Realizuję kolejne marzenia

2021-12-26 18:29:28(ost. akt: 2021-12-26 18:37:50)

Autor zdjęcia: Justyna Rolka

Aneta Lenard ze Szczytna zrezygnowała ze szpilek, by realizować swoje pasje. Dyrektorka przedszkola, od kilku lat uprawia nietypowy sport - wyścigi psich zaprzęgów. Z Mistrzostw Polski wróciła z brązem i tytułem II wicemistrza Polski.
— Z Międzynarodowych Mistrzostw Polski wróciła pani z brązowym medalem i tytułem II wicemistrza Polski. To ogromny sukces! Gdzie się odbywały zawody?
— W Kliczkowie na Dolnym Śląsku, pośród Borów Dolnośląskich w powiecie bolesławieckim. Trasa przebiegała w okolicach Zamku Kliczków. Trzeba przyznać że organizatorzy postarali się, aby zawody odbyły się w przepięknej scenerii.

— Czy to pierwszy taki duży sukces? W jakich zawodach wcześniej pani startowała?
— To mój pierwszy start i sukces na zawodach o randze Mistrzostw Polski. I dla psów, i dla mnie był to debiut. Mój z dużym zaprzęgiem, a czterech psów absolutnie pierwszy. Żeby wystartować w mistrzostwach, trzeba być licencjonowanym zawodnikiem Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów, najpierw na mały zaprzęg ( 2-4 psy) później na duży ( 6-8 psów). To wymaga czasu, odpowiedniej liczby startów z czasem maks. 150 procent najlepszego zawodnika. I taka licencja uprawnia dopiero do udziału w zawodach o randze mistrzostw.
Wcześniej startowaliśmy na zawodach o randze Pucharu Polski. W tym sezonie po raz pierwszy zaczęłam starty dużym zaprzęgiem. Podczas dwóch zawodów, najpierw Szczekowyje w Kuźni Raciborskiej, następnie Zawody Psich Zaprzęgów w Szamotułach w gminie Koźle, zaliczyliśmy przejazdy w dobrym czasie, co dało mi możliwość ukończenia licencji zawodnika na duży zaprzęg. Każdy z tych startów był nauką dla psów, które wcześniej nie brały udziału w takich imprezach. Przez pandemię w zeszłym roku zostały odwołane praktycznie wszystkie zawody. Więc w tym sezonie startowałam z czterema zupełnie niedoświadczonymi psami oraz dwoma, które już bywały wcześniej na zawodach. W poprzednich latach startowałam na hulajnodze podpinając dwa psy.
Obrazek w tresci

— Skąd zainteresowanie akurat tą dyscypliną sportu?
— Zawsze zaczyna się od jednego psa... W moim przypadku był to pierwszy adoptowany pies w typie huskiego. W internecie szukałam informacji jak dobrze zająć się taką rasą. Natrafiłam na osoby zajmujące się mushigiem i to od nich otrzymywałam pierwsze rady. Chwilę później pojawił się drugi pies i zaczęłam jeździć na zawody, ucząc się od musherów , słuchając każdej ich rady. Kolejne psy to już spełnienie moich marzeń o psach typowo sportowych. W naszym domu wtedy pojawiły się rasowe siberian husky z linii użytkowej. I wtedy tym sportem zajęłam się już całkiem poważnie. Takie psy wymagają regularnych treningów, więc nie było już wymówki typu „za brzydka pogoda„ czy „nie chce mi się”. Taki pies jest najlepszym motywatorem do ruszenia się z domu.

— Dlaczego psie zaprzęgi, a nie np. bieganie czy jazda na rowerze?
— Uwielbiam kontakt z naturą i zwierzęta. Odpoczywam w lesie. Psie zaprzęgi to piękna dyscyplina sportu. Wymagająca poświęceń, bo psa nie odłożymy na półkę ani nie postawimy do garażu jak rower. Pies wymaga regularnego treningu i kontaktu z nami. Za to sport ten w zamian daje ogromną satysfakcję. Kontakt człowieka z psem jest niesamowity, tym bardziej kiedy łączy ich wspólna praca. Bieganie bez celu czy jazda na rowerze jest dla mnie po prostu za nudna.

