Jak można nie kochać dziecka

2019-06-09 15:54:31(ost. akt: 2019-06-09 10:59:13)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Pani Lucyna zastępuje 3-letniej Zosi mamę. Dlaczego? Bo jej córka nie chciała wychowywać dziewczynki. Babcia-mama kocha swoją wnuczkę całym sercem. — Kiedy tylko wzięłam Zosię na ręce i przytuliłam poczułam taki ogrom szczęścia, że nie potrafiłam wydusić z siebie słowa — mówi.
Mówią, że to matka kocha swoje dziecko najbardziej... Owszem, tak jest najczęściej... Jednak są matki, których nie cieszy dziecięcy śmiech i słowo "mama" słyszane przed jego zaśnięciem. Bywają kobiety, które jak najszybciej chcą zapomnieć o tym, że zostały matkami. Na szczęście, są babcie, które chciałyby przychylić nieba wnukom. Taką właśnie osobą jest pani Lucyna. Babcią została trzy lata temu. Miała wtedy 43 lata i dwójkę dorosłych dzieci. Wychowywała je sama, bo mąż alkoholik przez kilka lat znęcał się nad rodziną. Kiedy podniósł rękę na syna, pani Lucyna zgłosiła się na policję i wystąpiła o rozwód. Ciężko pracowała przez całe życie, chciała, żeby jej dzieci nie czuły się gorsze. Wychowała je na dobrych ludzi, wykształciła i dała wiele miłości.
— Córka przyszła do domu bardzo rozdrażniona. Pomyślałam, że może pokłóciła się z chłopakiem — opowiada. — Kiedy usiadłyśmy do stołu powiedziała, że jest w ciąży, że jej nie planowała. Przytuliłam ją i zapewniłam, że damy radę, że dziecko to taka radość. Niestety, córka nie cieszyła się.

///Stwierdziła, że nie chce "tego". Byłam w szoku. Nie wierzyłam, że mówi poważnie. ///

Wydawało mi się, że może z czasem pokocha to maleństwo, które w niej się rozwijało.
Matka i córka często rozmawiały wieczorami. Pani Lucyna opowiadała jak bardzo ucieszyła się na wieść, że sama będzie mamą. Początkowo i ona bała się tego, co ją czeka. Niestety, Karolina nie potrafiła pokochać dziecka, które miało się urodzić. Jej partner — na wieść o ciąży — zaczął jej unikać. Dziewczyna nie potrafiła zaakceptować tego, że już wkrótce zostanie matką.
— Nie poznawałam własnej córki — mówi pani Lucyna. — Była taka obca, wciąż mówiła tylko o tym, że nie chce tego dziecka. Kiedy na badaniach okazało się, że to będzie dziewczynka, łzy mi się zakręciły w oczach. To taki wspaniały moment, usłyszeć bicie serca maleństwa. Nie ma nic piękniejszego dla matki. Niestety, nie dla mojej córki. Po badaniach oświadczyła, że dziecko odda do adopcji, a sama planuje wyjazd za granicę.
Po kilku bezsennych nocach pani Lucyna podjęła trudną decyzje. Postanowiła, że zostanie matką dla swojej wnuczki. Córka zgodziła się na adopcję. I tak w maju 2016 roku na świecie pojawiła się Zosia. Dziewczynka od razu zdobyła serce babci.
— Kiedy wzięłam Zosię na ręce i przytuliłam poczułam taki ogrom szczęścia, że nie potrafiłam wydusić z siebie słowa — wspomina.

///— Moja córka nie chciała nawet wziąć małej na ręce. Płakałam ze szczęścia i z poczucia bezsilności. Nie mogłam pojąć, jak można nie kochać takiej kruszynki? Musiałam być silna za nas obie.///

