Pietrzak: W SKS przychodzi czas na konkrety [ROZMOWA]

2019-03-17 12:40:33(ost. akt: 2019-03-17 12:46:25)

Autor zdjęcia: Kamil Kierzkowski

ROZMOWA///— Wywalczenie IV ligi to w tej chwili chyba jedyna rzecz, która pozwoliłaby dalej istnieć temu klubowi — mówi Paweł Pietrzak, trener SKS Szczytno. Jak się okazuje, klub stolicy powiatu czekają poważne, wiosenne porządki...
— Wracacie właśnie z meczu z Wałpuszą 07 Jesionowiec. Nastroje, z tego co słyszę, mało szampańskie.
— To prawda. Zagraliśmy fatalnie w tym sparingu. Z drużyną grającą w a-klasie przegraliśmy... 4:1. Beznadzieja. Aż musiałem w szatni dosadnie chłopakom powiedzieć co myślę o ich postawie. Trzeba jednak przyznać, że już od samego początku dnia ewidentnie nam nie szło. Już nawet w kwestiach organizacyjnych, jak np. zbieranie składu na wyjazd. Mamy dziś jeden wielki bałagan...

— A może to po prostu ekipa z Jesionowca jest tak dobra?
— Grają nieźle, trzeba im to oddać. Po raz kolejny świetne wrażenie zrobił na mnie zwłaszcza Gołaszewski. Z tego co wiem, ze względu na pracę i inne obowiązki nie może systematycznie trenować. Ale to jak gra... Mieć takiego napastnika to po prostu marzenie na naszym szczeblu ligowym. Jestem pewien, że gdyby mógł się w pełni poświęcić grze w piłkę, to mógłby zrobić naprawdę przyzwoitą karierę. Naturalna wytrzymałość, dynamika, instynkt strzelecki... Przydałby się w SKS.

— Nie macie Gołaszewskiego, ale macie - jak wspomniałeś - niezły bałagan. Brzmi groźnie. Niedługo rusza liga.
— Rundę wiosenną rozpoczniemy 31 marca meczem z Różnowem. Mamy swoje problemy, ale staram się podchodzić do nich na chłodno. Wiem jaki potencjał drzemie w tym zespole. W dodatku dziś nie mieliśmy dwóch kluczowych zawodników. Było to widać. W środku zabrakło Kamila Świercza, na skrzydle odczuliśmy brak Kuby Kulesika. Nie dało się tych wyrw załatać.

— Z tego co wiem, 9 marca miałeś spotkanie z władzami klubu. Co uzgodniliście?
— Spotkaliśmy się głównie w sprawie przedłużenia mojej umowy, która wygasała na końcu marca. Doszliśmy do porozumienia, będę trenerem SKS przynajmniej do końca sezonu.

— W lipcu, podczas naszego ostatniego wywiadu, zarzekałeś się, że nie podpiszesz już żadnej umowy z klubem. Czym cię skusili?
— To wszystko wygląda trochę inaczej. Wówczas, faktycznie, nie podpisałem umowy. Po zakończeniu sezonu 2017/2018 moje obowiązki przejął inny trener. Odpowiadał m.in. za przygotowanie chłopaków do tegorocznych rozgrywek. Dowiedziałem się jednak, że wszystko zaczęło się sypać. Dostałem telefon i... nie potrafiłem odmówić, bo - choć o SKS można powiedzieć wiele różnych słów - naprawdę zależy mi na tym klubie. Spędziłem w nim wiele pięknych lat. I jako zawodnik, i jako trener.

— Nie ma w Szczytnie fachowców, którzy byliby w stanie poprowadzić seniorów?
— Szczerze? Jeśli już, to ledwie kilku. Sytuacja klubu, w mej opinii, nie idzie w dobrym kierunku. Mamy problem z ludźmi. I to nawet nie trenerami czy zawodnikami (choć to również), ale z samymi działaczami. Niewielu u nas jest takich, którzy z jednej strony potrafiliby profesjonalnie kierować klubem, a z drugiej - mieliby po prostu do tego dużo serca.

— Przykre. W stolicy powiatu naprawdę brak ludzi, którym "chce się" inwestować w seniorski futbol?
— Przynajmniej pod szyldem SKS. Zabrzmi to pewnie nieładnie, ale w mojej opinii relacje naszego klubu z okolicznym środowiskiem futbolowym - na przestrzeni lat - ulegały degradacji. Mało kto traktował to poważnie. A temat jest naprawdę złożony, choć nie o wszystkim mogę... i nie o wszystkim chcę mówić. Trzeba sobie jednak uświadomić, że organizacyjnie zostaliśmy wyprzedzeni m.in. przez Wielbark, Pasym, Dźwierzuty czy choćby a-klasowy GKS Szczytno.

Obrazek w tresci

fot. K. Kierzkowski

— Co zrobić, by zmienić ten stan rzeczy?
— Bardzo korzystne byłoby "odświeżenie" struktur klubu. Nie mówię, że całkowite i twarde, ale z pewnością przydałyby się nowe twarze, które wniosłyby nową energię. Jako drużyna, by móc się rozwijać, musimy mieć też jasno określony cel.

