Prześcignęli samych siebie

2019-04-13 11:14:35(ost. akt: 2019-04-13 12:28:53)

Autor zdjęcia: archiwum zawodników

Nadeszła wiosna, a z nią przyszedł i wysyp nowych medali biegaczy powiatu szczycieńskiego. We znaki rywalom dali się zwłaszcza uczniowie ZS nr 2 w Szczytnie oraz najmocniejszy z naszych górskich ultramaratończyków - Rafał Kot.
Podopieczni "Dwójki" ze stolicy powiatu rozpoczęli biegowe podboje już 2 kwietnia w Nidzicy, gdzie odbył się wojewódzki finał w indywidualnych biegach przełajowych dziewcząt i chłopców szkół ponadgimnazjalnych. Wbrew nazwie, poza klasyfikacją indywidualną podliczano i drużynowe dokonania poszczególnych ekip (w zestawieniu ujmowano 12 najlepszych wyników wewnątrz danej reprezentacji - przyp. K. K.).

I choć w zaciętej rywalizacji udział wzięła cała regionalna, wyłoniona na wcześniejszych etapach "elita", najwyższy stopień podium w kategorii dziewcząt bezapelacyjnie zgarnęły podopieczne trenera Bartosza Kojro. Ich łupem padło łącznie aż 30 punktów. Przepaść do 2. miejsca była potężna, bo najlepszy z obozów przeciwnych "uciułał" jedynie 17 "oczek". Z pustymi rękami nie wrócili i chłopcy, którzy zajęli w swej kategorii 3. miejsce w województwie.

— Trasa mocno urokliwa, z dużą ilością długich podbiegów, góreczek. We znaki dawał się także szalejący wiatr, który wyrywał z tempa — stwierdził trener Kojro, który 5 kwietnia stawił się ze swą biegową "brygadą desantową" w Lidzbarku Warmińskim. Czasu na regenerację nie było dużo, lecz szczytnianie nie zamierzali odpuścić prestiżowych mistrzostw województwa (zawody drużyn 6-osobowych) organizowanych pod sztandarem Warmińsko-Mazurskiego Szkolnego Związku Sportowego.

Uczniów "Dwójki" do udziału nie trzeba było namawiać. Niektóre miasta, nawet te większe od Szczytna, wystawiały często po jednym składzie. W barwach ZS nr 2 wystartowały łącznie trzy.
Ponownie nie zawiodły dziewczęta, których pierwszy zespół wybiegał 2. miejsce w województwie (druga ekipa pań ukończyła zmagania na 6. lokacie). Srebrnych medali najwyraźniej pozazdrościli im i ich koledzy, którzy również wrócili do Szczytna z "papierami wicemistrzowskimi".

— Wszystkim jeszcze raz gratuluję. Osiągnęliście wspaniałe wyniki. I to wśród naprawdę mocnych ekip. Kolejne doświadczenie będzie sprzyjało kolejnym wyzwaniom, czekającym na nas jeszcze w tym roku szkolnym — podsumował trener Kojro, popularny "Narvany".

Toczy się Kulka
Coraz większego rozpędu nabiera i jeden z naszych najnowszych cykli na biegowej mapie powiatu - Mazurski Bieg Na Kulce. W IV edycji, która odbyła się 7 kwietnia, wystartowało blisko ćwierć tysiąca zawodników z najróżniejszych stron Polski. Swoich reprezentantów wystawiły m.in. takie miasta jak Olsztyn, Ostrołęka, Olecko, Augustów, Kętrzyn, Mrągowo, Bartoszyce czy Węgorzewo.

Z kluczową, liczącą 13 km trasą najszybciej (46:30) uporał się Krzysztof Sulewski z Barczewa, któremu po piętach deptał do samego końca najlepszy z gospodarzy - Maciej Wojciechowski ze Szczytna, biegnący pod szyldem "100 lat polskiej Policji". Ostatnie miejsce na "pudle" w kategorii open zgarnął Marcin Getek z Ełku.
W kategorii pań najskuteczniejsza okazała się Ewelina Sobocińska z Orzysza (36. open, 57:27), z którą na podium wskoczyły odpowiednio Ewa Lisek (51. open, Nidzica) oraz Sylwia Czartoryska (52. open, Łomża). Najwyżej sztandar gospodyń zawiesiła natomiast Marlena Gielata (Szczytno, "100 lat polskiej Policji").

— Bieg na Kulce to zawody na stałe wpisane w nasz kalendarz biegowy — mówi Anna Otkińska, reprezentantka brygady z Mrągowa. — Bardzo chętnie jeździmy zawsze na wszelkie imprezy organizowane przez klub biegacza Jurund Szczytno. Bierzemy regularnie udział w wielu biegach, także ulicznych, ale w żaden sposób nie da się porównać ich do Kulki. Ta impreza ma przede wszystkim swój klimat. Z dala od miasta, urokoliwa, szutrowa trasa, ścieżki rezerwatu wokół jeziora Łęsk... Dodatkowym atutet imprezy są liczne atrakcje, w tym te organizowane z myślą o najmłodszych jak park linowy, ścianka wspinaczkowa, żyroskop czy losowanie atrakcyjnych nagród — dodaje popularna "Atomówka".

Doba biegu

Najwięcej kalorii w miniony weekend spalił jednak Rafał Kot. Szczytnianin, jeden z najlepszych ultramaratończyków górskich w Polsce, 6 kwietnia stawił się w Supraślu. Punktualnie o godzinie 10 ruszył w liczącej blisko setkę grupie "etatowych wymiataczy" długodystansowych, których marzeniem było złoto 12. mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym.

Popularny "Góral z Mazur" biegł i biegł... Zatrzymał się dopiero w niedzielę, po pokonaniu niemal 237 kilometrów, co zapewniło mu bardzo solidne, 5. miejsce w kategorii OPEN. Warto odnotować, że rok wcześniej ów rezultat dałby Rafałowi Kotowi tytuł mistrza Polski.

— Poziom tegorocznych zawodów był największą z niespodzianek, które spotkały mnie w Supraślu. W tym roku prawie cała czołówka zawodników mocno wyśrubowała swoje rekordy życiowe. Inna z niespodzianek wiązała się z samą trasą, czyli pętlą o długości nieco powyżej 1 km i przewyższeniu sięgającym 7 metrów. Pozornie niewiele, ale po przebiegnięciu ponad 200 km ta "siódemka" daje nam prawie górską trasę — mówi Rafał Kot. Jak "Góral z Mazur" ocenia swój wynik?

— Z pozytywnym dystansem. Udało mi się osiągnąć plan minimum, czyli wybieganie mistrzowskiej klasy międzynarodowej Polskiego Związku Lekkiej Atletyki (235 km - przyp. K. K.). A w związku z tym... kadra Polski jest w moim zasięgu. Z drugiej strony miałem nadzieję na medal mistrzostw Polski. W tego typu biegu był to jednak debiut. Nie tylko mój, bo i mojego "supportu" w postaci Rafała Wilczka i Bartosza Kojro. Będąc teraz bogatszym w to doświadczenie, zmieniłbym kilka rzeczy w moim starcie. Zwłaszcza kwestię odżywiania w trakcie biegu oraz korektę zbyt szybkiego tempa na początku zawodów — podsumowuje ultramaratończyk określany przez znajomych mianem "KoTsmity" lub "PrzeKota".

Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5