Wnuk był moim katem i gwałcicielem

2018-10-04 11:00:00(ost. akt: 2018-10-04 11:18:49)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Przez ponad 15 lat pani Anna żyła w koszmarze, który zgotował jej wnuk. Chłlopak pił, bił ją, poniżał i ... gwałcił. Kiedy myślała, ze tylko śmierć może ją od niego uwolnić na jej drodze los postwił skromnego anioła - panią Danutę opiekunkę społeczną.
- Chciałam opowiedzieć wam swoją historię, bo wiem, że już wkrótce Bóg wezwie mnie do siebie. Niech to będzie przestroga dla tych którzy krzywdzą, a podziękowanie tym, którzy jak anioły pojawiają się w naszym życiu i dają rdość i nadzieję - rozpoczyna swoją historie pani Anna.

Pani Anna ma dziś 87 lat, porusza się od kilku lat na wózku, choruje na kilka poważnych chorób: miażdżycę, tarczycę, cukrzycę, nadciśnienie i wiele innych. Przez prawie 50 lat ciężko pracowała z mężem na gospodarstwie. Doczekali się syna. Chcieli go wychować na dobrego człowieka, takiego, który przejmie po nich gospodarstwo. Tak tez się stało. Syn po ukończeniu szkoły średniej zaczął pomagać rodzicom na roli. Kochał zwierzęta i przy jego pomocy gospodarstwo zaczęło się rozwijać.

- Byłam taka dumna z syna, dobry z niego był człowiek, pracowity, uszanował każdego człowieka, zawsze gotowy nieść pomoc - opowiada. - Kiedy miał 26 lat ożenił się. W domu dość szybko pojawił się wnuk. Byliśmy tacy szczęśliwi. Niestety, to co dobre szybko się kończy. Syn zachorował na nowotwór. Diagnoza guz mózgu powaliła nas wszystkich. Szukaliśmy ratunku... bezskutecznie. Syn zmarł w ciągu 8 miesięcy.
Rozpacz była okropna.

Pani Ania poprosiła synową, by została z nimi i dzieckiem w domu. Mały Krzyś był bardzo podobny do ojca, więc dziadkowie rozpieszczali go, chcąc wynagrodzić dziecku stratę ojca. Chłopiec rósł i zaczął przysparzać dziadkom i matce coraz więcej problemów. Raz podpalił kopiec z sianem, innym razem pobił kolegę. Skarżyli się na jego zachowanie nauczyciele i sąsiedzi. Nie pomagały tłumaczenia, prośby i groźby. W wieku 15 lat ukradł dziadkom pieniądze i pojechał z kolega "w świat". Kiedy zabrakło kasy, wrócił skruszony do matki. Jednak jego poprawa nie trwała zbyt długo. Coraz częściej wracał do domu pijany, palił, rzucił szkołę.
- Nic do niego nie docierał, był przeciwieństwem syna. Jak był wypity to wszyscy schodziliśmy mu z drogi - opowiada pani Anna. - Mąż bardzo się tym wszystkim denerwował, po jednej z kłótni z wnukiem dostał zawału. Nie udało się go uratować. Zostałyśmy z Krzyśkiem same. Nie chciał nam pomagać w gospodarstwie, więc większość inwentarza musieliśmy sprzedać. Bałyśmy się go, ale najgorsze miało dopiero nadejść...

Minęło trzynaście lat od śmierci syna pani Anny, kiedy synowa wyczuła w piersi guz. Lekarze nie ukrywali, że jest złośliwy. Ponad dwa lata kobieta walczyła o życie. Syn nawet raz nie odwiedził jej w szpitalu. To pani Anna opiekowała się synową i w chwili śmierci trzymała ją za rękę.

- Do ostatniej chwili życia synowa czekała na odwiedziny mojego wnuka, prosiłam go osobiście ale nic go to nie obchodziło - wspomina ze smutkiem kobieta. Kiedyś dałam mu 20 złotych na autobus do Szczytna. Chciałam żeby pożegnał się chociaż z matką, ale pieniądze przepił. I tak zostałam sama, kiedy Gabrysia zmarła. Był wnuk ale z nim nie było kontaktu. Trochę pracował na kolei ale wyrzucili go za picie.

Pani Anna przez wiele lat tkwiła w swoim domu z wnukiem. Nie opowiadała nikomu o tym, co rozgrywa się w czterech ścianach domu. Sąsiedzi widywali ja często pobitą, domyślali się, co tam dzieje się, jednak nikt nigdy nie zainterweniował.

- To co działo się po śmierci synowej to koszmar, chyba w Oświęcimiu mieli ludzie lepiej. Wnuk zabierał mi pieniądze, bił, znęcał się, wyzywał, a później, kiedy juz mózg przestał mu funkcjonować normalnie zaczął mnie gwałcić - mówi przez łzy. - Ile to razy prosiłam go, żeby zostawił mnie w spokoju, modliłam się, błagałam Nic go nie obchodziło, przychodził pijany, rzucał mnie na łóżko, nie było znaczenia czy to noc czy dzień. Im bardziej się opierałam i broniłam tym bardziej on był wściekły i bił mnie do nieprzytomności... Potem robił juz wszystko co chciał. Trwało to kilka lat. Przez ten czas prawie nie wychodziłam z domu, w pobliskim sklepie robiłam zakupy na kilka dni, żeby jak najmniej spotykać ludzi. Czułam się w pewien sposób winna, że nie wychowałam wnuka na dobrego człowieka, a przede wszystkim wstydziłam się zwierzyć komukolwiek o tym co się dzieje w domu.

