Wielkanoc świętujemy podwójnie

2022-04-18 11:28:38(ost. akt: 2022-04-18 10:32:28)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Małgorzata i Jarosław mówią, że dla nich Wielkanoc ma szczególny wymiar. To właśnie w tym czasie w ich życiu pojawiła się upragniona istota — dziecko. Czekali na cud... i ten zdarzył się w lany poniedziałek. Na świecie pojawiła się Adrianna.
Pani Małgorzata i Jarosław Manelscy pochodzą ze Szczytna. Poznali się w Technikum Roszarniczym. Uczęszczali do tej samej klasy i już na drugim roku zostali parą. Zaplanowali ślub, wybrali salę i szykowali listę gości. Niestety musieli zmienić życiowe plany, bo zmarł dziadek pani Małgorzaty i zamiast hucznego wesela był kameralny ślub i małe przyjęcie. 13 sierpnia 1994 roku przysięgli sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Bardzo chcieli mieć dziecko i w końcu los się uśmiechnął. Okazało się, że pani Małgorzata jest w ciąży, a potem na monitorze aparatu USG zobaczyli swoje maleństwo i usłyszeli bicie jego serduszka.

Cztery kilogramy szczęścia
— Trudno nawet opisać naszą radość — mówi pani Małgosia. — Lekarz przewidywał termin porodu pod koniec marca. Minął jednak marzec, rozpoczął się kwiecień, a dziecku nie spieszyło się na świat. 7 kwietnia 1996 roku wypadła Niedziela Wielkanocna. Było już dwa tygodnie po terminie, jednak ja dobrze się czułam. Zjedliśmy śniadanie a po południu poszliśmy na spacer. Było cieplutko, pięknie świeciło słońce — kontynuuje pani Małgosia.
Małżonkowie położyli się spać, jednak w nocy pani Małgorzata poczuła skurcze. Natychmiast udali się do szczycieńskiego szpitala „na porodówkę”. Już wcześniej zdecydowali się, że to będzie poród rodzinny. I tak 8 kwietnia o godzinie 10.40 na świecie pojawiła się Adrianna. Prawie cztery kilogramy i 56 centymetrów szczęścia. Pan Jarosław cały czas był przy żonie, wspierał ją, a kiedy urodziło się dziecko, przeciął pępowinę.
Położna pokazała pani Małgorzacie córkę. Kobieta mówi, że czuła radość, szok i niesamowite wzruszenie.
— Trzymałam ją na rękach, a ona patrzyła mi w oczy swoimi pięknymi oczkami. A we mnie kłębiły się emocje, które trudno opisać — opowiada. — Pod powiekami czułam łzy. I wtedy właśnie poczułam, jaki świat jest piękny. Mając przy sobie tą małą istotkę ze swojej krwi i ciała, czujesz, że jesteś już kimś innym, że to doświadczenie i nowa rola zmieniły cię na zawsze. Czy tego chcesz, czy nie — zapewnia.

Najpiękniejsze Święta
Podobnie było z panem Jarosławem. Kiedy wziął maleńką na ręce i przytulił, nie potrafił opanować łez. Nie mógł uwierzyć w pierwszej chwili, że właśnie został tatą.
— Była piękna! Z zaspanej buźki biło zaciekawienie. Przytuliłem się do niej i zacząłem porównywać moje dłonie z jej rączkami — opowiada o pierwszym spotkaniu z córką. — Pomyślałem: zdarzył się cud. Cud, który zdarzył się już miliardy razy na świecie. Cud życia, na który tak długo czekaliśmy. Najpopularniejszy i zarazem najbardziej unikalny cud życia. Diamentem, który na mnie czekał, było po prostu trwanie w tym doświadczeniu. Poczucie jego siły i siły własnej. W tamtej chwili brakowało mi słów, by opisać emocje, które mną zawładnęły. Cieszyłem się, że mam córkę! — dodaje.
Małgorzata, Jarosław i Adrianna swoje pierwsze wspólne Święta Wielkanocne spędzili w szpitalu. Dla nich to były najpiękniejsze święta, o których zawsze przypomina im córka. Kiedy pan Jarosław meldował córkę, dał jej na drugie imię Irena — tak jak ma na imię mama pani Małgorzaty. Adrianna, jak przystało na dziecko urodzone w lany poniedziałek, uwielbia wodę. Rodzice śmieją się, że od dziecka lubiła się kąpać i zawsze uważali, że to przez dzień, w którym się urodziła.
— Od narodzin córki Wielkanoc ma dla nas podwójny wymiar — mówią państwo Manelscy. — To dzień, w którym najbliżsi spotykają się przy świątecznym stole, radują. Choć Wielkanoc co roku przypada w innym terminie, to nam samo święto przypomina o ważnym dla nas wydarzeniu. Później już nie zdarzyło się, że w dzień urodzin naszej córki wypadła Wielkanoc — mówią szczęśliwi rodzice.
Obrazek w tresci

Cuda się zdarzają
Dziś Adrianna ma 26 lat i jest dumą swoich rodziców. Od kilku lat mieszka w Niemczech. W ubiegłym roku, w dniu swoich 25 urodzin, Adrianna wyszła za mąż za Piotra.
— Ślub był kilkakrotnie przekładany z powodu pandemii — mówi pani Małgorzata. — Kiedy córka powiedziała, że zamierzają się pobrać w jej urodziny, to się ucieszyliśmy. Nikt teraz nie zapomni ani o dacie ich ślubu, ani o jej urodzinach. 8 kwietnia świętujemy podwójnie. W Wielkanoc często wspominamy czas narodzin córki. Wracają wszystkie wspomnienia. Dziś nasza córka jest dorosła, ale dla nas zawsze jest najważniejsza. Chcielibyśmy, żeby po prostu była szczęśliwa.
Choć rodziców z córką dzieli teraz wiele kilometrów, to odwiedzają się kiedy tylko mogą i spędzają dużo czasu na rozmowach.
— Uwielbiam ten świąteczny czas! Kiedy siadam do świątecznego stołu i widzę naszą rodzinę, to łezka kręci mi się w oku. Dostałam od życia naprawdę piękny prezent w postaci kochającej rodziny — przyznaje pani Małgosia. — Nie wyobrażam sobie, że mogłabym bez nich żyć. Dużo rozmawiamy z naszą córką. Wie, że zawsze może liczyć na nasze wsparcie i miłość. To jest po prostu nasza bajka, piękna bajka i nie mogę powstrzymać się od wzruszenia. Wszystko jest chyba zapisane gdzieś na górze. Nasza historia pokazuje, że warto marzyć i wierzyć. Że szczęście przychodzi w najmniej spodziewanym momencie. Warto czekać na cud. Kiedy patrzymy na Adriannę, wiemy, że jest jednym z nich. Każdy dzień jest inny i każdy przynosi nowe radości. Bo cuda się zdarzają! — kończy szczęśliwa mama.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5