— Jaki miałby to być cel konkretnie?
— Chcemy mieć świadomość, że walczymy "o coś". Obecnie czasem odnoszę wrażenie, że sytuacja wygląda na zasadzie: "jesteście to jesteście". Naszym celem aktualnie musi być niestety utrzymanie, bo mamy za dużo punktowych zaległości. W perspektywie roku, dwóch lat awans jest jednak w pełni osiągalny. Zabrzmi to ostro, ale wywalczenie IV ligi to w tej chwili chyba jedyna rzecz, która pozwoliłaby dalej istnieć temu klubowi. Zawodnicy muszą mieć choćby tę możliwość, by móc pokazać się wyżej.

— By pójść w ślady słynnego już Patryka Malanowskiego?
— Dokładnie. Patryk to świetny snajper. Został dostrzeżony i ręce wyciągał po niego nawet Stomil Olsztyn. Talentów w okolicy nie brakuje. Tylko stale się rozpływają, bo brak perspektyw. W naszym klubie grają "ludzie dobrej woli", którzy poświęcają swoje zdrowie i czas za "dziękuję". Z czasem się jednak wypalają, bo nie mają ani szansy przebić się wyżej, ani nie trzyma ich kasa. Bo jej nie ma.

— Jest szansa, by SKS płacił za grę?

— Do końca tego sezonu będę robił wszystko, by taka opcja się pojawiła. Jeśli nie będzie deklaracji, że znajdą się środki - choćby minimalne, podstawowe - dla zawodników, które z kolei pozwolą nam przebić się do IV ligi... To podziękuję i poszukam innych wyzwań. Nie mam sumienia oszukiwać zawodników, że "kiedyś to będzie". Dłużej się już tak po prostu nie da. W pewnym momencie przychodzi czas na konkrety.

— Co gdyby jednak nie udało się wywalczyć utrzymania i spadlibyście do a-klasy? Sam nie dałbym wtedy ani grosza.

— Byłby duży wstyd, to pewne. Ale to mało realne, byśmy spadli. Z drugiej strony, w mojej opinii przejęłaby się jednak tym ledwie garstka ludzi. Musimy naprawdę szybko zmienić podejście wewnątrz klubu. "Ogarnąć się". Wtedy będziemy mogli wymagać więcej od innych z zewnątrz.

— Przejdźmy do zbliżającej się rundy wiosennej. Będą osłabienia?
— Wiem tylko o Maćku Magnuszewskim, który w zasadzie... chce dalej grać. Zadeklarował jednak, że nie może (bądź nie chce) trenować. Wiem, że jest stale w dobrej formie, ale jego udział w meczu - bez uczęszczania na treningi - mógłby demotywować resztę drużyny. Przychodzić regularnie na treningi, walczyć stale o miejsce w wyjściowym składzie, by później przegrać ją z kimś, kto pojawia się tylko na mecz? Dość kłopotliwa sytuacja. Szkoda, bo Maciek to naprawdę świetny zawodnik.

— A jak ze wzmocnieniami?
— Dołączył do nas Filip Brzeziński z Jezioran, bardzo pozytywny i solidny facet. Trafił do nas też jeden z reprezentantów ze Śląska, który rozpoczął studia w Wyższej Szkole Policji. Nie miałem zbyt wielu okazji oglądania go w akcji, ale zapowiada się bardzo obiecująco. No i pojawiają się nowi juniorzy. Nie powinniśmy mieć problemu z zebraniem składu. Przynajmniej u siebie, bo przy wyjazdach jakoś zawsze nam pod górkę.

— Jak mocno zdołacie odbić się od dna tabeli?
— Gdybyśmy, jako SKS, nie stracili tych 3 miesięcy (czas, w którym trener Pietrzak był poza klubem - przyp. K. K.), to w ogóle byśmy się na nim nie znaleźli. Zawodnicy nie byli przygotowani na tyle, by grać na swoim poziomie przez pełne 90 minut. Mi natomiast zabrakło wówczas doświadczenia, by odpowiednio zareagować na ten stan rzeczy. Cały czas się uczę bycia trenerem, przyznaję się do tego. Teraz pewnie inaczej zareagowałbym na otrzymany "w spadku" stan drużyny. W tym roku interesuje nas każda lokata gwarantująca utrzymanie.

— Gdyby nie liczyć Pojezierza Prostki, to wszystkie "okręgowe" drużyny powiatu szczycieńskiego (SKS, Omulew i Błękitni) zajmowałyby wszystkie najniższe miejsca. Może to nie kryzys SKS, a całego powiatu?
— Tabela wygląda jak wygląda, czyli nieciekawie. Czynników, które spowodowały taką sytuację jest pewnie kilka. Tym, co rzuca się w oczy, jest poziom samych szkoleniowców. Jeśli dobrze liczę, to jest u nas jedynie 3 trenerów z licencją UEFA "A". Inne powiaty mają przynajmniej 8-10. To przykre, bo poziom wyszkolenia w Polsce poszedł bardzo mocno do przodu. Tylko u nas czas jakby się zatrzymał...

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5