Pewnego dnia wnuk uderzył panią Annę tak mocno, ze przewracając się złamała noge w biodrze. Kobieta nie pamięta ile czasu leżała i mdlała z bólu. W kałuży moczu i kału znalazł ją listonosz, który przyniósł jej emeryturę. To on zadzwonił po pogotowie. Kobieta spędziła w szpitalu ponad dwa miesiące. Panią Anna zainteresował się też Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Kobiecie przyznano opiekunkę społeczną. To jej pani Anna po kilku miesiącach opowiedziała o swojej gehennie.

- Któregoś dnia pani Danusia, moja opiekunka przyszła wcześniej, zobaczyła, że mój rozebrany wnuk próbuje znów mnie gwałcić - opowiada kobieta. - Zaczęła krzyczeć, że zadzwoni po policję i wtedy wnuk się przestraszył i uciekł. To wtedy opowiedziałam jej, że już tyle lat jestem bita, poniżana i gwałcona. Nie było łatwo, bo tak naprawdę wciąż kochałam wnuka, ale poczułam, że nie dam już dłużej rady ukrywać tego co się dzieje. Chciałam tylko wyzwolić się od tego potwora, którym jest mój wnuk. Cierpiałam tyle lat w milczeniu, w bólu. Nikt nie wie ile razy myślałam o samobójstwie. Brakowało mi odwagi i wciąż miałam nadzieję, że może Krzysiek się opamięta. Nie miałam do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc. Krzyś był moją jedyną rodziną... i moim katem. Pani Danusia natychmiast spakowała mi kilka rzeczy i zabrała mnie do swojego domu.

Opiekunka zaoferowała pani Annie miejsce w swoim domu. Tu po raz pierwszy kobieta wykąpałla się i zasnęła spokojnie w czystym łóżku.To w domu pani Danuty traktowano ja z szacunkiem i troską.
- W wieku 83 lat poczułam się jak angielska królowa zasypiając w pachnącej czystością pościeli - podkreśla pani Anna. - Przez pierwsze dni bałam się otworzyć oczy, żeby nie obudzić się znów w starym domu, z wnukiem u boku. Nie myślałam, że obcego człowieka można tak po prostu przygarnąć i opiekować się nim. Pamiętam pierwsze święta Bożego Narodzenia... Dostałam piękny szal, czapkę i rękawiczki. Kolacja wigilijna była pyszna a choinka pachniała tak pięknie. Były kolędy, opłatek, karp i atmosfera, której od lat nie doświadczyłam. Patrzyłam jak w oknie odbijają się światła świec i żałowałam, że ja z najbliższą mi osoba z rodziny nie mogę usiąść razem. Ci obcy ludzie dali mi tyle szczęścia... Zabrali mnie na pasterkę do kościoła. Głos grzęzł mi co chwila w gardle gdy śpiewałam kolędy. Przepłakałam cały wieczór i zasnęłam wtulona w prezent. Dziękowałam Bogu, ze choć ostatnie lata mojego życia spędzam z tak cudownymi ludźmi. Danusia stała się moja córką, której nigdy nie miałam. Jestem już z nimi cztery lata, wiem, że rak już wkrótce mnie zabierze z tego świata. Jednak odchodzę spokojna. Sprzedałam dom, wygoniłam wnuka a za uzyskane pieniądze postawiłam całej rodzinie pomnik. Resztę pieniędzy otrzyma Danusia z rodziną. To ona jest moim wybawicielem, skromnym aniołem bez skrzydeł, który pochyla się nad każdym potrzebującym. Wiem, że kiedy przyjdzie czas odejść nie będę sama, będzie ktoś kto potrzyma mnie za rękę. Na świecie są jeszcze dobrzy ludzie i ja takiego człowieka właśnie spotkałam. Dziękuję Ci Danusiu i Twojej rodzinie za każdą chwilę, którą z Wami spędziłam.



Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. stokrotka #2594268 | 213.184.*.* 4 paź 2018 14:13

    Łza w oku się kręci czytając taki artykół dzięki bogu ze chociaż ostatnie dni są dla p.Ani wybawieniem

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  2. ulka #2594260 | 83.9.*.* 4 paź 2018 14:06

    Pani Anno myślę że to syn z żoną wysłali do Pani tego anioła jakim okazała się p.Danusia. Serdecznie pozdrawiam i dziękuję p.Danucie że jest.

    Ocena komentarza: warty uwagi (13) odpowiedz na ten komentarz

  3. Milka #2594239 | 188.146.*.* 4 paź 2018 13:18

    Brawo dla Pani Danusi

    Ocena komentarza: warty uwagi (12) odpowiedz na ten komentarz

  4. lila #2594307 | 213.76.*.* 4 paź 2018 15:17

    z całego serca życzę Pani dobra od innych ludzi....

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

  5. To #2594243 | 83.238.*.* 4 paź 2018 13:24

    smutne....ale prawdziwe. Ech ludzie potrafią być gorsi od zwierząt.

    Ocena komentarza: warty uwagi (11) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (6)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5