekawy film. Dostojna jubilatka cieszy się dobrym zdrowiem, lubi rozmowy, odwiedziny rodziny i sąsiadów. I choć pani Michalina przeżyła prawie wiek, to sprawia wciąż wrażenie energicznej i zadowolonej z życia osoby. Ciągle lubi rozmawiać z innymi i często dowcipnie komentuje to, co ją w życiu spotyka. A jaka jest jej recepta na długowieczność? Uśmiech, pogoda ducha, zdrowe odżywianie i modlitwa.
— Teraz są dobre czasy dla wszystkich – nie to, co kiedyś — mówi pani Michalina. — Było kiedyś o wiele trudniej o wszystko. Teraz w sklepach jest wszystko, ludzie żyją lepiej, jest praca, są emerytury. Jest inaczej niż za czasów mojej młodości.

Czasy były trudne
Michalina Woźniak urodziła się 10 października 1929 roku w miejscowości Wierciochy w powiecie przasnyskim. Była trzecim dzieckiem z czwórki rodzeństwa. Gdy pani Michalina przyszła na świat, czasy były trudne i biedne. Kiedy wchodziła w dorosłe życie, wybuchła druga wojna światowa. Jednak przetrwała. Po wojnie cała rodzina przywędrowała do Świętajna i tu zamieszkała. Jej długie życie miało blaski i cienie… Czasy jej dzieciństwa i młodości nie były łatwe.
W Świętajnie poznała swojego męża Stanisława. Wzięli ślub i urodziło im się dwoje dzieci: córka Jadwiga i syn Tadeusz. Czasy były trudne, ale rodzina była najważniejsza. Pani Michalina ciężko pracowała najpierw w gospodarstwie, a potem przez wiele lat jako woźna w przedszkolu.
— To były całkiem inne czasy. Kiedyś musieliśmy bardzo wcześnie rano chodzić do pracy, żeby węgla nanosić i w piecach napalić — opowiada. — Zanim dzieci przyszły do przedszkola, musiało już być ciepło. Nie było toalet… Człowiek się naprawdę napracował i nadźwigał. Jednak trzeba było pracować, bo przecież dzieci musiały coś jeść i w co się ubrać. Dobrze, że dzieci rosły zdrowo, to jakoś udawało się wiązać koniec z końcem.
Małżeństwo pani Michaliny nie było zbyt szczęśliwe. Mąż nadużywał alkoholu i kobieta nigdy nie mogła na niego liczyć. Wszystkie problemy i zmartwienia musiała pokonywać sama. Było trudno, ale nigdy nie bała się ciężkiej pracy. Pracowała zawodowo, dodatkowo zawsze miała w lecie ogródek, w którym sadziła warzywa i owoce. Tak jest zresztą do dziś…
— Było czasami bardzo źle, biednie, ale zawsze się starałam, by dzieci nie chodziły głodne — mówi ze łzami w oczach. — Jak sobie pomyślę, że teraz w domach kobiety mają łatwiej – pracują, owszem, ale mają pralki, zmywarki, mikrofalówki, lodówki itp. Kiedyś człowiek musiał wszystko zrobić sam. Pracował, przychodził do domu i nie wiedział, w co ręce włożyć. Często wracam do wspomnień z młodych lat – teraz jest całkiem inaczej, żyje się lepiej, wygodniej.
Obrazek w tresci

