Mazury pachnące marzeniami

2018-09-16 12:00:00(ost. akt: 2018-09-18 14:00:59)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Spełniło się największe marzenie Małgorzaty Manelskiej. W lipcu została wydana jej powieść „Zapach Mazur”. Z autorką rozmawiamy o kulisach powstania książki, bohaterach oraz miejscach, w których toczy się akcja.
— Niedawno ukazała się Pani książka „Zapach Mazur”. O czym opowiada powieść?
— Fabuła toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych: współcześnie na Mazurach oraz w czasie II wojny światowej w Prusach Wschodnich. Bohaterkami książki są dwie kobiety mieszkające w dwóch różnych zakątkach kraju, niemające pojęcia o swoim istnieniu. Pewnego dnia ścieżki obu pań, Gertrudy Skrockiej i Julianny Skrockiej, łączą się w jedną drogę. Tworzy się między nimi niewidzialna więź, która łączy pogmatwane losy obu kobiet. Dziewięćdziesięcioletnia Truda opowiada Julce historię swojego życia w Prusach Wschodnich. Mówi o szczęśliwym dzieciństwie, dramacie wojny, trudnych wyborach, śmierci, człowieczeństwie, tajemnicach rodzinnych. „Zapach Mazur” to nie tylko obraz wojny i cierpienia, to także miłość, nawiązanie do regionalizmów, to bogactwo mazurskich lasów i wód.

— Czy mogłaby pani w kilku słowach opowiedzieć nam, kim tak naprawdę jest Małgorzata Manelska?
— Prywatnie jestem matką dorosłej Ady, żoną Jarka, opiekunką suni Melki, która jedenaście lat temu trafiła ze schroniska do naszej rodziny. Zawodowo pracuję jako oligofrenopedagog z dziećmi i młodzieżą niepełnosprawną intelektualnie w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Szczytnie. Czytam, czasem podróżuję, zwiedzam, spaceruję po lesie, piję kawę z przyjaciółkami…

— Mieszka pani w Szczytnie. Czy akcja powieści dzieje się również w tym mieście? Czy możemy w niej odnaleźć znajome miejsca, a może i znajome osoby?
— Tak, w Szczytnie mieszkam od urodzenia. Lubię to nasze małe miasteczko. Na przestrzeni lat widzę zachodzące w nim zmiany, które bardzo mnie cieszą. Nasze Szczytno jest oczywiście obecne w „Zapachu Mazur”. Czytamy w książce o naszym zamku, jeziorach, ścieżce rowerowo-pieszej, kocich łbach przy budynku sądu, figurkach Pofajdoków. Jeśli zaś chodzi o znajome osoby, to nie odważyłam się do nich nawiązać. Nie każdy życzy sobie, aby o nim pisano w książce. Mogę jednak zdradzić, że w mojej drugiej powieści umiejscowiłam znane osoby ze Szczytna. Ale nie zdradzę kogo…
Oprócz Szczytna czytelnik odnajdzie w książce współczesny Olsztyn i jego Stare Miasto, wojenny Biskupiec, Dymer i Labuszewo, no i oczywiście współczesne Dźwierzuty. Tajemnicą jest tu miejscowość, w której mieszka Truda. To Barwiny, miejscowość, którą stworzyłam sobie na potrzeby tej książki. Miejscowość jakich wiele na Mazurach. Z jeziorem, lasem, jednym sklepem, problemami społeczności lokalnej.
Kiedy książka ukazała się w wersji papierowej, pewnego dnia wyguglałam sobie Barwiny. I cóż się okazało? Istnieje taka wieś na Warmii, w okolicach Gietrzwałdu. To taki mały zbieg okoliczności. Mam jednak nadzieję, że mieszkańcy tych prawdziwych Barwin nie mają mi tego za złe.

— Co panią skłoniło do tego, żeby zostać pisarką?
— Wydaje mi się, że jeszcze nią nie zostałam. Ale kiedy wydam kolejną książkę, kto wie, może zostanę.

— Kto obudził w pani miłość do literatury?
— Odkąd tylko pamiętam, w mojej rodzinie zawsze widziałam czytające osoby. Dziadek, moja mama, siostry… Mąż również czyta, córka też.

