Dla mnie nie ma życia bez pasji

2021-05-16 20:02:45(ost. akt: 2021-05-21 20:15:48)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Pan Roman ma wiele pasji i marzeń. Wie, że aby je spełnić, potrzebna jest ciężka praca, aktywność i odrobina szczęścia. Pokonuje kolejne bariery i realizuje swoje zamierzenia, by kiedyś niczego nie żałować. 20 lat temu zerwał z nałogiem alkoholowym. — Warto było zawalczyć o siebie — przekonuje.
Roman Serwicki urodził się i wychował pod Poznaniem. Na Mazury razem z żoną Aliną przeprowadził się tuż po przejściu na emeryturę, Od trzech lat to ich miejsce na ziemi. Pan Roman to człowiek, który nie obawia się żadnych wyzwań i żadnej pracy. Nie ma rzeczy, której nie potrafi zrobić ani sprawy, której nie potrafiłby załatwić.
— Każdego człowieka trzeba szanować i dobrze traktować — mówi. — Szanować ludzi bez względu na to, jaką mają pozycję, zasobność portfela i kim są. Pomagać ludziom, bo przecież nigdy nie wiadomo, kiedy sam będę potrzebował pomocy. Być konkretnym w życiu, dowiedzieć się czego od życia chcę. Zachować skromność. Nie można pozwolić, by inni cię deptali. Życie wiele mnie nauczyło, mogę z całym przekonaniem powiedzieć, że dzięki temu jestem dzisiaj takim, a nie innym człowiekiem.

Pan Roman z zawodu jest stolarzem. Po szkole zawodowej trafił do wojska. Po ukończeniu służby zaczął pracować, bo jak sam mówi, bez pracy nie umie żyć. Na zabawie poznał swoją przyszłą żonę Alinę. Na świat przyszło potem dwóch synów: Andrzej i Wiesław oraz córka Ania.
— Dzieci to moja duma —zapewnia. — Wychowaliśmy ich z żoną na dobrych i pracowitych ludzi. Mamy już piątkę ukochanych wnucząt. Człowiek nawet nie może pojąć, jakie szczęście mogą dać wnuki.
Kiedy pan Roman przeszedł na emeryturę, postanowił z żoną przeprowadzić się na Mazury. Wiele razy spędzali pod Szczytnem urlopy, przyjeżdżali z dziećmi na wakacje. Zakochali się w tym regionie. Dzieci z wnukami odwiedzają ich często.

Pan Roman przyznaje, że ciągle brakuje mu czasu i wciąż ma jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Robi wszystko, by nie mieć czasu na nudę, na rozmyślania o chorobach czy innych problemach.
— A cóż pomoże zamartwianie się. Trzeba z życia korzystać ile się da i dopóki się da — tłumaczy. — Emerytura może być również pięknym okresem, jeżeli tylko odpowiednio podejdzie się do nowej sytuacji. To czas, kiedy otwierają się nowe możliwości, ale i pojawiają się nowe wyzwania. Najważniejsze jest pozytywne nastawienie i chęć pokonania nudy, dalszego rozwoju i aktywnego życia. Dzięki temu na nic jeszcze nie jest za późno i nadal można w pełni korzystać z uroków życia, nie poddając się chandrze spowodowanej zakończeniem aktywności zawodowej. Dzięki temu w życiu cały czas dzieje się coś ciekawego.

Pan Roman ma wiele pasji: kolekcjonuje znaczki pocztowe, uprawia działkę i ogródek, lubi podróżować. Uwielbia też jazdę na rowerze. Potrafi wybrać się nim nawet na 30-kilometrową wyprawę. Lubi też czasem coś ugotować, choć przyznaje, że w kuchni rządzi jego małżonka.
— Aktywność fizyczna jest nieodłączną częścią mojego życia. Ruch powinien być istotnym elementem życia każdego człowieka — przekonuje. — Rzeczywistość jest jednak inna. Dużą czasu ludzie spędzają w pracy, szkole, na uczelni, a po powrocie do domu niewielu z nich wybiera się na spacer czy chodzi na siłownię. Większość jest na tyle zmęczona, że wieczór spędza na kanapie przed telewizorem lub komputerem. Nie powinniśmy rezygnować z wysiłku fizycznego, gdyż jest on gwarantem naszego zdrowia i sprawności. Ja nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jak gorzej się czuję to po prostu idę na spacer do lasu. To dla mnie najlepsze lekarstwo!

W życiu pana Romana był okres, którego mężczyzna nie wspomina najlepiej. Miał 40 lat, gdy stracił pracę. Początkowo z zapałem szukał innej, potem coraz częściej wystawał pod sklepem i pił. Nie pomagały prośby i groźby żony i dzieci. Nawet kiedy znalazł nową pracę, dalej pił. Dopiero choroba nowotworowa żony dała mu motywację do zerwania z nałogiem.
— Szacunku do ludzi i wiary, że wszystko można zmienić w życiu nauczyła mnie moja żona — mówi. — Jest dla mnie nie tylko żoną, ale i najlepszym przyjacielem. To ona nauczyła mnie, że warto bezinteresownie pomagać innym i być dobrym człowiekiem. To ona daje mi siłę i chce, żebym wciąż się rozwijał. To ona była przy mnie, gdy piłem... Nie zostawiła mnie, tylko walczyła bym przestał. A piłem wiele lat. Dopiero kiedy dotarło do mnie, że mogę ją stracić, przestałem. Dla niej zrobiłbym wszystko. Dziękuję jej, że była przy mnie na dobre i złe. Nawet teraz mówi mi, żebym spełniał swoje marzenia, żeby później nie żałował, że nie spróbowałem.

O czym marzy teraz?
— Spokojnie mogę powiedzieć, że jestem człowiekiem spełnionym— zapewnia. — Według mojej definicji szczęście jest pewnym procesem, czymś, co dokonuje się przez świadome działanie, sposób myślenia i patrzenia. Może być procesem trudnym, którego owoce dopiero mogą uszczęśliwić. Całe życie pracuję na te owoce cierpliwie. Powiem szczerze, nie interesują mnie osiągnięcia materialne. Najważniejsze jest zdrowie moje i najbliższych, żebyśmy mogli jak najdłużej korzystać z życia.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5