Kocha życie
Pani Michalina mimo wszelkich życiowych trudności nigdy jednak nie straciła radości z życia, wciąż czerpie z niego każdego dnia. Prawie 20 lat temu owdowiała, lecz nie została sama. Doczekała się 7 wnuków, 14 prawnuków i 3 praprawnuków. Obecnie mieszka z wnukiem Piotrem, jego żoną Agatą i prawnuczkami. Tuż obok mieszka córka Jadwiga i wnuczka Kamila z rodziną. Wszyscy dbają o swoją ukochaną babcię i prababcię, a ona jest szczęśliwa, mając ich blisko.
— Narodziny dzieci, wnuków i kolejnych pokoleń są dla mnie prawdziwym cudem — mówi. — W życiu nic nie daje człowiekowi takiego szczęścia jak dzieci. Kiedy pierwszy raz wzięłam swoje maleństwa na ręce, w sercu czułam ogromną miłość do tych istot. Tego nie da się opowiedzieć słowami ani opisać. To taka radość, gdy patrzy się w oczy bezbronnego maleństwa. Serce przepełnia duma i przekonanie, że ten mały człowiek jest najważniejszym członkiem rodziny. Dzieci to moje największe szczęście i lekarstwo na wszystko, co złe w życiu. Dziś już wiem, że w życiu trzeba się cieszyć z małych rzeczy, bo wszystkie razem dają nam wielkie szczęście. Doceniam to, co dostałam od życia – i to dobre, i to złe… Wszystko to bowiem mnie ukształtowało.
Obrazek w tresci

Nie ma czasu na nudę
Wolny czas spędza z rodziną i znajomymi. Latem dba o ogródek, sieje warzywa, robi przetwory. Zdrowie jej dopisuje i niejedna młoda osoba może za nią nie zdążyć. Należy też do miejscowego Klubu Seniora, gdzie przy rozmowach, czasem warsztatach, miło spędza czas w gronie znajomych. Jest osobą wciąż aktywną, lubi muzykę i taniec. Podczas imprez organizowanych w Klubie Seniora w Świętajnie nadal nie potrafi usiedzieć na miejscu, bo nogi rwą się do tańca.
— Trudno mi usiedzieć w domu bez jakiegoś zajęcia — śmieje się. — Człowiek od młodego przyzwyczajony jest do pracy, więc nawet teraz z chęcią coś robię. Co roku mówię, że w tym roku już nie będę siała warzyw. Ale przychodzi wiosna i znów biegnę do ogródka, sieję i patrzę z radością na swoje warzywa. Teraz większość prac wykonuje mój wnuk Piotr, ale nie ma dnia, żeby nie była na ogródku i czegoś nie robiła. Nie każą mi, ale ja nie mogę się przecież nudzić i bezczynnie siedzieć. Nie mogę po prostu siedzieć w domu, nie wyglądam przez okno, czekając na śmierć.
Obrazek w tresci

Wiara daje jej siłę
W życiu pani Michaliny bardzo ważne miejsce zajmuje wiara. W każdą niedzielę kobieta idzie do kościoła. W domu też się modli, nie tylko o swoje zdrowie, ale też swoich najbliższych. Kiedy była młoda, nosiła na procesjach obrazy, chorągwie. Na Boże Ciało stroiła z siostrą jeden z ołtarzy. Zawsze była blisko Boga i Kościoła.
— Bogu i Matce Boskiej powierzyłam swoje życie. Bez wiary człowiek byłby nikim — zapewnia. — Wiele razy w życiu to właśnie Bogu i Maryi zawierzałam swoje życie, swoje problemy… Prosiłam o łaski. Wiara daje i siłę, by każdego dnia wstawać z łóżka i mieć nadzieję. Kiedy było źle, brałam różaniec do ręki i szeptałam zdrowaśki… W życiu niejeden raz płakałam nad swoim losem, jednak modlitwa zawsze dodawała mi otuchy i uspokajała. Problemy wtedy stawały się łatwiejsze do rozwiązania. Nawet teraz, jak idę na spacer, to mam ze sobą różaniec i się modlę.
Obrazek w tresci

Jedyna z rodzeństwa
Pani Michalina w kwietniu pożegnała swoją młodszą o 4 lata siostrę Alinę. Jej śmierć bardzo ją zasmuciła. Wcześniej zmarli jej bracia. Z czwórki rodzeństwa została sama.
— Bardzo przeżyłam śmierć siostry — mówi. — Spędzałyśmy dużo czasu razem. Najczęściej to ja do Alinki chodziłam. Mieszkała na tej samej ulicy. Rozmawiałyśmy, oglądałyśmy swoje ogródki, ale najbardziej lubiłyśmy grać w karty. Ileż my tych „tysiąców” nagrałyśmy. Obie miałyśmy dużo czasu, bo obie na emeryturach, bez żadnych obowiązków… To był piękny czas. Bardzo mi smutno, że nie ma jej już z nami.
Obrazek w tresci

