Przez 56 lat żyła bez dowodu

2018-07-29 18:42:38(ost. akt: 2018-07-29 18:50:44)
Pani Ewa: — Spotkałam na swojej drodze Adrianę Porowską, która z pracownikami pomogła mi przetrwać trudne chwile

Pani Ewa: — Spotkałam na swojej drodze Adrianę Porowską, która z pracownikami pomogła mi przetrwać trudne chwile

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Pani Ewa ma 56 lat i, jak sama mówi o sobie, "lubiła sobie zawsze wypić". Od prawie 30 lat jest bezdomna. Nigdy nie miała Peselu ani żadnego dokumentu. Dopiero kilka dni temu, 20 lipca, kobieta odebrała swój pierwszy dowód osobisty.
Koleje życiowe nie zawsze układają się po naszej myśli. Czasem wystarczy jedna chwila, by zmieniło się całkowicie nasze życie. Bezdomna od kilkudziesięciu lat jest pani Ewa, która w świetle prawa i urzędów nie istnieje. Nie ma dokumentów, pracy, mieszkania, ubezpieczenia... W wieku prawie 60 lat wyrobiono jej pierwszy dowód osobisty.
— Mam dziś 56 lat, a za sobą bagaż przeróżnych doświadczeń, które większość osób może oglądać jedynie na filmach — rozpoczyna swoją historię pani Ewa. — W wieku 17 lat uciekłam z rodzinnego domu i trochę pomieszkiwałam u znajomych, ale od kilkunastu lat jestem bezdomna. Moim domem jest dworzec. Takie życie, jak moje, to koszmar, którego nie życzę nikomu, nawet najgorszemu wrogowi. Odczułam to mocno na własnej skórze — mówi.
W rodzinnym domu pani Ewy była bieda i alkohol. Nieprzespane noce, ciągły strach przed pobiciem i złością, powodowały, że kobieta zaczęła uciekać na ulicę. Nie chciała patrzeć na bójki i słuchać wyzwisk. Myślała, że w końcu wyrwie się z tego koszmaru i ułoży sobie życie.
— Wpadłam w złe towarzystwo. Niektórzy uciekali od problemów rodzinnych, szukając ukojenia w papierosach i alkoholu. Jak się człowiek napił, to nie myślał... zapominał o problemach — opowiada. — Do Warszawy przyjechałam szukać lepszego życia w 1989 roku... W przyszłym roku będzie 30 lat, jak tu się tułam.
Początkowo nocowała gdzieś u znajomych, w różnych melinach, jednak przyszedł czas, że kobieta znalazła się na ulicy. I jak mówi, najgorsza była pierwsza noc. I myśl, że jest się bezdomnym, że nie ma się już domu. Z czasem człowiek pozbywa się uczuć i najważniejsze staje się to, by coś wypić i zapomnieć. W takim ciągu mija czasem wiele lat... Nawet kilkadziesiąt.
Pani Ewa nie ukrywa, że wiele razy była głodna. Żebrała, grzebała w śmietnikach, w skrajnych sytuacjach nawet kradła. Nie myślała o konsekwencjach. Była w potrzebie, więc nie liczyło się, jak zdobędzie pieniądze, tylko to, aby jak najszybciej je mieć.
— Wielu ludzi postrzega bezdomnego tylko jako alkoholika, osobę, która nigdy nie chciała pracować — tłumaczy kobieta. — To strasznie krzywdzący stereotyp. Czasem wystarczy splot tragicznych wydarzeń, człowiek ląduje na bruku i bardzo ciężko mu się podnieść. Przez te lata tułaczki poznałam wiele różnych historii i wiem, że każdy może stać się bezdomnym. Bogaty czy biedny, wykształcony czy nie... Czasem wystarczy jedna zła decyzja czy splot wydarzeń, by człowiek znalazł się na dnie.
Pani Ewa kilkakrotnie zgłaszała się do ośrodków pomocy, podejmowała leczenie i po jakimś czasie wracała znów na ulicę. Łamała regulaminy w schroniskach dla bezdomnych. Głównym powodem był m.in. alkohol.
— Nie miałam ani Peselu ani nic — opowiada kobieta. — Tyle lat włóczęgi spowodowało, że nie był mi potrzebny. Nawet jak policja, straż miejska czy pracownicy opieki społecznej mnie gdzieś zatrzymywali i chcieli, żebym pokazała dokumenty, to mówiłam, że nie mam i jakoś nigdy nikt nie zaproponował mi, że mi pomoże wyrobić dowód — dodaje.
— Wiele razy chciałam wrócić do normalnego życia, ale alkohol był silniejszy niż moje postanowienia — opowiada pani Ewa. — Wielokrotnie widziałam pogardliwe spojrzenia ludzi, gdy żebrałam. Śmierdziałam, bo bywało, że i po kilka tygodni człowiek się nie mył. Ale jak się wypiło, to nic nie przeszkadzało. Od trzech lat odwiedzam Kamiliańską Misję Pomocy Społecznej. To takie jedyne miejsce w Warszawie, gdzie bezdomnych traktuje się jak ludzi. Tu nikt mnie nie oceniał, a pierwsze pytanie, jakie padło, to czy jestem głodna i czego potrzebuję. Tu spotkałam dyrektorkę placówki Adrianę Porowską, która wraz z pracownikami pomogła mi przetrwać trudne chwile. Dzięki nim nie zamarzłam w zimę, a teraz pomogli mi wyrobić dowód, załatwiają ubezpieczenie, zabrali mnie do lekarza. Po raz pierwszy od wielu lat czuję się człowiekiem i wierzę, że uda mi się wrócić do normalności. Chciałabym bardzo. Mam w Częstochowie rodzinę, nie widziałam ich kilkadziesiąt lat, może tam znajdzie się dla mnie miejsce w jakimś schronisku czy innej placówce? Czasu nie cofnę ale może te lata, które jeszcze są przede mną mogę przeżyć godnie. Starczy już tej tułaczki...

Komentarze (15) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Jasio #2564367 | 88.156.*.* 26 sie 2018 22:47

    A teraz świadczenia + z naszych podatków.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Ojej #2545842 | 84.62.*.* 30 lip 2018 13:43

    ale twarz zniszczona.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. xxxx #2545785 | 79.184.*.* 30 lip 2018 11:27

      MOPS ją zmusiła aby sobie dowód wyrobiła. Teraz następna będzie żyła na koszt głupiego społeczeństwa !!!!xov

      Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. G #2545777 | 83.6.*.* 30 lip 2018 11:01

        Coś wspaniałego być skatalogowanym i otrzymać swój Własny numerek. Prawdziwa wolność. Teraz będzie mogła Otrzymać mandat na swoj PESEL.

        Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

        1. dddd #2545740 | 155.136.*.* 30 lip 2018 09:34

          Pytanie po co???

          Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

        Pokaż wszystkie komentarze (15)
        2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5