Bycie mamą to moja życiowa rola

2022-06-06 09:19:49(ost. akt: 2022-06-06 09:57:44)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Bezinteresowną miłość matki trudno opisać słowami, ale każda matka wie, jaką ma ona moc. Związek z matką to dla każdego dziecka pierwsza i najważniejsza relacja. Taka miłość potrafi pokonać wiele, taka miłość daje siłę, by walczyć z chorobą dziecka. Niezwykłą mamą, pełną miłości do swoich dzieci, jest pani Agnieszka Siwek.
Kiedy patrzy się na rodzinę państwa Agnieszki i Dariusza z Korsz, w każdym geście i słowie widać miłość, szacunek i zaufanie. Filarem jest pani Agnieszka, która dla swoich bliskich zawsze ma dobre słowo i czas na rozmowę. A nawet jeśli siedzą w ciszy, to powietrze przepełnione jest uczuciem. Co trzeba zrobić, żeby być dobrą mamą?
— Uważam, że cały czas trzeba się uczyć, poznawać swoje dzieci, słuchać tego, co do nas mówią i kochać je mimo wszystko, bezwarunkowo — mówi pani Agnieszka Siwek. — I zawsze wyciągać wnioski. Życie nie zawsze jest takie, jak sobie je zaplanujemy, czeka nas wiele niespodzianek, nie zawsze przyjemnych. Trzeba przyjmować to, co daje los, wtedy łatwiej jest pokonywać problemy.

Dzieci to największe szczęście
Pani Agnieszka jest mamą dwóch cudownych córeczek: 4-letniej Hani i 2-letniej Zuzanny. Dzieci to cały jej świat. Już jako młoda dziewczyna marzyła, że zostanie mamą. Z partnerem Dariuszem poznała się na imprezie urodzinowej brata. Miała wtedy 14 lat, a on był od niej starszy o 6 lat. Są już ze sobą 12 lat i tworzą szczęśliwy związek, oparty na miłości, zaufaniu i szacunku.
— Z zazdrością patrzyłam na inne mamy, bardzo pragnęliśmy mieć dziecko — opowiada. — Przez ponad dwa lata się staraliśmy. Kiedy w końcu test ciążowy pokazał upragnione dwie kreski, płakałam ze szczęścia... Pamiętam ten dzień jak dziś — był 14 czerwca 2017 roku. Zadzwoniłam do Darka i kazałam mu natychmiast wracać do domu. On także ogromnie się ucieszył, przez całą ciążę przytulał się do mojego brzucha i mówił do dziecka. Partner wyjeżdżał do pracy za granicę, zarabiał na dom. Tęskniłam, wysyłałam mu swoje zdjęcia z powiększającym się brzuchem i pisałam na nim „Kocham cię tatusiu”.
8 lutego pani Agnieszce odeszły wody i para udała się do Bartoszyc do szpitala. Tam poprzez cesarskie cięcie o 21:45 przyszła na świat Hania. Ważyła 3560 gram i miała 56 centymetrów. Dostała 10 punktów w skali Apgar.
— Kiedy pierwszy raz wzięłam na ręce swoją córkę, łzy płynęły mi po twarzy, a w sercu czułam ogromną miłość do tej małej istoty. Tego nie da się opowiedzieć słowami ani opisać — mówi pani Agnieszka. — To taka radość, gdy patrzy się w oczy takiego bezbronnego maleństwa. Serce przepełnia duma i przekonanie, że ten mały człowiek jest najważniejszym członkiem rodziny. Byliśmy zakochani od pierwszej chwili w naszej małej córeczce.
Rodzina w tym samym roku kupiła dom. Czuli się szczęśliwi, mieli dom, dziecko i wszystko układało się dobrze. Kiedy dwa lata później pani Agnieszka dowiedziała się, że spodziewa się kolejnego dziecka, jej radość była ogromna. I tak rodzina się powiększyła. Na świat przyszła ich druga córka Zuzanna. Poród był ciężki, ale rodzice byli szczęśliwi, że dziewczynka jest już z nimi.
— Bycie mamą jest dla mnie czymś wyjątkowym — zapewnia pani Agnieszka. — Życie ma wiele różnych kolorów, jednak nie ma dwóch takich samych dni. Nigdy nie sądziłam, że można tak kochać drugiego człowieka. Mój świat to moje cudowne córeczki! To moje najwspanialsze skarby. To dla nich każdego dnia wstaję. Nawet gdy przychodzą chwile zwątpienia, wystarczy jedno spojrzenie, bym była gotowa do działania. Oddaję im całe moje serce, miłość, każdą minutę mojego życia. Jestem dumna z wykonywania najwspanialszego zawodu na świecie — bycia mamą.
Obrazek w tresci