Niezwykły prezent na 75 urodziny
Pani Michalina urodziła się 10.10 1929 roku, natomiast 10.10.2004 roku, w swoje 75. urodziny otrzymała niezwykły prezent – urodziła jej się prawnuczka! I otrzymała imię po swojej prababci.
— To była cudowna niespodzianka — śmieje się. — Mała Michasia była najwspanialszym prezentem urodzinowym. A jak się dowiedziałam, że będzie miała takie samo imię, to nie mogłam powstrzymać łez wzruszenia. Teraz często wspólnie świętujemy urodziny.
W tym roku obie Michaliny świętowały swoje urodziny. Zgromadzeni zaśpiewali jubilatkom tradycyjne „sto lat”. Nie obyło się bez łez wzruszenia i wspomnień. Nie każdemu jest przecież dane doczekać tak pięknego wieku w dobrym zdrowiu, jak pani Michalina.
— Nawet nie wiem, kiedy minęły te lata — mówi seniorka. — Może moje życie mogło wyglądać inaczej. Nie zastanawiam się już nad tym, nie oglądam wstecz. Kocham to, że nikt mi nic nie narzuca. Bo teraz na emeryturze sama o wszystkim decyduję. Czuję się wolna jak ptak i szczęśliwa. Wykorzystuję każdą chwilę, jaka została mi podarowana. Myślę, że szczęście to właśnie chwile, które musimy łapać. Każda chwila, część naszego życia, jedna za drugą, układa się jak puzzle. Suma tych chwil naszego życia składa się w nasze szczęście.
Obrazek w tresci

Z uśmiechem na ustach
Uśmiechnięta, sympatyczna i szczera – taka jest pani Michalina, którą znają młodzi i starsi mieszkańcy Świętajna. Wieloma z nich opiekowała się w przedszkolu.
— Miłe jest też to, że nawet teraz, jak spotykają mnie dzieci z przedszkola – dziś dorośli już ludzie – wołają do mnie „ciociu”. To bardzo miłe! I niejeden raz łza się w oku zakręci… — przyznaje. — Czasem ich nie poznaję, bo przecież tyle lat minęło. Nieraz pytam, kim są, a kiedy przypominam sobie, że to był mały urwis czy jakaś słodka dziewczynka, to cieszę się, że dobrze mnie wspominają.
Otoczona rodziną i znajomymi pani Michalina mówi, że jest naprawdę szczęśliwa. Choć wiadomo, czasem coś boli, czasem się źle czuje, ale z dumą przyznaje, że jest jej dobrze.
— Rodzina da siłę, jeśli będziemy potrafili z każdego doświadczenia czerpać dobre rzeczy — tłumaczy pani Michalina. — Szczęśliwa rodzina daje najwięcej. Każdy z nas ma swoje mocne i słabe strony. Piękną lekcją jest kochać ich za to, czerpać z tego. Tego nas może nauczyć przede wszystkim rodzina. Uważam, że człowiekowi do szczęścia niezbędna jest rodzina. Ludzie cierpiący, w kryzysach żałują, że tak mało uwagi poświęcali rodzinie, a tak dużo pracy. Nic nam nie daje takiego wsparcia jak ci, którzy kochają nas bezwarunkowo. Przekonałam się o tym w swoim życiu niejednokrotnie. I wiara. Ona też daje mi siłę do życia i walki o każdy dzień. Wiara w Boga ukazuje mi sens życia, daje mi wewnętrzną siłę na przetrwanie w najtrudniejszych momentach. Pozwala mi trwać i żyć. Daje mi nadzieję. Bóg ukazuje nam, co to jest miłość. Miłość bezinteresowna. Wiara w Boga daje mi poczucie bezpieczeństwa. Gdy się czegoś boję, modlę się.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5