— Iloma psami opiekuje się pani w tej chwili, a ile psów biegnie w zaprzęgu?
— Teraz mam dziewięć psów. Dwa z nich to starsze pieski, które są na sportowej emeryturze. Nie biegają już w zaprzęgu, chodzą na spacery i wycieczki. Siedem psów to psy czynnie uprawiające sport. Do zaprzęgu podpinam dwa, cztery czasami sześć lub siedem. W zależności od tego, jaki trening chcemy wykonać. Czy pracujemy nad siłą, wytrzymałością i szybkością. I od tego też zależy na jakim sprzęcie trenujemy. Mamy wybór od roweru ( bikejoring), hulajnogi, trójkołówki, wózka czterokołowego czy nawet quada, oczywiście zimą sanie. Można jeździć jeszcze na nartach plus jeden czy dwa psy (skijoring), ale tej dyscypliny jeszcze nie próbowałam.
Obrazek w tresci

— Jakie kryteria muszą spełniać psy, które wybierane są do zaprzęgu?
— Takie, które chcą biegać. To jest priorytet. Nie zmusimy psa do biegania w żaden sposób. Psy predysponowane do pracy zaprzęgowej, czyli po dobrych rodzicach. Ale mimo wszystko cechy uwydatniają się trochę później, gdy psy dorastają. I tu ważny jest proces szkoleniowy: trening, socjalizacja, żywienie i kontakt powodują, że jesteśmy teamem. Psy użytkowe, bo takie mam, to psy nastawione na pracę. Taką mają psychikę, że biegać muszą, bo to uwielbiają. Do tego zgrabna, szczupła sylwetka, aby być zwinnym, szybkim i wytrzymałym psim sportowcem. Ale ani rodowód, ani warunki fizyczne roboty za nas nie zrobią. Czyli trening, trening i trening.
Na psy biegające z przodu, czyli liderów, wybiera się psa opanowanego, szybkiego i odważnego. Takiego, który rozumie i wykonuje wszystkie komendy, który na widok sarny nie pobiegnie z całym zaprzęgiem między drzewa. Lider to mózg zaprzęgu.
Musher nie ma żadnych lejców, wszystkie komendy są słowne. Mówię HA (w lewo) , DŻI (w prawo), STOP, ZAWRÓĆ i lider musi to wykonać. On ufa nam, a my jemu.
Psy biegające z tyłu, to tzw. wheeldogi, psy o największej sile, bo to one robią największą fizyczną robotę wyciągając wózek z tarapatów np. błota.

— Jak wyglądają treningi?
— Psy godzinę przed treningiem są pojone, to ważne, żeby były odpowiednio wcześniej przygotowane do wysiłku fizycznego. Pakujemy sprzęt i psy do specjalnie dostosowanej przyczepy i jedziemy do lasu. Tam psy podpinamy na stakeout – to metalowa linka ze stanowiskami, gdzie podpina się psy, które czekają na trening. Psy nigdy nie są puszczone w lesie luzem dla swojego bezpieczeństwa oraz innych jego mieszkańców. Wózek podpinam liną asekuracyjną do swojego samochodu, aby podpinane psy na trening nie ruszyły zbyt wcześnie. One są strasznie nakręcone, szczekają, wyrywają się do biegu. Czasami ciężko je opanować przed treningiem. Dlatego nigdy nie jeżdżę sama. Zawsze są ze mną moje nastoletnie dzieci, bez których po prostu nie dałabym rady wystartować dużego zaprzęgu.
Mamy swoje trasy, wcześniej sprawdzone pod względem bezpieczeństwa oraz ilości kilometrów. Oczywiście zdarza się, że nas coś zaskoczy na trasie, np. powalone drzewo. Wtedy trzeba przeprowadzić psy przez przeszkodę i przenieść wózek. I tu bez pomocnika jest to niewykonalne. Po treningu psy dostają suplementy diety, żeby organizm zregenerował się po wysiłku. Ważna jest też dieta psów. Tak jak ludzki sportowiec dba o swoją dietę, tak my musimy zadbać o nasze psy. Posiłki muszą być dobrze zbilansowane, dobre jakościowo mięso czy karma i suplementy diety są niezbędne, żeby pies był zdrowy i mógł biegać.
Obrazek w tresci

— Czy to sport, który można uprawiać cały rok?
— Prawie cały rok. Nie biegamy tylko latem, kiedy temperatury są powyżej 15 stopni. Dla nas jest to najtrudniejszy okres, bo psy rozsadza energia, a nie ma gdzie jej spożytkować. Okres treningowy trwa od września do maja. Przy wyższych temperaturach bardzo łatwo o przegrzanie psa. Pies zaprzęgowy pobiegnie nawet jak jest gorąco, wiec to my musimy za niego myśleć. Pies ufa nam bezgranicznie, dlatego jesteśmy odpowiedzialni za to, aby nie stała się mu krzywda.

