"Zabiłem człowieka. Do dziś mam przed oczami jego zakrwawioną twarz i swoje buty ociekające krwią" [HISTORIA]

2018-03-09 18:00:40(ost. akt: 2018-03-09 10:59:54)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

To była bójka na wiejskiej zabawie. Nie pierwsza, ale tym razem ostatnia w życiu Dariusza spod Szczytna. Zginął w niej 26-letni chłopak. — Do dziś mam przed oczami jego zakrwawioną twarz i swoje buty ociekające krwią — mówi 40-latek.
Nigdy nie byłem typem spokojnego, ułożonego i grzecznego chłopca — rozpoczyna swoją „spowiedź” Dariusz. — Mama mi zawsze mówiła, że od małego były ze mną same problemy. Siostra zawsze była dobrą uczennicą, pomagała w domu, a mi w lekcjach, których strasznie nie lubiłem. Ciągnęło mnie na podwórko, do kolegów, więc czasu na odrabianie prac domowych nigdy nie miałem. To siostra albo mama robiły to za mnie. Ojciec to też dobry człowiek, może nawet lepszy nawet od matki. Każdemu nieba by przychylił, ale ja przez wiele lat tego nie doceniałem i przysparzałem im coraz to nowych zmartwień — nie ukrywa. O takich się mówiło i mówi: niezłe z niego ziółko.


Darek dla odmiany nie chciał się uczyć, więc z trudem ukończył szkołę zawodową w Szczytnie. Do pracy też się jakoś nie kwapił. Przez trzy lata po zakończeniu nauki szukał sobie zajęcia, które by mu odpowiadało. Nie martwił się niczym, bo nie musiał. W domu zawsze czekał i ciepły posiłek, i czyste łóżko, i — jakby tego było mało — kieszonkowe od rodziców i dziadków.

— Tak naprawdę to tylko spotykałem się z kolegami, miewałem dziewczyny i chodziłem na imprezy — opowiada Darek.

I konstatuje: — A wiadomo, że jak są imprezy, to jest i alkohol, są jakieś skręty czy nawet narkotyki.

— Nie brałem dużo — zastrzega. — Nawet mogę powiedzieć, że rzadko, ale od alkoholu i kobiet nie stroniłem. A jak człowiek wypił to czasem jakaś bójka się wywiązała, szczególnie jak po niektórych wioskach się jeździło. Tak, tam najczęściej były rozróby. W ruch szły sztachety i wszystko, co było pod ręką.
Darek poczuł się prawdziwym królem życia, kiedy rodzice na 20. urodziny kupili mu auto. Zmobilizował się i zrobił prawko. Teraz rodzice nie tylko musieli zapewnić synowi wikt i opierunek, ale jeszcze tankować mu paliwo. Chłopak nawet już nie próbował udawać, że szuka jakiegoś zajęcia. Znikał z domu na całe noce, a w dzień odsypiał balangi.

— I wszystko jakoś się kręciło. Aż do tej feralnej soboty. To były wakacje, a w naszej wiosce była jakaś impreza — pamięta Darek. — Spotkaliśmy się u mnie w domu, wypiliśmy sporo i postanowiliśmy pójść „zapolować” na dziewczyny. Nie pamiętam już dokładnie, jak to się stało, że zaczęliśmy się szarpać z jakimiś kolesiami. Wyszliśmy na jezdnię... Ich było trzech, nas jakoś tak dziesięciu. Nie mieli szans.


Dopiero ktoś zaczął mnie odciągać i kazał uciekać, bo w oddali słychać było odgłos policyjnych syren. Rano obudziłem się z potwornym kacem, ale kiedy mój wzrok padł na buty, w jednej chwili oprzytomniałem. Zaschnięta krew pokrywała całe glany.
Dwa dni później w radiu Darek usłyszał komunikat, ze chłopak zmarł w szpitalu i do śmierci nie odzyskał przytomności. Oczywiście tylko kilka dni zajęło policji dotarcie do uczestników bójki. Wszyscy zostali oskarżeni o pobicie. Po około roku dostali wyroki — 1,5 roku w zawieszeniu.


Darek zamieszkał w Olsztynie i zaczął pracować jako mechanik pojazdów. Zerwał kontakt ze swoimi kolegami, rzadko odwiedzał rodziców, a gdy już przyjeżdżał w rodzinne strony, szedł na grób zakatowanego przez niego chłopaka.
Od bójki minęło kilka lat. Darek poznał miłość swojego życia. Zamieszkali razem. Po roku Aneta, partnerka Darka, zaszła w ciążę i po 9 miesiącach urodził im się syn.


I wtedy przyszła mi do głowy myśl, że to przecież kara... kara za to, że innym rodzicom odebrałem ukochane dziecko. Dopiero w tym momencie dotarło do mnie, że jestem kim...? Zwykłym mordercą. Poszedłem do kościoła i poprosiłem księdza o rozmowę.

Ten dzień zmienił życie Darka o 180 stopni. Dziś to już nie ten sam człowiek. Sam przyznaje, że gdyby nie rodzina, pewnie popełniłby samobójstwo. Cały czas leczy się, spotyka z psychiatrą.

— Mój syn przeżył, tamtemu chłopakowi nie dałem szansy. Muszę żyć z tą świadomością — mówi ze smutkiem. — Czasem patrząc w oczy mojemu synowi, zastanawiam się, czy gdy kiedyś się dowie, co zrobiłem, będzie mi w stanie wybaczyć. Chciałbym kiedyś zebrać siły i pojechać do matki tamtego chłopaka. Przeprosić ją i prosić o wybaczenie... Choć to chyba zbyt śmiałe oczekiwanie, bo jak można wybaczyć zabójcy swojego dziecka. Ja bym nie wybaczył, bo wiem, że dziecko to największy skarb.

Zostałem honorowym dawcą krwi, zgłosiłem się do bazy dawców szpiku i organów. Wiem, że swojej winy nigdy nie zmażę. Staram się swojego syna wychować na dobrego człowieka. Nie przechodzę obojętnie obok żadnego potrzebującego. Ale wiem, że do końca życia nie naprawię tego, co kiedyś zrobiłem. I muszę z tym żyć...
JK

Komentarze (62) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. kat #2457972 | 83.9.*.* 9 mar 2018 18:11

    Poczekaj, poczekaj. Mam nadzieję, że karma wróci i tak łatwo ci nie pójdzie.

    Ocena komentarza: warty uwagi (20) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Ja #2457975 | 188.146.*.* 9 mar 2018 18:17

      Już dawno powinien wisieć

      Ocena komentarza: warty uwagi (21) odpowiedz na ten komentarz

    2. OLs #2457987 | 81.190.*.* 9 mar 2018 18:38

      1,5 roku w zawieszeniu za zakatowanie chłopaka????

      Ocena komentarza: warty uwagi (32) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Jaśniepan #2457989 | 213.76.*.* 9 mar 2018 18:39

        Sumienie ruszyło ? Na forum zbawienia nie znajdziesz.

        Ocena komentarza: warty uwagi (22) odpowiedz na ten komentarz

      2. Suchy #2457999 | 188.146.*.* 9 mar 2018 18:44

        Żałosne żeby przedstawiać bandytę w takim świetle... co to w ogóle za wyrok 1.5 roku w zawiasach ?!?

        Ocena komentarza: warty uwagi (35) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (62)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5