Najważniejsze to kochać ludzi

2019-01-20 17:06:15(ost. akt: 2019-01-20 16:11:15)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Wiesława Zalewska pielęgniarką została z powołania. Marzyła od dziecka, że będzie pomagać ludziom. W służbie zdrowia przepracowała 40 lat. – Człowiek był i jest dla mnie zawsze najważniejszy. Trzeba kochać ludzi, żeby im dobrze służyć – mówi.
Ktoś mądry powiedział kiedyś, że żeby być kobietą szczęśliwą, trzeba być kobietą spełnioną w najważniejszych dla siebie dziedzinach życia. Dla jednej będzie to praca, dla innej rodzina, dla jeszcze innej działalność charytatywna. Trzeba przemyśleć swoje priorytety, wyznaczyć cele krótko- i długoterminowe. I dążyć do ich realizacji.

Wiesława Zalewska mówi o sobie, że jest kobietą szczęśliwą i spełnioną. Pielęgniarką jest od ponad 40 lat. W szpitalu w Szczytnie przepracowała ich 30, obecnie pracuje jako pielęgniarka środowiskowa NZOZ Vita-med. Zawsze gotowa nieść pomoc potrzebującym, wrażliwa na ludzką biedę i krzywdę. Na co dzień uśmiechnięta i życzliwa, potrafiąca walczyć z przeciwnościami losu.
— W życiu tak naprawdę liczy się to, żeby ludzie byli szczęśliwi i zdrowi. Żeby umieli się szanować i potrafili się tolerować. Dlatego wszystkim zawsze życzę dużo zdrowia i tolerancji — mówi Wiesława Zalewska ze Szczytna. — Zawód pielęgniarki wykonuję od lat i mogę śmiało powiedzieć, że to nie jest moja praca, a powołanie, życiowa misja. Urodziłam się pielęgniarką i pielęgniarką umrę.

Od dziecka marzyła, że będzie pomagać ludziom. I uparcie dążyła do celu. W tym czasie urodziła dwóch synów, wyszła za mąż i ukończyła dwuletnią policealną szkołę pielęgniarską w Szczytnie. W 1976 roku podjęła pierwszą pracę jako pielęgniarka w szpitalu w Szczytnie. Przez kilka lat pracowała na oddziale wewnętrznym, a potem na zakaźnym.

— Zawsze chciałam robić coś w moim życiu, co jest trudne, ciekawe i ma znaczenie w ziemskiej wędrówce ludzi. Moje plany na przyszłość nigdy nie były dla mnie zagadką. Od dziecka wiedziałam, że chcę pracować w zawodzie medycznym — tłumaczy pani Wiesława. — Zostałam pielęgniarką z powodu wrodzonej wrażliwości na cierpienie innych, i nie tylko ludzi. Obcowanie z cierpieniem, bólem, czasami niemocą, kształtowało i kształtuje mój charakter. Po upływie wielu lat pracy mogę z czystym sumieniem nazywać siebie też psychologiem. Wielokrotnie byłam spowiednikiem ludzkich zabłąkanych dusz, powiernikiem najskrytszych sekretów pacjentów.

Czasami, jak mówi, tak niewiele trzeba, aby komuś pomóc. Wystarczy na chwilę się zatrzymać, wysłuchać, pomilczeć, potrzymać za rękę.
— Nie lubię patrzeć, jak inni cierpią z powodu choroby, a z reguły chorzy często przez brak informacji nie wiedzą, jak się w danej sytuacji zachowywać. Przypuszczam, że pacjenci często nie wiedzą, czym zajmuje się pielęgniarka, o co mogą ją zapytać. Dlatego wychodzę temu naprzeciw. Rozmawiam z pacjentami o ich problemach, doradzam, edukuję, okazuję zainteresowanie, a zarazem czerpię z tego ogromną radość. Uśmiech, radość w oczach chorego i zwykłe słowo „dziękuję” — to jest adekwatne wynagrodzenie za moją pracę — mówi.