— Psie zaprzęgi to chyba mało kobiecy sport? Kobieta raczej kojarzy się ze szpilkami, spódnicą, ładną fryzurą, a tu chyba trzeba zapomnieć o elegancji. Liczy się raczej wygoda i czasem można się ubrudzić...
— Sporo jest kobiet uprawiających ten sport, ale większość faktycznie trenuje z jednym, dwoma czy czterema psami. Tych jeżdżących z dużymi zaprzęgami jest mniej. Może dlatego, że wymaga to już dużej siły fizycznej i czasu, a kobietom wiadomo, trudniej jest go znaleźć pomiędzy pracą, rodziną i domowymi obowiązkami. Ten czas kiedy chodziłam elegancko ubrana faktycznie już minął. Nie tylko przez psy, ale również z powodu wykonywanej pracy, jestem dyrektorem, właścicielem przedszkola. Trudno jest bawić się z dziećmi na dywanie w wąskiej spódnicy i szpilkach.

— Żona, matka, dyrektorka przedszkola. Kiedy znajduje pani czas na treningi i zawody?
— Przede wszystkim w weekendy. Przed zawodami staramy się trenować również w tygodniu, chociaż czasami z wolnym czasem jest ciężko. Aby dobrze przygotować psy, treningi powinny odbywać się przynajmniej cztery razy w tygodniu. Pracę mam wymagającą i bardzo odpowiedzialną, więc jest taki czas, gdy psy muszą niestety poczekać na swoją kolej. Przed zawodami trenujemy więcej, czasami nawet w nocy, bo nie starcza dnia. Zawody odbywają się w weekendy, wiec tu jest łatwiej. Pakujemy się w piątek i wracamy w nocy, dojeżdżając do domu o świcie.

— Córka idzie w pani ślady. Czy już startuje w zawodach?
— Tak, córka bierze udział w zawodach, jest na etapie robienia licencji zawodniczej. I tu zaczyna się problem, bo zaczyna brakować psów. Ona startować chce z dwoma, wiec muszę się z nią dzielić moim składem. W treningach pomaga mi jeszcze syn, ale sam startować na razie nie chce. Jeździ ze mną jako pasażer na wózku czterokołowym, pomagając w treningach. Czasami trzeba odplątać liny, czy przytrzymać zaprzęg na trasie. Pomaga podpinać psy i poić po treningu. Przy tylu psach to ogromna pomoc, bo jest co robić. Mąż pozostaje jako kibic, wspiera nas i motywuje. Cieszy się każdym naszym sukcesem.

— Czy to prawda, że każdy pies ma swój charakter?
— Oczywiście, to jak z człowiekiem. Mam dziewięć psów i każdy jest inny. Mają swoje charaktery, przyzwyczajenia i nawet humory. Jak u ludzi, niektóre się pokłócą, a inne po prostu się nie lubią. W tak dużym stadzie bywają i kłótnie, i czasem niezbędna jest moja ingerencja. Ale to są na szczęście tylko incydenty. Nie jest łatwo zapanować nad stadem psów, które są dość charakterne.
Obrazek w tresci

— Najtrudniejszy moment podczas wyścigu? Ma pani przed startem tremę?
— Oczywiście że mam tremę. W szczególności w tym sezonie stres mi towarzyszył. Start z dużym zaprzęgiem to zupełnie inna przygoda niż np. z dwoma psami. Łatwiej dwa psy nakierować kiedy popełnią błąd, np. źle skręcą. Można zejść i przytrzymać je podczas wtedy, gdy inny zaprzęg nas mija. Z dużym zaprzęgiem, jadąc na lekkim wózku trójkołowym, praktycznie jest to niewykonalne. Czasami może być niebezpiecznie. Sześć psów to już potężna siła i prędkość. Denerwowałam się, że nie wyprzedzą innego zaprzęgu, że będą się bać, albo że zrobimy to za wolno i wtedy któryś z psów kłapnie zębem z emocji. Popełniliśmy parę błędów kierunkowych, zaliczyłam bolesną wywrotkę, ale tak naprawdę jestem dumna z moich psów, że ukończyliśmy Mistrzostwa Polski z takim wynikiem. Trasa była wymagająca, sporo ostrych zakrętów, gdzie było trzeba wchodzić ślizgiem. Z początkiem trasy wjazd pod górkę, potem przejazd mając z jednej strony wysokie urwisko, a na koniec zjazd, gdzie było dość wąsko i kręto mając pod kołami korzenie drzew i śliskie liście. Powiem szczerze, że wróciłam z trasy zgrzana z emocji.

