Mąż maltretował mnie ponad 20 lat

2018-12-15 17:00:00(ost. akt: 2018-12-14 22:46:53)
Dzieci

Dzieci

Autor zdjęcia: pixabay

Pani Grażyna znosiła przemoc fizyczną, psychiczną i słowną męża przez wiele lat. Musiało dojść do tragedii, żeby podjęła decyzję o rozwodzie i wyprowadzce z domu męża. Jej córka nie mogła już znieść awantur w domu i postanowiła popełnić samobójstwo.
Kiedy człowiek jest młody i zakochany, nie dostrzega wszystkiego – mówi pani Grażyna ze Szczytna. – Napady złości, agresja słowna to początek przemocy. Mając 20 lat myślałam, że ta zazdrość męża i zdenerwowanie są przejściowe. Okazało się, że było coraz gorzej... Wyzwiska, bicie, znęcanie się psychiczne i fizyczne... to wszystko znosiłam ponad 20 lat. Na pozór byliśmy szczęśliwym małżeństwem, w czterech ścianach domu rozgrywał się nasz koszmar.
Jak mówi, pewnie trwałby nadal, gdyby nie samobójcza próba córki. — Adę udało się na szczęście uratować, jednak po przeczytaniu listu jaki nam zostawiła, podjęłam decyzję i rozwiodłam się z mężem. Zostawiłam mu wszystko i zaczęłam z dziećmi nowe życie — opowiada.

Pani Grażyna poznała swojego przyszłego męża na dyskotece. Przystojny, wykształcony mężczyzna sprawił, że szybko się w nim zakochała. Pochodził z zamożnej rodziny, więc zaimponował dziewczynie, która po ukończeniu szkoły średniej pracowała jako sprzedawczyni w sklepie. Spotykali się ponad pół roku. Zawsze u niego. Młoda dziewczyna była dumna, że jej mężczyzna jest o nią tak bardzo zazdrosny... Myślała, że to oznaka uczucia.

– Nie mogłam nigdzie iść sama, musiałam zrezygnować ze spotkań ze znajomymi, bo Krzysiek był obsesyjnie zazdrosny – wspomina pani Grażyna. – Troszkę mi to imponowało. Mówił, że jestem tylko jego i nie chce, żebym marnowała czas na spotkania z przyjaciółmi. Planował nam każdy dzień, później życie. Początkowo mi to nie przeszkadzało, wręcz podobało się, że tak dba o mnie...
Po tym kilkumiesięcznym okresie "chodzenia" Krzysztof poprosił ją o rękę. Zaplanował już ślub, wesele. Pani Grażyna zgadzała się na wszystko. Po ślubie zamieszkali w pięknym mieszkaniu. Mąż rozkręcił swój biznes. Wszystko było idealne... Niestety, już kilka miesięcy później Krzysztof kazał pani Grażynie zwolnić się z pracy. Jak mówił, chciał mieć posprzątany dom i ciepły obiad na stole, gdy wracał z pracy.

– Wtedy po raz pierwszy pokłóciliśmy się i dostałam od niego w twarz – opowiada kobieta. – Byłam w szoku, że to zrobił. Jednak zaraz mnie przeprosił, były kwiaty, prezent i w końcu uległam i odeszłam z pracy. Nie chciałam się kłócić. Jednak z biegiem czasu coraz częściej wybuchały awantury niejednokrotnie kończące się pobiciem. Wstydziłam się komuś o tym powiedzieć. Krzysiek był przecież dobrym mężem, zarabiał dobre pieniądze, dbał o dom, jeździliśmy na wycieczki za granicę. Tłumaczyłam sobie, że te awantury to przez jego pracę, klientów. Obwiniałam nawet siebie, że on jest taki dobry, a ja czasem go denerwuję.

Kiedy pani Grażyna zaszła w pierwszą ciążę, mąż trochę się uspokoił. Był szczęśliwy, że zostanie ojcem. Bardzo chciał, żeby pierwszy urodził się chłopiec. Badanie USG rozwiało jego nadzieję, okazało się bowiem, że na świat jako pierwsza przyjdzie córka. Pan Krzysztof nie krył niezadowolenia.
– Było mi przykro kiedy powiedziałam mu, że będziemy mieli córeczkę, a on odburknął tylko, że nawet tu go zawiodłam – mówi pani Grażyna. – Dla mnie nie była ważnae płeć dziecka, lecz to, by urodziło się zdrowe. Mąż jednak okazywał mi niechęć, nie chciał pomagać w urządzaniu pokoju dla dziecka. Przez całą ciążę nie bił mnie, ale i tak psychicznie znęcał się nade mną. Myślałam, że jak weźmie na ręce dziecko, to może jakoś się przekona do córki. Niestety, zawsze traktował ją oschle i nie okazywał jej ojcowskich uczuć. Karolinka zawsze wiedziała, że nie można tacie przeszkadzać, że tata jest zmęczony po pracy... Teraz jak się zastanawiam to myślę, że nigdy nie powiedział jej miłego słowa i nie przytulił jej. Była dla niego "niewidoczna".

