Dzięki chorobie pokochałem życie

2019-03-24 13:23:58(ost. akt: 2019-03-24 13:48:38)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Michał Byra ma dziś 29 lat. Miły, uśmiechnięty i zawsze chętny do pomocy. Niby zwykły człowiek, ale o niezwykle pięknym wnętrzu. Człowiek, który w swoim życiu wycierpiał wiele bólu, aby stać się tym, kim jest dzisiaj. Jak mówi, rodzicom: Małgorzacie i Piotrowi oraz starszej siostrze Hani, zawdzięcza bardzo wiele. To, że nie porzucili go, gdy dowiedzieli się, że jest chory i dali mu ogrom miłości. Poświęcili życie, by walczyć o jego życie i sprawność.
Urodziłem się z zespołem chorobowym Treachera-Collinsa (pojawia się raz na 150 tys. urodzeń). Miałem niewykształcone małżowiny uszne, cofniętą brodę, opadnięte powieki i bardzo duży ubytek słuchu – rozpoczyna swoją opowieść 29-letni Michał Byra. — Walkę o mnie rozpoczęła moja rodzina. Największą bitwę o mnie stoczyła jednak moja Mama... Chciała bym mógł żyć tak jak inni. Do dziś czuję miłość moich bliskich. Dzięki ich wsparciu wiem, że warto walczyć, że nie można się nigdy poddawać! Dzięki chorobie naprawdę pokochałem życie. I chciałbym, żeby inni ludzie też się nauczyli akceptować swoją niepełnosprawność.
— Z dzieciństwa pamiętam wiele, a szczególnie ból jaki towarzyszył mi podczas 16 operacji. Ciąg operacji i rekonstrukcji małżowin usznych — wspomina. — Każde wakacje spędzałem w szpitalu. Zazdrościłem rówieśnikom, że jeżdżą na wycieczki, beztrosko spędzają czas nad jeziorami, wypoczywają u rodziny. Ja cierpiałem... Czasem ból był tak ogromny, że myślałem, że więcej już nie wytrzymam... Ale byli przy mnie rodzice, babcia i siostra. Trzymali mnie za rękę, kiedy dostawałem narkozę, byli przy łóżku kiedy się budziłem po operacji...

Poza oczywistymi wadami fizycznymi, choroba niesie za sobą problemy emocjonalne.

Często osoby dotknięte syndromem Treachera-Collinsa cierpią z powodu braku wiary w siebie. Ich nietypowy wygląd budzi kontrowersje, może prowadzić również do wykluczenia w społeczeństwie, co jest szczególnie trudne dla dzieci i młodzieży.

Choć obecnie Michał jest naprawdę szczęśliwy i pogodzony ze swoją chorobą, przyznaje, że miał poważny problem z samoakceptacją. — Widziałem jak wyglądają inne dzieci, jak bardzo się od nich różnię — opowiada. — Dzieci akceptowały mnie. Chodziłem do szkoły z oddziałami integracyjnymi. Zawsze uwielbiałem sport, z zazdrością patrzyłem na kolegów, jak grają w piłkę, biegają. Marzyłem, że kiedyś i ja będę mógł to robić.

Skończył szkołę średnią i policealne studium informatyczne. Pracuje w księgarni internetowej. Ma przyjaciół, o których mówi, że są "prawdziwi". Na dobre i złe. Wie, że może na nich liczyć.

Michał urodził się z zapadniętą klatką piersiową. Lekarze mówili mu, że sport będzie raczej nie dla niego, bo serce ma mało miejsca i może nie wytrzymać. Chłopak jednak się nie poddał. Zapisał się na siłownię. Ćwiczył regularnie i po jakimś czasie pojawiły się pierwsze efekty.

— Poczułem się świetnie. Wiem, że słuchu nigdy nie odzyskam, jednak nauczyłem się z tym żyć — mówi. — Technologia poszła do przodu, dziś dzięki specjalnym okularom, słyszę. Przeglądając internet natknąłem się na Runmageddon. Od zawsze lubiłem rywalizację, pokonywanie przeszkód, jednak nie miałem odwagi, by wystartować w takich biegach. Myślałem, co ja tam zrobię nie słysząc? Odpuściłem… Zapisałem się na crossfit. Ćwiczyłem 5 dni w tygodniu myśląc o Runmageddonie.

