Byłem kiedyś w piekle...

2019-05-04 16:58:57(ost. akt: 2019-05-11 07:08:13)

Autor zdjęcia: pixabay.com

Krzysiek W. ma 35 lat, pić zaczął w wieku 12. – Przeszedłem niejedno – można powiedzieć byłem w piekle. Miałem różne momenty, od radości z picia, do upokorzenia i myśli samobójczych. Dzięki rodzicom, ich walce o wyjście z nałogu żyję – mówi.
– Kiedy po raz pierwszy alkohol pojawił się w Twoim życiu?
– Myślę że było to jeszcze w czasach szkoły podstawowej. Miałem wtedy jakieś 12 lat. Poszedłem z kolegami ze szkoły na nasze podwórko. Rodzice byli w pracy. Chcieliśmy wypić kilka piw i zobaczyć, jak to jest być dorosłym. W garażu siedzieliśmy kilka godzin. Po wypiciu stałem się odważniejszy, kręciło mi się w głowie, ale ogólnie mi się podobało. Nikt w domu się nie zorientował. Pomyślałem, że ten alkohol nie jest taki zły, a wprowadza w taki wesoły nastrój...

– Zacząłeś pić regularnie?
– Tak, od tego dnia chodziłem z kolegami pić piwo. Sprzedawaliśmy butelki i złom, żeby mieć pieniądze. Czasem dostawaliśmy od rodziców kilka złotych, a jak nie mieliśmy, to i z portfela mamie zdarzało się podebrać kilka złotych. Sięgaliśmy też po coraz mocniejsze alkohole. Pojawiło się wino, nalewki, a potem wódka. W wieku 14 lat zacząłem się upijać. Bywało, że"urywał mi się film. Czasem nawet nie stawiałem się na lekcjach, tylko od rana piłem.

– Co na to twoi rodzice?
– Rodzice dużo pracowali. Ojciec długo nie zauważał, że piję. Mama natomiast krzyczała, prosiła, tłumaczyła. Opowiadała o dziadku alkoholiku, który zapił się w wieku 32 lat. Siostra miała zaledwie 7 lat, więc nie rozumiała, co się dzieje. Myślałem sobie, że nie mam problemu z alkoholem, piję, kiedy chcę.

Nie czułeś, że mogą być z tego jakieś problemy?
– Nie, bo w tamtym czasie nie było żadnej krytyki alkoholu. W szkole też się o tym nie mówiło. Poza tym czułem, że prawdziwy mężczyzna może i powinien pić. Starsi kumple, w tamtym czasie moje autorytety, także pili, więc wszystko wydawało mi się w porządku. No, może w szkole zaczęły się problemy. Dwa razy nie zdałem, dużo zajęć opuszczałem. Ojciec kilka razy dał mi lanie, ale nie obchodziło mnie to. Nie słuchałem już rodziców. Miałem swój świat.

– Ile czasu minęło, zanim zdałeś sobie sprawę, że masz problem?
– Miałem 16 lat, gdy zaczęły się problemy z policją. Pracować się nie chciało, a za coś trzeba było kupić alkohol. Zaczęło się od drobnych kradzieży i udziału w bójkach. W pewnym momencie zacząłem wynosić nawet z domu sprzęty i drobne przedmioty. Czułem, że alkohol przejmuje nade mną władze np. chciałem jechać na ryby, ale wcześniej wypiłem piwko, potem upiłem się do nieprzytomności i nigdzie nie jechałem lub odkładałem na coś fajnego, ubrania albo sprzęt grający, ale kończyło się tak, że wszystko przepijałem. Bywałem w ciągach kilkudniowych. Nie trzeźwiałem, nie myłem się. moje ciągi alkoholowe trwały 2-3 tygodnie

Kiedy zacząłeś szukać pomocy?
– W wieku około 25 lat. Upijałem się już codziennie. Do tego miałem wyrok sądowy w zawieszeniu za przestępstwo pod wpływem alkoholu. Włamaliśmy się z kolegami do sklepu. Moja mama wyglądała już jak wrak człowieka. Prosiła bym poszedł na leczenie. Ale ja piłem dalej. Był grudzień, za kilka dni miały być święta. Jak zwykle spałem pijany w pokoju. Ojciec miał zawał. Niestety nie udało się go uratować. On umierał a ja spałem pijany... Może gdybym pomógł mamie go ratować żyłby... Nad jego trumną obiecałem, że zerwę z nałogiem. Zgłosiłem się na oddział detoksykacyjny w Przasnyszu. Spędziłem tam ponad miesiąc. Wtedy też zetknąłem się pierwszy raz z terapią leczenia uzależnień.