Pani Grażynie nie było łatwo żyć ale dla dobra dziecka" chciała by miało pełną rodzinę. Znosiła krytykę męża, wyzwiska i bicie. Czasem przez tydzień nie wychodziła z domu, żeby nikt nie zobaczył siniaków na twarzy i ciele. Cierpiała w milczeniu, szukając winy w sobie. Nawet kiedy mąż złamał jej rękę, w szpitalu powiedziała, że spadła z krzesła kiedy wieszała firanki. Coraz częściej mąż wszelką złość i frustracje wyładowywał na niej. Nie umiała się bronić.
Kiedy Karolinka miała 3 lata na świecie pojawił się Kubuś – upragniony syn. Przez kilka miesięcy kobieta myślała, że teraz mąż się zmieni, że stworzą szczęśliwą rodzinę. Niestety, zawsze znalazł się powód, żeby podnieść rękę na nią. A to źle wyprasowana koszula, niesłone ziemniaki, przypalony kotlet, czy porozrzucane zabawki dzieci. Nie pomagały prośby, płacz dzieci ani groźby rozwodu.

– Ile to razy ocierając krew z twarzy mówiłam mężowi, że się z nim rozwiodę – mówi kobieta z żalem w głosie. – On tylko się śmiał, że co ja bez niego zrobię, że jestem nikim i nie mam nic. Faktycznie, czułam się bezradna. Nie wiedziałam, gdzie szukać pomocy, a przede wszystkim wstydziłam się. Czasem śniłam, że biorę nóż i zabijam swojego kata. Widziałam, że dzieci się go boją, choć nie podniósł nigdy na nie ręki... Jednak atmosfera w domu była straszna. Dzieciaki nie przyprowadzały koleżanek i kolegów, bo nigdy nie wiedziały w jakim humorze wróci tata i czy nie zrobi awantury. Tkwiłam w tej gehennie ponad 20 lat. Nauczyłam się z tym żyć... ale moje dzieci cierpiały, a ja nie dostrzegałam jak bardzo.

Pewnego dnia pani Grażyna po powrocie ze sklepu znalazła nieprzytomną córkę. Na szafce w jej pokoju czekał na nią pożegnalny list. Kobieta zadzwoniła po karetkę i kiedy w szpitalu lekarz powiedział jej, że udało się uratować Karolinkę, wróciła do domu i przeczytała list.
– Córka napisała, że nie może już żyć pod wspólnym dachem z potworem, który jest jej ojcem – opowiada pani Grażyna płacząc. – Napisała, że zniszczył jej dzieciństwo i młodość. W liście prosiła, żebym odeszła od męża i zaczęła żyć normalnie... Żebym nie marnowała żadnej minuty na tego człowieka. W ciągu tych kilku godzin przewartościowało się całe moje życie. Kiedy tylko syn wrócił ze szkoły spakowaliśmy się. Przeprowadziliśmy się do mojej babci. Mąż kilkakrotnie chciał ze mną rozmawiać, jednak ja tego nie chciałam. Przez swoją bierność omal nie straciłam dziecka. Złożyłam już pozew o rozwód i alimenty dla dzieci.

W ciągu kilku miesięcy od tego tragicznego zajścia, pani Grażyna odmieniła swoje życie. Podjęła pracę, chodzi na terapię wraz z dziećmi. Coraz częściej na twarzy jej i dzieci gości uśmiech. Żyją skromnie, jednak szczęśliwie.
– Teraz dopiero jesteśmy w stanie normalnie żyć. Dzieci nie chcą widywać się z ojcem – mówi kobieta. – Teraz wiem, że powinnam dawno już odejść od męża. Jeśli nie dla siebie, to dla dzieci. Staramy się nadrobić stracony czas. Czasem siadamy razem i snujemy plany na przyszłość. Marzę, żeby moje dzieci zapomniały o koszmarze, który zgotował im ojciec. Ja nie zapomnę, bo przypominają mi o tym blizny na ciele. Kiedy zamykam oczy, zdarza mi się widzieć wykrzywioną ze złości twarz męża. Tego się nie zapomina. Jednak kiedy widzę uśmiechnięte twarze moich dzieci, to wiem, że już nigdy nie pozwolę ich skrzywdzić.

Joanna Karzyńska

Komentarze (32) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. QWER #2644346 | 194.99.*.* 15 gru 2018 17:29

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Widziały gały co brały

  2. Oni #2644347 | 89.249.*.* 15 gru 2018 17:31

    Komentarz nisko oceniony. Kliknij aby przeczytać. Nie rób z siebie niewiniątka

    1. Elka #2644360 | 37.47.*.* 15 gru 2018 17:44

      E mnie konkóbent i to nie jeden też napierdal ... i to za nic za nic naprawdę

      Ocena komentarza: poniżej poziomu (-9) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Jola #2644378 | 151.248.*.* 15 gru 2018 18:06

        Od bajek to był Kolbuszewski Aniołki

        Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

      2. Łobuz #2644380 | 188.146.*.* 15 gru 2018 18:18

        Kocha najbardziej

        odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (32)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5