Choroba córki przewartościowała ich życie
Jednak, jak to bywa w życiu, pewnego dnia ich świat wywrócił się do góry nogami. Hania w lutym skończyła 4 lata. Była dzieckiem pełnym radości, zarażała śmiechem, uwielbiała tańczyć i śpiewać. Dziewczynka zaczęła się gorzej czuć. Zaczęła pić bardzo dużo wody, czuła się zmęczona, chodziła na popołudniowe drzemki. Rodzice udaliśmy się do lekarza rodzinnego w celu podstawowych wyników i wykluczenia cukrzycy. Morfologia ogólna wzorowa, cukier w normie. Na jakiś czas objawy ustały. Jednak w kwietniowy weekend Hania nie miała siły wstać do toalety.
— Nie zastanawiając się, udaliśmy się na SOR do Bartoszyc. Tam okazało się, że nasza córka ma bardzo niski cukier i jest odwodniona. Dostaliśmy kroplówki nawadniające i glukozę. Zostaliśmy przyjęci na oddział. Zrobili nam szereg niezbędnych badań. Oprócz zaniżonego TSH nic nie znaleźli i skierowali do dalszej diagnostyki w Olsztynie — opowiada pani Agnieszka. — Kolejne badania, kolejne welflony i nowe wyniki nie wskazujące nic. Po dwóch dniach od przyjęcia zrobiono rezonans. Diagnoza zwaliła nas z nóg: „Hania ma guza w głowie — musimy was transportować do Warszawy, my nie jesteśmy w stanie nic już zrobić. Tam się wami dobrze zajmą”. To był szok. Płakaliśmy, wciąż myśląc, że może to jakaś pomyłka, że to niemożliwe, żeby nasza córka miała nowotwór. Następnego dnia byliśmy już w stolicy na oddziale neurochirurgii. W międzyczasie mieliśmy badanie wzroku. Lekarz prowadzący wziął wszystkie potrzebne wyniki i nagrania z badań. Konsultacje trwały do późnego wieczora, po czym przyszedł na rozmowę ze mną. Mała już spała... Powiedział, że Hania ma złośliwego guza mózgu... Zabrzmiało to jak wyrok...
Okazało się, że dziewczynka ma guz śród- i nadsiodłowy wydzielający AFP i beta-HCG. Z badania wynikało, że guz krwawił do środka i powstały zwapnienia oraz są nacieki na mózg. Niestety operacja była wykluczona, ponieważ guz jest źle umiejscowiony i uciska na wszystkie ważne nerwy, m.in. na strumień wzrokowy, przez co Hania ma zawężone pole widzenia i pogorszenie ostrości oraz niedowidzenie dwuskroniowe. Istniało bardzo duże ryzyko, że podczas operacji mogłoby dojść do krwotoku i Hania mogłaby stracić wzrok nieodwracalnie... Oprócz tego ma zaniżone TSH, co powoduję wielohormonalną niedoczynność przysadki. Hania ma też moczówkę prostą (więcej wydala płynów niż wypija, przez co szybko się odwadnia).
— Świat zatrzymał się dla mnie po raz kolejny. Nie mogłam przez chwilę wykrztusić ani słowa... — wspomina pani Agnieszka. — Hania musi żyć! Lekarz jednak nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Powiedział, że trzeba jak najszybciej wdrożyć chemioterapię, która zahamuje postęp utraty wzroku i spowoduje, że guz się obkurczy. Następnego dnia przenieśli nas na oddział onkologii. Został wszczepiony „port”. Wieczorem podana została Hani pierwsza dawka chemioterapii. Każdy cykl trwa 3 dni. Między cyklami są 3 tygodnie przerwy. W międzyczasie są kontrole wyników, czy nie ma „spadków”. Za nami trzy cykle. Czekamy na rezonans i kolejny cykl chemioterapii. Nie mamy pojęcia, ile zajmie nam leczenie, jak długo będzie trwało. Czekamy na konsultacje lekarzy i decyzje co dalej.

Marzenie matki
Hani zaczęły wypadać włosy, jednak ona nie poddaje się bez walki. Po pierwszej chemii miała różne „zachciewajki”... Potrafiła o 2 w nocy wstać i zażądać chleba w jajku. Rodzice robią wszystko, żeby dziewczynka nie myślała o chorobie. Dziadkowie, bliższa i dalsza rodzina, przyjaciele i obcy ludzie starają się pomóc w tej trudnej sytuacji.
— Okazuje się, że nie zostaliśmy w tym wszystkim sami. Jestem wzruszona, że tak wiele osób nas wspiera i nam pomaga — mówi pani Agnieszka. — Nigdy nie myślałam, że coś takiego nas spotka i że będziemy zmuszeni prosić o jakakolwiek pomoc. Koszty związane z dojazdami i co rusz nowymi lekami niezbędnymi do funkcjonowania naszego dziecka przerosły nasz domowy budżet. Jesteśmy i będziemy bardzo wdzięczni za dołożenie swojej cegiełki. Na portalu zrzutka.pl została założona zbiórka „POMÓŻCIE HANI WYGRAĆ Z RAKIEM”. Muszę walczyć o córkę. Bycie mamą zobowiązuje. Choć czasem płaczę z bezsilności w poduszkę, to przy dzieciach jestem uśmiechnięta. Bycie mamą to wielka życiowa rola. To bycie wszystkim: pielęgniarką, opiekunką, nauczycielem, ale przede wszystkim przyjacielem. Dla matki dzieci są priorytetem i dobrem najwyższym, nawet jeśli to dobro oznacza czasem rezygnację z siebie. Bycie matką to najtrudniejsza z życiowych ról. Matka nie może się mylić w zasadniczych sprawach, bo może to kosztować nawet życie. Musi wsłuchiwać się w swoja intuicję, ale słyszeć też wszystkie głosy, szepty, krzyki. Czasem niemy krzyk własnego dziecka... Bycie mamą to najwspanialsze uczucie, którego nie da się opisać słowami. To część nas samych, ktoś tak bliski sercu, kto powoduje, że nasze życie ma sens. Marzę tylko o tym, by moje córki były zdrowe i szczęśliwe!

Joanna Karzyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Dorota #3100989 6 cze 2022 17:24

    System jaki mamy w tym kraju z mamy zrobił alimenciarę i alienatorkę. Kobiety z rozwalania rodzin i nieprawdziwych oskarżeń swoich mężów zrobiły sobie sposób na życie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5