— Który z wyścigów utkwił pani najbardziej w pamięci? A o którym wolałaby pani zapomnieć..
— Najgorsze zawody to najlepszy trening dla psów. Dlatego warto jeździć na zawody, to dzięki nim i my i psy zdobywamy doświadczenie. Psy uczą się zachowania na zawodach, gdy mijamy inne zaprzęgi. Oswajają się z atmosferą zawodów, skowytem i gwarem.
Każda trasa jest inna, jedna szybka wymagająca refleksu, trudna technicznie albo taka gdzie niezbędna jest wytrzymałość. Na każdej ważna jest komunikacja i porozumienie z psami. W żadnym wypadku to nie jest tak, ze chciałabym zapomnieć o jakimś nieudanym wyścigu. Każdy błąd nas czegoś uczy, każda wywrotka choć bolesna, jest potrzebna, aby wiedzieć co poprawić.

— Czy ważna jest więź pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem?
— Oczywiście. Na tę więź pracujemy już od szczenięcych lat psa. Opiekując się, karmiąc, dbając o jego socjalizację. Wspólnie spędzony czas procentuje później w relacjach. Miałam taki przypadek, że młody pies nie chciał wystartować na zawodach. Było dla niego za głośno, pies bez doświadczenia na zawodach, wcześniej z kolarzem pojechał na trening parę razy, doszedł stres i niepewność i po prostu nie wystartował na zawodach. Pies to nie maszynka, więc wcale się nie dziwię że się wycofał.

— Czworonożni przyjaciele... Tak pani myśli o swoich psach?
— Wspólne przeżywanie emocji, bardzo nas do siebie zbliża. To niesamowita więź, bo wiesz, że te psy biegną dla ciebie. Mają do ciebie bezgraniczne zaufanie. Widzisz efekty pracy, widzisz szczęście psów z wykonanego treningu i to jest po prostu piękne. Tak, to moi przyjaciele, ale też wspólnicy podczas pracy. Każdy z moich psów to członkowie mojej rodziny, kocham i dbam o nie najlepiej jak potrafię. Przeżywam choroby, a odejście do innego świata są dla mnie ogromnym ciosem.

— Wyobraża sobie pani swoje życie bez tej gromadki?
— Taka gromadka wymaga reorganizacji całego swojego życia. Nie raz burzą nasze plany. Ale wszystko jest do zorganizowania. Na czas naszych wyjazdów zawsze organizujemy opiekę, bo jednak z 9 psami ciężko jest się gdzieś ruszyć latem. Ale bez nich byłoby nudno. Ja uwielbiam gdy coś się dzieje, uwielbiam adrenalinę, bo jednak sport psich zaprzęgów to dyscyplina ekstremalna.

— Szczęście to dla pani...?
— Na szczęście składa się wiele czynników. Szczęście to dla mnie życie w zgodzie ze sobą, ze swoimi wartościami. Pozytywne emocje, na które mamy wpływ, kochająca i wspierająca rodzina. Ale nie możemy też uzależniać szczęścia tylko od nich. Przecież szczęście może nam dawać praca, w której się realizujemy. Pasja, z której czerpiemy radość, która nas motywuje do działania. Ważne jest nie to co człowiek posiada, lecz jaki ma do tego stosunek. Zadowolenie z życia i dobre samopoczucie połączone ze świadomością tego, że nasze życie jest dobre, wartościowe i ma sens.

— A marzenia?
— Jeszcze niedawno moim marzeniem był duży zaprzęg. To zrealizowałam. Ale są oczywiście kolejne. Start w zawodach sprinterskich na śniegu. Takie nie są niestety organizowane w Polsce, wiec związane jest to z dużymi kosztami na dojazd i zakwaterowanie. Dobrze by było potrenować jeszcze na śniegu w podobnych warunkach, czyli wyjechać na dwa tygodnie z psami na trening. Kolejne, to pokazanie tu w naszym województwie jak piękny jest to sport. Czyli zorganizowanie zawodów psich zaprzęgów, przy współpracy jakiejś gminy i oczywiście nadleśnictwa. Wszystkie zawody odbywają się na południu Polski, czas najwyższy, aby odbywały się też u nas. Mamy przepiękne tereny i niesamowite warunki, aby taki sport u nas uprawiać. Mam jeszcze marzenie dotyczące podróży. Jest mnóstwo pięknych miejsc na świecie, które chciałabym zobaczyć. Mam nadzieję, ze wspólnie z mężem uda nam się to zrealizować.

— Zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Czy w tym czasie znajdzie się czas na trening?
— Jeszcze nie zdarzyło mi się trenować w święta Bożego Narodzenia. To czas, który spędzam z rodziną i najbliższymi mi osobami. Okres przedświąteczny jest dla mnie bardzo intensywny, dlatego święta staram się wykorzystać również na odpoczynek i regenerację w domowym zaciszu.

— Czego możemy życzyć pani w nowym roku?
— W Nowym Roku mam sporo planów, więc przede wszystkim zdrowia, bo bez tego nic nie idzie po naszej myśli oraz powodzenia w realizacji marzeń.

Joanna Karzyńska


2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5