Pani Wiesława poświęcała się pracy, wychowywała dzieci, zajmowała się domem. Jak wspomina, czasem dnia jej brakowało. Starała się pogodzić pracę z domem, jednak bywało to trudne. Małżeństwo nie przetrwało próby czasu. I choć praca i synowie dawali jej dużo radości, brakowało jej męskiego oparcia. Miłość jednak pojawiła się w jej życiu. W 1987 roku przeniosła się z dziećmi do Nysy, do swojego drugiego męża. Tu prowadziła przez kilka lat restaurację. Niestety, drugie małżeństwo również się rozpadło i w 1995 roku kobieta wróciła do Szczytna.

— To były trudne czasy. Przez dwa lata pracowałam jako kelnerka, bo w zawodzie pielęgniarki nie było etatu — wspomina. — Pomogła mi Zosia Zarnoch i znów mogłam robić to, co kocham — wróciłam do pracy w szpitalu. Niestety wiele się zmieniło przez te kilka lat i musiałam na nowo wielu rzeczy się nauczyć. A potem dodatkowo zaczęłam pracę w przychodni u Państwa Topolskich. Brakowało mi z pielęgniarskiej pensji pieniędzy na remont domu, węgiel na zimę. Często całe dnie i nocki poświęcałam pracy. I nawet jeśli byłam zmęczona, nigdy nikt tego nie odczuł. Zawsze najważniejszy był pacjent i jego problemy. Myślę, że to takie podejście pielęgniarki starej daty, która wszystko robi z sercem.

Pani Wiesława przez lata patrzyła na nieszczęścia i ból.
— To nie jest tak, że wychodząc za drzwi szpitala, zapominam o tych ludziach — mówi. — Wiele lat temu, gdy pracowałam na oddziale zakaźnym, na moich rękach zmarło ośmiomiesięczne dziecko. Nosiłam je na rękach do ostatniego jego oddechu. Nie zapomnę tego do końca życia. Kiedyś też przywieziono do nas poparzonego człowieka. Skórę miał chyba tylko na stopach. W takich sytuacjach towrzyszą bezsilność i łzy. Kiedy wchodziłam na salę i widziałam, że pacjenci patrzą zamglonym wzrokiem w stronę okna, czułam, że odchodzą. Nie da się być nieczułym na takie sytuacje. Wiele razy płakałam, bo ludzie leżący na oddziałach stawali się nam bliscy i wtedy rozstania były trudne. Wiele wigilijnych wieczorów spędziłam w pracy. Łamaliśmy się opłatkiem, wspieraliśmy tych, którzy w tym czasie nie mogli być z najbliższymi.

Praca w szpitalu i przychodni to nie wszystko. Pani Wiesława aktywnie działa w Forum Kobiet, które założyła w Szczytnie, i którego jest szefową. Udziela się w miejscowym PCK i LOK, pomaga też w organizowaniu akcji dla dorosłych i dzieci. W wolnych chwilach lubi podróże. Kocha swoje dzieci i wnuków. Uwielbia spędzać z nimi czas.

Mimo różnych sytuacji życiowych pani Wiesława jest optymistką. Szczęśliwa i zadowolona kobieta to...?
— To kobieta spełniona, która ma rodzinę i świadomość, że ma w niej oparcie. Wydaje mi się, że w ostatnim czasie bardzo dużo się zmieniło. Na dobre. Znacznie zwiększyła się świadomość dojrzałych kobiet co do ich możliwości i potencjału i coraz śmielej po nie sięgają. Coraz więcej kobiet podnosi też głowę i domaga się należnych im praw oraz szacunku. Chcą żyć aktywnie i radośnie, spełniać marzenia i realizować swoje zainteresowania. I mówią o tym głośno. Nie dotyczy to tylko wielkich miast, ale również mniejszych. Ja jestem szczęśliwą kobietą. Pojawił się również w moim życiu mężczyzna, który powoduje, że uśmiecham się nie tylko do ludzi, ale i sama do siebie.

Joanna Karzyńska

Komentarze (1) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Nordstern 2 #2666635 | 37.201.*.* 21 sty 2019 07:38

    Jak niema być nienawiści jak po i pis mają nienawiść do narodów wschodu.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5