Złoto zagryzali szybą. Golf skatowany

2020-08-24 11:38:35(ost. akt: 2020-09-24 11:43:44)
— Katowaliśmy naszego golfika ile tylko się dało — wspomina zwycięska załoga #Reset

— Katowaliśmy naszego golfika ile tylko się dało — wspomina zwycięska załoga #Reset

Autor zdjęcia: Krzysztof Szulc

MOTORYZACJA || W zębach chrzęściły okruchy szyby, w kabinie dławiły kłęby dymu, ale ostatecznie wskoczyli na podium! Załoga morsów #Reset Szczytno (Konieczny-Kordek-Szulc) zgarnęła 23 sierpnia w Szczuczynie kolejne złoto Polskiej Ligi Wraków w klasie PROTO.
Poziom był wysoki, tak jak i frekwencja. Na 4. rundę ligowych zmagań do woj. podlaskiego zjechało aż 31 doświadczonych ekip. Jedną z najmłodszych stażem załóg rajdowych stanowili eksperci od kąpieli w przeręblach ze Szczytna. Ich "świeżość", co potwierdzili złotem już po raz drugi w karierze, wydaje się być jednak ich motorem napędowym.

Rdzawy poker

O tym, że ich stary, poczciwy golfik (uratowany przed złomowaniem) może znów błyszczeć, kibiców upewnili już w pierwszym starcie. Uplasowali się na 3. lokacie, co było świetną pozycją wyjściową do walki o tytuł mistrzowski.

— Zdecydowaliśmy się "odchudzić" nieco nasze auto. W wyścigu otwierającym pojechałem sam, bez pilota — wspomina Jacek Konieczny, kierowca #Reset.
W kolejnym przejeździe szczytnianie ponownie zajęli 3. miejsce. I przysłużyła im się, ponownie, kolejna pokerowa zagrywka. Obok kierowcy usiadł nie "etatowy" pilot (Jarosław Kordek), a mechanik ekipy — Krzysztof Szulc.

— Trudy wyścigu i usterki spowodowały, że zaczęliśmy martwić się o to, czy w ogóle uda nam się dojechać do mety. Woleliśmy dmuchać na zimne, bo przecież czekał nas później jeszcze finał. Dzięki temu, że Krzysiek jechał obok Jacka, mógł dodatkowo zobaczyć czy nie grozi nam żadna draka. Plan się powiódł. Trzecie miejsce dawało nam awans, a Krzysiek miał dużo informacji na temat stanu golfa i mógł zabrać się za przygotowanie go do kluczowego startu — wspomina Jarosław Kordek, określany przez znajomych jako "Dziadek Mors".

Obrazek w tresci

Pozostał wyścig finałowy, do którego zakwalifikowało się 10 najlepszych załóg. Tym razem w pojeździe zameldował się "etatowy" skład (Konieczny-Kordek). I na szczycieńskie morsy znów nie było mocnych. W klasie PROTO (dopuszczającej poważniejsze modyfikacje wraków) zostawili konkurentów daleko w tyle. Nie oznacza to jednak, że zawody upłynęły bez problemów. Momentami bolało. I to bardzo.

Gryźli szybę

— Początek finału okazał się cholernie pechowy — wspomina ekipa #Reset. — Na dzień dobry wjechali w nas rywale i szyba od strony kierowcy praktycznie "zasypała" nam Jacka. Nie zamierzaliśmy jednak odpuszczać, choć co chwilę przeciwnicy wzbogacali nam golfa o nowe wgniecenia. Na ostatnich 3 okrążeniach (każde po ok. 300 m) prawie nic nie widzieliśmy, bo do środka kabiny leciał nam dym — dodaje "Dziadek Mors".

— Wkrótce wyskoczyła kolejna awaria i... stanęliśmy. Na szczęście udało się ją błyskawicznie naprawić — wspomina Jacek Konieczny, choć cała załoga konkretów nie zamierza zdradzać, by nie chwalić się swym "patentem" przed czujną konkurencją.

— Katowaliśmy naszego golfika ile tylko się dało. Trasa nam przypasowała. Było dużo żwiru, a błota praktycznie wcale. Cieszymy się, że po raz kolejny udało się zdobyć złoto Polskiej Ligi Wraków. W dobrych nastrojach szykujemy formę naszą i pojazdu na 5. rundę. Odbędzie się 6 września w Biskupcu — podsumowuje "motoryzacyjna sekcja" morsów #Reset, która na metę w Szczuczynie wtoczyła się z... kompletnie "spalonym" sprzęgłem, które wyzionęło ducha kawałek wcześniej.

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5