Przestałeś pić po powrocie z terapii?
– Na chwilę. Potem wróciłem do nałogu. Myślałem, że mogę przestać pić, że poradzę sobie z tym, ale myliłem się. Zacząłem pić jeszcze bardziej. Dochodziło do sytuacji, że potrafiłem zbierać złom, żeby mieć na nalewkę. To był już totalny upadek. Wtedy dowiedziałem się, że nie ma jednego dna, ale nieskończenie wiele, a każde straszniejsze od poprzedniego. Za kroplę alkoholu byłem gotowy sprzedać diabłu życie.

Jednak w końcu przestałeś pić?[/interviewquestion]
– Jakieś pół roku później trafiłem na zamkniętą, trzymiesięczną terapię. Po niej nie piłem prawie rok, ale wciąż nie mogłem pogodzić się z tym, że jednak jestem alkoholikiem. Twierdziłem, że skoro tyle czasu nie piję, to mogę od czasu do czasu wypić piwo i poradzić sobie. Potem, kiedy spróbowałem wpadłem w kolejny ciąg. Uciekłem z domu. Pojechałem do Warszawy, tam byłem już nie tylko alkoholikiem ale i bezdomnym. Oszukałem wszystkich - rodzinę, przyjaciół i znajomych, tylko po to, żeby mieć na alkohol. Potem zgłosiłem się na detoks do Olsztyna. Wiele razy miałem myśli samobójcze. Czułem do siebie wstręt, nie chciałem patrzeć w lustro. a na widok zapłakanych oczu mamy chciałem zapaść się pod ziemię. Czułem się jak śmieć... w zasadzie byłem nim...

Ale wyszedłeś z nałogu?
– Na detoksie spędziłem święta. Przeszedłem na terapię. Trwała ona kolejne dwa miesiące, po których w końcu zrozumiałem, że jeśli nie przestanę pić to czeka mnie tylko śmierć. Zacząłem pracować nad sobą. Dopuściłem też do siebie myśl, że kiedy zacznę pić, to alkohol mnie zniszczy po pierwszym kieliszku. Dopóki nie wypiję, mogę walczyć o normalność.

Alkohol potrafi być aż tak niebezpieczny?
– Zdecydowanie tak, szczególnie jeśli zacznie się pić w młodym wieku. Cłowiek uzależnia się bardzo szybko. Przekracza się bramy, za którymi jest piekło. Alkohol tak naprawdę nic nie daje. To jest ułuda, wrażenie lekkości, otwarcia, ale potem zabiera ci wszystko. Im więcej czujesz korzyści po alkoholu, tym więcej ci on zabierze. Nie piję już ponad dziewięć lat. Jak to mówią anonimowi alkoholicy - nie piję dzisiaj i chciałbym żeby tak zostało. Dziś jestem w szczęśliwym związku. Mam swoje hobby, które kocham. Odkryłem w sobie wiele pasji, ale najważniejsze jest to, że pogodziłem się z tym, że jestem alkoholikiem i nie wstydzę się tego.

A Twoje największe marzenie?
Nie pić już do końca świata i jeden dzień dłużej. I mieć rodzinę: żonę i dzieci. I chciałbym, żeby moja mama była ze mnie dumna. To ona była światełkiem w drodze do trzeźwości. To ona wspierała mnie i wierzyła, że kiedyś wyjdę na ludzi.

Joanna Karzyńska

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. El #2726602 | 83.5.*.* 5 maj 2019 10:03

    Wiesz, że jesteś wyjątkowy?!! Jesteś z siebie dumny i niech Cię ta duma nigdy nie opuszcza. Tylko Ty wiesz ile pracy włożyłeś (i wkładasz) i życzę Ci abyś tej pracy nie zaprzepaścił. Najgorsze za Tobą. Trzymaj się. Ja jestem dumna z każdego alkoholika, który przestaje pić!!

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. gratulacje! #2726545 | 81.190.*.* 5 maj 2019 00:21

    Jesteś wielkim czlowiekiem! Pokonales strach! Przyznales sie sam przed soba, ze jestes chory, to bardzo wielki krok! W mojej rodzinie dalszej niestety kilka osob przegralo te walke, bo nie chciało sie przyznac, ze mają problem. Gryzą ziemie od spodu. Najmlodsza ofiara ledwo skonczyla 40 lat- kwiecie wieku... trzymaj sie! Masz dla kogo życ!3

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5