Córka pani Lucyny po powrocie ze szpitala do domu, nie chciała zajmować się dzieckiem. Znikała w pokoju i siedziała w nim całe dnie, a jej matka zdecydowała się rozpocząć starania o adopcję. Wzięła urlop i opiekowała się dzieckiem. Sąd nie miał wątpliwości, że będzie dobrą opiekunką Zosi. Kiedy wszystkie formalności zostały załatwione, córka pani Lucyny wyprowadziła się z domu.
— Miałam do niej żal, ale nie można przecież zmusić nikogo do matczynej miłości. Może kiedyś zrozumie swój błąd — tłumaczy. — Zosia jest tak bardzo do niej podobna. Kiedy się przytula i woła do mnie "mamo", to świat od razu staje się piękniejszy. Ta istota sprawiła, że musiałam swój uporządkowany świat przewrócić do góry nogami. W opiece nad Zosią pomaga mi syn. Jest dla mnie oparciem, kiedy miewam chwile zwątpienia i smutku, a mała wprost go uwielbia. Kiedy ludzie pytają mnie czy wybaczyłam córce, to że porzuciła swoje dziecko mówię, że tak. Gdzieś w moim wnętrzu coś krzyczy, że nie tak powinno być, że ja też sama ją wychowywałam... Ale z drugiej strony, gdyby miała opiekować się małą tylko z konieczności i bez miłości...
Zosia chodzi już do przedszkola. Podczas uroczystości z okazji Dnia Matki, dziewczynka własnoręcznie przygotowała laurkę dla mamy-babci i powiedziała wierszyk.
— Dla takich chwil warto żyć — zapewnia pani Lucyna. — Czuję dumę i radość, że Zosia rozwija się wspaniale... Jest naprawdę mądrym i grzecznym dzieckiem. Nieba bym jej przychyliła. Wiem, że kiedyś będę musiała powiedzieć jej prawdę. Nie chciałabym, żeby znienawidziła swoją matkę. Mam nadzieję, że zrozumie i wybaczy. Boję się jedynie, że w tym małym miasteczku ktoś życzliwy powie jej coś przykrego, zanim ja to zrobię. Nie wiem kiedy będzie dobry moment na rozmowę... Nie wiem, czy można się na to jakoś przygotować... I jak to jej powiedzieć? Chciałabym, żeby była szczęśliwa, bo przecież jest taką moją gwiazdką z nieba. Z córką mam kontakt, jednak nasze rozmowy zazwyczaj kończą się kłótnią. Wyjechała za granicę szukać szczęścia. A przecież największe szczęście — własną córkę — zostawiła jak niepotrzebną rzecz...

Joanna Karzyńska

Komentarze (12) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. sm #2751688 | 109.241.*.* 24 cze 2019 10:33

    Bravo!! Tylko pozazdrościć takiej babci- mamy :) Samych szczęśliwych chwil życzę ;)

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. A JAK MOŻNA WYSKROBAĆ PO KAWAŁKU #2751385 | 109.241.*.* 23 cze 2019 12:52

    swoje własne bezbronne dziecko. co to teraz za kobiety-POTWORY - MORDERCZYNIE niezdolne do macierzyństwa. Co za czasy, że matki żadaja prawo do zabijania swoich własnych dzieci. TO PRZERAŻAJĄCE

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  3. achtung tu Donek #2750872 | 176.118.*.* 22 cze 2019 10:56

    W tym niemieckim polsko języcznym cajtungu nie PO-zwalają wy-PO-wiadać się żadenemu Polakowi. Jego wy-PO-wiedz i tak zostanie usunięta. O dzieciach ma być tak jak u Niemców - decyduje JUGENDAMT.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Różne są sytuacje #2749816 | 81.190.*.* 20 cze 2019 00:55

      Kiedy byłam w klasie maturalnej, dwie moje koleżanki były w ciąży, obie miały facetów, obaj faceci chcieli założyć rodziny. jedna z nich po maturze wzięła ślub ze swoim facetem, poszła na studia zaoczne, zamieszkali razem, skromnie, ale stworzyli dziecku dom. Drugiej facet zaś przyjeżdżał do niej, do ślubu nie doszło, chociaż chciał brać ślub, założyć rodzinę. Pogonili go rodzice mojej koleżanki, adoptowali dziecko jako swoje, a ona wyjechała na studia dzienne. Kiedyś spotkałam ją z nowym facetem, gdy zapytałam o córkę, poprosiła mnie na boku, żeby nie mówić mu, że miała dziecko. Parę lat później widziałam ją z tym dzieckiem i nowym facetem w mieście, nawet myślałam, że się wszystko poukładało, ale kolejny rok później znów zobaczyłam te dziecko w mieście, tym razem z babcią, dziewczynka mówiła do babci Mamo, kilka e-maili do starych znajomych i dowiedziałam się właśnie o tej adopcji, o tym przepędzeniu ojca dziecka. Nie zawsze matka dziecka chce się zająć własnym dzieckiem, czasami zaś nie chce, bo ktoś inny na niej to wymusza. A nie zawsze są to rodzice. Może w tej historii matka zostawiła dziecko dla jakiegoś faceta? To chyba lepiej, że zostawiła, niż gdyby miała zabić... Nie nam to oceniać. Bóg wszystkich osądzi.

      Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

    2. reno14 #2748211 | 83.31.*.* 16 cze 2019 18:48

      Babcia dobra na wszystko.

      Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

    Pokaż wszystkie komentarze (12)
    2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5