— Skąd pomysł na taką właśnie powieść?
— Cóż, temat drugiej wojny światowej nie jest mi obcy. Czytałam wiele opracowań z tego zakresu. Zawsze chciałam napisać książkę, ale jakoś inne rzeczy były ważniejsze. Pierwsze próby pisarskie miałam już w szkole podstawowej, ale oczywiście nie ujrzały one światła dziennego. Długo myślałam nad tematem książki, aż w końcu dotarło do mnie, że myśl przewodnia jest w mojej rodzinie, a konkretnie w osobie mojego dziadka, który podczas wojny był robotnikiem przymusowym w Prusach Wschodnich. Dziadek był uczestnikiem kampanii wrześniowej, później trafił do bauera na roboty. O dziwo, trafił do dobrych ludzi, takich, którym z Hitlerem było nie po drodze. O tym, jakimi ludźmi byli gospodarze dziadka, świadczyć może choćby to, że po wojnie, aż do lat siedemdziesiątych XX wieku, dziadkowie utrzymywali z tymi ludźmi kontakty.

— „Zapach Mazur” porusza wiele trudnych tematów, takich jak wojna, cierpienie, samotność. Czy historia Gertrudy Skrockiej jest prawdziwa?
— Taka historia mogłaby być prawdziwa. Kobiet, a właściwie dziewczyn takich jak Gertruda i jej rodzina, było w czasie wojny wiele. Były świadkami tragedii rodzinnych, podejmowały trudne życiowe decyzje, żyły w strachu. A przecież chciały kochać, pracować, śmiać się. „Zapach Mazur” to przede wszystkim historia ludzi, z ich słabościami i problemami. Pokazująca ich zwykłe ludzkie oblicze, zarówno to dobre, ale też to ciemne, mroczne.

— To pani pierwsza książka. Czy możemy spodziewać się następnej?
— W związku z tym, że „Zapach Mazur” ma dobre recenzje, czytelnicy bardzo chętnie go czytają, postanowiłam napisać jego kontynuację pod tytułem „Barwy Mazur”. Będą to dalsze losy bohaterów. Mogę zdradzić, że proces pisania jest już bardzo zaawansowany.

— Czym lub kim inspirowała się pani podczas pisania powieści?
— Cóż, Szczytno jest miastem wspaniałych ludzi. Nie możemy narzekać na pustkę wśród twórców i artystów, wśród których są pisarze. Wydaje mi się, że chyba troszkę zainspirowała mnie do pisania Grażyna Mączkowska. Byłam na jej pierwszym spotkaniu autorskim i… urzekła mnie swoim ciepłem i osobowością. Pomyślałam sobie wtedy, że może warto wrócić do swoich marzeń z wczesnych lat szkolnych. Wróciłam.

— Jak się pani czuje, widząc na półkach w księgarniach i bibliotekach swoją książkę?
— Niezaprzeczalnie jest to cudowne uczucie. Kiedy książka była w redakcji, miałam ogromne wątpliwości, czy dobrze robię, wydając ją. Uważam, że publikując książkę, autor trochę pokazuje swoją duszę, swoje „ja”, uzewnętrznia uczucia, które dziś tak skrzętnie są skrywane. Nie każdy nas to lubi. Jednak teraz, z perspektywy dwóch miesięcy, od kiedy wersja papierowa książki jest dostępna, uważam, że zrobiłam słusznie. Kiedyś, gdy przyjdzie na mnie czas rozstać się z tym światem, coś po mnie zostanie. Słowo drukowane. Wiadomo, ono przetrwa.

Joanna Karzyńska


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Komentarze (2) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. chłop #2582072 | 94.254.*.* 17 wrz 2018 09:56

    Czytałem i mimo, że nie jest to mój ulubiony gatunek literacki, to bardzo podobała mi się ta powieść. Fajnie, lekko napisana, czyta się bardzo przyjemnie. Czeka na drugą część.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Megi #2582501 | 2.219.*.* 17 wrz 2018 19:40

    Jeśli już to druga część powinna zawierać jeśli chodzi o ludzi na stanowiskach wyższych,jak niszczą im życie itp., a ziemia jest dla wszystkich mam coś nie coś jak to się kogoś niszczą, a zwłaszcza nieletnie dziecko, ktòre kocha Polskę ,ale zabroniono im tu mieszkać, nawet wyłudzając pieniądze od nich. Pa.

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5