Nasza rodzinna tradycja

2022-01-01 16:21:18(ost. akt: 2022-01-01 16:26:38)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Pani Halina Duda z Olszyn w powiecie szczycieńskim urodziła się 1 stycznia i była najwspanialszym prezentem urodzinowym swojej mamy Walentyny, która też urodziła się 1 stycznia. Kiedy pani Halina była w ciąży bliźniaczej nie spodziewała się, że chłopcy urodzą się... 1 stycznia a jednak. Oni byli prezentem urodzinowym nie tylko mamy i babci ale też imieninowym teścia, który miał na imię Mieczysław.
Pani Halina i jej mąż Piotr znali się od dziecka. Razem chodzili do przedszkola w Olszynach, a potem do szkoły podstawowej. Los jednak na kilka lat sprawił, że stracili ze sobą kontakt, bo tata pana Piotra dostał w Szczytnie mieszkanie i cała rodzina się przeprowadziła do miasta. Spotkali się jako dorośli ludzie na weselu siostry pana Piotra.
- Byliśmy wtedy oboje świadkami pary młodej - opowiada pani Halina. - I tak od tego świadkowania i zabawy na weselu się zaczęło. Spotykaliśmy się a potem zakochaliśmy w sobie. Ślub wzięliśmy w święta Bożego Narodzenia 25 grudnia.

Pan Piotr pracuje jako stolarz a pani Halina jest nauczycielką w przedszkolu. Mieszkają w Olszynach i jak mówią tu jest ich miejsce na ziemi i najpiękniejsze wspomnienia.
- Kiedy siadaliśmy w święta z rodziną przy stole to lubiliśmy słuchać opowiadań naszych rodziców o ich dzieciństwie, młodości. Opowiadali jak m pojawialiśmy się na świecie - wspomina pani Halina. - Do dziś pamiętam słowa mojej mamy, która opowiadała o moich narodzinach... Moja mama urodziła się 1 stycznia 1927 roku i ja w dniu jej 38 urodzin - w roku 1965 się pojawiłam na świecie. Mama zawsze mówiła, że byłam najwspanialszym prezentem urodzinowym, bo miałam już 6 starszego rodzeństwa ale samych braci. Mówiła mi, że marzyła o córce i w końcu ma taką, jaką sobie wymarzyła... I choć mama nie żyje od dwóch lat, to jej słowa mam cały czas w sercu.
Obrazek w tresci

Do pełni szczęścia małżonkom brakowało jednak dziecka. Kiedy okazało się, że pani Halina jest w ciąży cała rodzina się cieszyła. Niestety, po kilku tygodniach okazało się, że ciąża jest martwa.
- To był najgorszy dzień mojego życia - opowiada. - Tak bardzo cieszyliśmy się na myśl, że zostaniemy rodzicami... Do dziś jest to dla mnie trudny temat, strata dziecka boli bardzo. Kiedy zaszłam w kolejną ciążę cały czas obawiałam się najgorszego. Był we mnie ogromny lęk, że sytuacja może się powtórzyć. Na szczęście córka Adrianna urodziła się zdrowa. Przyszła na świat 6 marca. Kiedy ją zobaczyłam od razu się w niej zakochałam. Nie czułam bólu, choć urodziłam przez cesarskie cięcie. Jak mąż przyszedł do szpitala w odwiedziny to po prostu wzięłam ją na ręce i wyszłam na korytarz mu na spotkanie. Położna na mnie krzyczała, że słaba jestem i mogłabym zasłabnąć ale ja byłam tak szczęśliwa i chciałam mu pokazać nasze dziecko. Trzy lata później 28 kwietnia na świecie pojawiła się Marika. Dziewczynki od początku były naszym oczkiem w głowie. Każda wyjątkowa i każda kochana przez nas całym sercem.

W 1998 roku okazało się, że pani Halina jest w ciąży. Termin porodu został wyznaczony na 12 stycznia. W czwartym miesiącu ciąży podczas badania lekarz długo spoglądał w ekran i po chwili stwierdził, że albo źle wyliczony został termin albo ciąża jest duża. Jak się okazało na kolejnym badaniu los szykował dl małżonków niespodziankę.
- Doktor oznajmił, że to ciąża bliźniacza, powiedziałam mu, że dobrze, że leżę, bo gdybym stała to pewnie padłabym z wrażenia - śmieje się pani Halina. - Było to dla nas duże zaskoczenie, bo w rodzinie mojej i męża nigdy nie było bliźniaków. Martwiliśmy się, czy wszystko będzie dobrze, ale lekarz nas uspokoił, że ciąża rozwija się prawidłowo.
Obrazek w tresci

Pani Halina 31 grudnia 1998 roku pojawiła się na badaniu kontrolnym. Lekarz zaśmiał się, że jak nic się nie wydarzy to przed terminem porodu ma się pojawić w szpitalu. W domu posiedziała z rodziną, a potem położyła się spać. W nocy odeszły jej wody i natychmiast udała się do szczycieńskiego szpitala. Przyjmował ją ten sam lekarz, który rano ją badał.
- Doktor zaśmiał się, że spodziewał się, iż spotkają się jeszcze tego samego dnia - opowiada. - I tak o 3 rano 1 stycznia 1999 roku na świat przyszli nasi chłopcy: Jakub i Kacper. Nasze dwa szczęścia! Jak się okazało byli pierwszymi dziećmi urodzonymi w tamtym roku w powiecie szczycieńskim. Mąż bardzo się ucieszył, bo twierdził, że do tej pory była przewaga kobiet w domu a teraz będzie równowaga. Szczęśliwy też był tata męża Mieczysław, bo nie spodziewał się, że w dniu imienin otrzyma prezent w postaci wnuków. A że do narodzin chłopców miał tylko 3 wnuczki, więc poczuł się prawdziwym dziadkiem. Chłopcy wnieśli wiele radości w nasze życie, choć czasem nie było łatwo z dwoma malutkimi dziećmi. Jednak przy pomocy najbliższych cala czwórka wyrosła na dobrych młodych ludzi. Jesteśmy z nich bardzo dumni.
Obrazek w tresci

Dziś dzieci państwa Haliny i Piotra są już dorosłe. Najstarsza córka zaręczyła się w tegoroczne Święta Bożego Narodzenia. Małżonkowie w skrytości ducha mówią, że po cichu marzą już o wnukach. Bardzo są związani ze swoimi dziećmi, a każdy czas, który spędzają razem kolekcjonują jako cudowne wspomnienia.
- Czasem siadamy razem i wspominamy. Opowiadamy im z mężem o swoich młodych latach, o tym jak bardzo czekaliśmy na ich narodziny i z jaką radością witaliśmy na świecie każdego z nich - mówi wzruszona pani Halina. - Najpiękniejszy dar, jaki możemy sobie dać, czas i wspomnienia. Szybko minął ten czas, dzieci dorosły, przyjdzie czas, że założą swoje rodziny. Życie lubi zaskakiwać, może los szykuje dla nas jeszcze jakieś niespodzianki i może mój wnuczek czy wnuczka urodzi się też 1 stycznia. To już byłaby taka nasza rodzinna tradycja.

Joanna Karzyńska

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5