W 2018 roku Michał zapisał się na Runmageddon w Śremie w Formule Intro. Postanowił zrealizować swoje marzenie. Bał się, a jednocześnie czuł się podekscytowany tym wyzwaniem. — Stawiłem się na miejscu, odebrałem pakiet, zdjąłem okulary i zostałem odłączony od świata. Nastała głucha cisza… — wspomina.

— Wybiła moja godzina, ustawiłem się na starcie i ruszyliśmy. Czułem się jak ryba w wodzie. Biegłem i pokonywałem przeszkody licząc, że dobrze to robię. Dobiegłem do mety cały w skowronkach i odebrałem medal.

To było uczucie nie do opisania! Później okazało się, że zająłem 1 miejsce w swojej fali. Coś fantastycznego! Poszedłem za ciosem i zapisałem się na zimowego Rekruta!

Na forum dla biegaczy "Runmageddonowe Świry" Michał napisał, że biegnie sam. Odezwała się do niego Justyna Możdźeń z Krawna w powiecie mrągowskim. Napisała, że ona też jest sama i zaproponowała mu wspólny bieg.

— Opowiedziałem jej, że jestem niedosłyszący. Spotkaliśmy się na biegu w Warszawie, dobrze nm się rozmawiało — opowiada. — Ruszyliśmy i kilometr po kilometrze pokonywaliśmy przeszkody. Wiecie co sobie wtedy uświadomiłem? Że przez swoją ciężką pracę doszedłem do tego miejsca, w którym teraz jestem. A wciąż mogę osiągnąć więcej – dużo więcej! Stanąłem przy ścianie Runmageddonu. Nazwałem ją Ścianą Twardzieli — bo tacy ludzie tam stoją — twardzi i nieustraszeni, z charakterem!

Największe marzenie Michała?
— Wiele już się spełniło — mówi Michał. — Kolejnym moim wyzwaniem jest wystartowanie w formule Ultra na Górskim RMG na dystansie 42 km. Wiem, że teraz jest mój czas, którego może nie być w kolejnych latach – teraz jest mój moment, który muszę wykorzystać najlepiej jak potrafię. Chciałbym być zdrowy i szczęśliwy. Życie mnie poukładało i dało siłę i wiarę, że mogę tak wiele. Musiałem pokonywać różne przeszkody, zdrowotne i społeczne. Dziś wiem, że mogę zawojować świat. Najpierw musiałem się sam "poskładać", żeby teraz układać swój świat. Idę do przodu! Chciałbym tylko podziękować moim rodzicom i siostrze... Mogę tylko powiedzieć, że bardzo Was kocham i dziękuję za wszystko!

Justyna Możdżeń: Runmageddon kocham właśnie za to, że daje możliwość poznawania tak niesamowitych ludzi jak Michał. Ludzi którzy inspirują. Dają wiarę. Pokazują jak ogromną siłę walki posiada człowiek — mówi. — Kiedy Michał dał ogłoszenie, że potrzebuję wsparcia na trasie ponieważ jest osobą niesłyszącą, to już wtedy wiedziałam, że jest wyjątkowym człowiekiem. Michał pisał, że potrzebuje pomocy na trasie, a jak się szybko okazało, to ja jej potrzebowałam. Spadałam z przeszkód. Brakowało mi sił. Patrzyłam na Michała i było mi głupio, że go zawiodłam. Że musi na mnie czekać. Na każdej przeszkodzie było widać jak ciężko trenował. Jak zdeterminowany był w swoim działaniu. Siła i charakter. To Michał. Do tego skromny. Nie chciał pisać swojej historii. Powiedział: "Kto będzie chciał ją czytać?". No, nie! Ja wiedziałam, że musi się nią podzielić. Może ktoś siedzi teraz w domu i nie wierzy w siebie. Ktoś, kto dawno stracił nadzieję.

Joanna Karzyńska

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. mega #2703063 | 81.190.*.* 24 mar 2019 20:31

    Brawo, młody! Tak trzymaj!

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

  2. Annia #2703316 | 37.30.*.* 25 mar 2019 10:15

    Brawo panie Michale! Postawa godna naśladowania. Trzeba pokonywać swoje słabości i dążyc do spełniania marzeń! Wiele jeszcze przed Panem! Powdzenia!

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

  3. Gość #2703066 | 93.197.*.* 24 mar 2019 20:38

    Życzę wytrwałości w dążeniu do celów. A nam ludziska życzę więcej pokory i mniej jęczenia i użalania się nad sobą, bo aż wstyd. Pozdrawiam

    Ocena komentarza: warty uwagi (9) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5