Trzeba zawsze walczyć o swoje marzenia

2018-11-12 13:41:13(ost. akt: 2018-11-12 13:44:33)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Artur Trochimowicz ze Szczytna z zawodu jest nauczycielem, z pasji sportowiec, radny i członek chóru Kantata. Przebiegł już 120 półmaratonów oraz 36 maratonów i, choć młodzieńcze lata ma za sobą, wciąż ma wiele planów i marzeń. Swoją pasją zaraża uczniów i przyjaciół.
Pan Artur zawsze ma zapał i chęć do pracy, do jazdy na rowerze, biegania i pomagania innym ludziom. Jako nauczyciel stara się rozwijać i uczyć po swojemu młodzież. Jak przyznaje, ma świadomość, jak wiele zależy od jego talentu, mądrości, doświadczenia życiowego. Często poświęca czas na rozmowy o sprawach przyziemnych, o tym, jak ważne w życiu są pasje i samorealizacja, jak pielęgnować swoje marzenia i walczyć o nie. Potrafi też powiedzieć co jest nie tak, naprowadzić i dać do myślenia. To właśnie rozmowy z nim zapadają młodym ludziom w pamięci i zaszczepiają w nich ambicje. Wszyscy, którzy znają Artura, podziwiają go za pasję i serce, które wkłada w swoją pracę. Wielu z nich dzięki temu zaczęło marzyć, aby w przyszłości robić coś, w co włoży tyle energii, co Artur.
Artur Trochimowicz karierę nauczycielską rozpoczął w 1981 roku w Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 2 w Szczytnie i po 37 latach pracy w innych placówkach, dziś znów jest w niej nauczycielem. Został wybrany na opiekuna samorządu uczniowskiego. Pan Artur jest przede wszystkim pasjonatem swojego zawodu, czyli fascynującym nauczycielem, lubi dzieci, lubi pracę z nimi i czuje odpowiedzialność za ich przyszłość. Dodatkowo zbiera "nałogowo" nakrętki, które przekazuje osobom potrzebującym. Oczywiście, zbiera je razem z uczniami. Pomagają też, przekazując karmę zwierzakom w schronisku.
— Od kilku lat zbieranie nakrętek jest już modne, ja zacząłem je zbierać, kiedy w Szczytnie poważnie zachorował pracownik naszej szkoły — opowiada. — Robert to młody człowiek, który ma dwie wspaniałe córki i żonę. Cała szkoła włączyła się w pomoc. Rozkręciliśmy też akcję zbierania plastikowych nakrętek. Pomyślałem wtedy, że to przecież nic nie kosztuje a może komuś pomóc... uratować życie. I tak od kilku lat zbieram z uczniami nałogowo nakrętki. Przeznaczamy je dla chorych, na rehabilitację czy na zakup np. wózka inwalidzkiego. Znajomi się czasem śmieją, gdy widzą, że z każdej butelki odkręcam korek. To już nałóg. Inaczej nie potrafię.
Bieganie od kilku lat stało się jego prawdziwą pasją i ważnym elementem życia. Wszystko zaczęło się z błahej przyczyny. W codziennym życiu zabrakło mu aktywności fizycznej i pewnego dnia, w 2005 roku, wskazówka wagi zatrzymała się na 123 kilogramach. Postanowił coś zrobić ze sobą. Na początku biegał po kilka kilometrów, bez jakiejkolwiek motywacji. Kiedy zauważył poprawę kondycji fizycznej, zaczął pokonywać dystanse nieco dłuższe, do 10 km.
— Zrozumiałem, że bieganie jest zdrowe, poprawia moją samoocenę, pomaga poukładać myśli i odstresować się. Biegając, miałem czas na przemyślenie wielu spraw i przy okazji poprawiła się moja kondycja — zapewnia Artur Trochimowicz. — Początkowo ukończenie kilkukilometrowego biegu z dobrym wynikiem było źródłem ogromnej satysfakcji. Później pojawiła się chęć spróbowania swoich sił w biegu na 15 km. Osiągnięcie zakładanego wyniku sprawiło, że postanowiłem pobiec półmaraton. Dystans ponad 21 km może budzić pewne obawy, jednak po pokonaniu w ciągu jednego sezonu kilku półmaratonów pojawił się pomysł, aby zmierzyć się z dystansem maratońskim. I tak za mną już 120 półmaratonów i 36 pełnych maratonów — dodaje.
Teraz Artur Trochimowicz jest ponad 30 kilo lżejszy i pełen pozytywnej energii. Oprócz biegania, wraz z grupą znajomych jeździ na rowerach. I nie są to kilkukilometrowe trasy. Zdarza się im pokonywać dziennie nawet 100 km. W sierpniu tego roku wraz z trzema kolegami wybrał się rowerem do Częstochowy. Przez cztery dni przejechali prawie 500 km. Po pobycie na Jasnej Górze wrócili również rowerami.
— To nie pierwsza nasza taka wyprawa — zdradza pan Artur. — Jedziemy do Częstochowy z naszymi intencjami. To niesamowite uczucie kiedy zmęczeni docieramy na miejsce i idziemy pokłonić się Matce Boskiej. Nie czujemy bólu, zapominamy o fizycznym wysiłku... Jest tylko radość, że dotarliśmy. Co rok jesteśmy przecież starsi, ale jednak dajemy radę.
Jednak, jak przyznaje nasz rozmówca, to bieganie wyzwala w nim to, co najlepsze.
— Widok mety jest dla każdego biegacza upragnionym i długo wyczekiwanym momentem, podczas którego satysfakcja oraz pojawiający się na zmęczonej twarzy uśmiech jest czymś wyjątkowym. Bieganie jest uzależniające — mówi pan Artur. — Lubię jeździć na zawody, w szczególności, gdy się staje na podium. To motywacja, by nie przestawać. Ale kocham też pomagać innym ludziom, bo przecież w życiu nie ma nic cenniejszego niż uśmiech drugiego człowieka, jego życie i zdrowie. Nakręćmy się na pomaganie! — dodaje.
Ale to nie koniec zainteresowań naszego bohatera. Pan Artur uwielbia chodzić po górach, śpiewa od kilku lat w szczycieńskim chórze Kantata. I po raz kolejny został wybrany przez mieszkańców Szczytna radnym.
— Mówią, że dobro zawsze wraca — śmieje się pan Artur. — Staram się żyć tak, by nikomu nie zaszkodzić, a wprost przeciwnie pomóc, doradzić. Trzeba walczyć o swoje marzenia i pomagać innym, by oni też mieli szansę je zrealizować. Trzeba mieć w życiu swoje pasje, bo jak żyć bez nich? Ja bym nie umiał!
Joanna Karzyńska
Fot. archiwum prywatne

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5