Boże Narodzenie to święto dobra i miłości. Niech talerz pozostawiony dla wędrowca nie będzie tylko pustym symbolem

2017-12-23 16:01:08(ost. akt: 2017-12-23 00:07:29)

Autor zdjęcia: Archiwum GO

Trudno w to uwierzyć, ale są wśród nas ludzie, którzy starają się nie zauważyć nadchodzących świąt. Drażnią ich migające światełka, kolędy wywołują łzy, a zapach choinki czy świątecznego ciasta przywołuje bolesne wspomnienia.
Święta Bożego Narodzenia tuż, tuż... Święta, które wyzwalają w nas pozytywne uczucia... Dekorujemy mieszkania, po domu roznosi się zapach potraw, a wszędzie panuje radosny nastrój. Wigilia - dzień tak wyczekiwany i jakże inny od wszystkich. Stół wigilijny ma w tym dniu w sobie coś uniwersalnego. I nie tylko dlatego, że zasiadają do niego w naszym kraju niemal wszyscy ludzie. I nie ma w nim miejsca na podziały, na przynależność partyjną czy społeczną. Wierzący i niewierzący, po prostu praktycznie każdy. A jeśli nawet słyszymy o takich, którzy zasiąść do niego nie mogą to oczywiście wzbiera w nas litość i współczucie. Wigilia w naszym kraju to taki czas, kiedy nikt nie powinien być sam. Z tego założenia wziął się również tak ważny symbol pustego miejsca przy stole pozostawionego dla niespodziewanego wędrowca. Nasz stół wigilijny powinien być pełen radości wypływającej z faktu przyjścia Boga na ziemię. Niech w ten dzień nie będzie nieobecnych i „wykluczonych”, a tradycyjnie pozostawione wolne miejsce niech nie będzie tylko pustym symbolem. Przecież wokół nas tak wielu samotnych, opuszczonych potrzebujących. Może właśnie wigilijny wieczór powinien stać się wieczorem jedności. Gromadzimy się przy stole, aby radować się z przyjścia Jezusa, a On przychodzi do wszystkich bez wyjątku. Czy zatem jest przy naszym stole miejsce dla naszych oponentów? Dla tych, których nie lubimy i z którymi się nie zgadzamy? Dla tych, których znamy, lecz udajemy, ze ich nie ma. Wolimy ich nie widzieć. A oni są... i z pustych mieszkań często przez łzy spoglądają w okna domów, w których rodziny zasiadają do wspólnej kolacji. Nie pozwólmy by w ten niezwykły dzień nasza sąsiadka czy sąsiad, starszy człowiek lub pozbawiony rodziny, spędzał samotnie ten czas. Niech puste miejsce po prostu zajmie inny człowiek...

To już drugie samotne święta pani Ewy ze Szczytna. Tyle właśnie czasu minęło od śmierci jej męża, z którym przeżyła 41 szczęśliwych lat. Dzieci nie mieli. Mieli za to przyjaciół, ale ci spędzają święta ze swoimi rodzinami. Święta przywołują wspomnienia - czas spędzony z mężem. Pani Ewa nie chce nikomu psuć świątecznego nastroju swoją osobą, ale marzy o towarzystwie. Mimo to zostanie sama w domu. Nikt jej nie zaprosił. Ugotuje barszcz i usmaży rybę. Zakupi symboliczny kawałek makowca. Choinki nie ubiera. Poczyta książkę. Nie włączy telewizora, żeby nie słuchać kolęd i nie oglądać kolorowych reklam. Pójdzie na pasterkę. Pewnie znów będzie płakała, ale nie tak bardzo jak podczas pierwszych świąt, bo chociaż czas nie leczy ran, to je zabliźnia.
- Dla osoby samotnej to bardzo trudny i bolesny czas - zwierza się pani Ewa. - Wszędzie wokół kolędy, radosne przygotowania, swiąteczny pośpiech. A ja? Nie mam dla kogo szykować potraw, robić prezentów i ubierać choinki. Mam imieniny w święta ale o nich też nie chcę myśleć, bo nikt o tym nie pamięta. Jeszcze jak żył mąż to było inaczej. Bóg nie obdarzył nas potomstwem, zostałam sama jak kołek. W normalne dni to czlowiek pójdzie do sklepu, do parku czy biblioteki i z kimś porozmawia. W święta wszystko jest zamknięte i jestem skazana na samotność - dodaje ze łzami w oczach.
Pan Kazimierz też będzie sam. Żona zmarła ponad 12 lat temu. Dzieci mieszkają za granicą. —Na pierwsze święta po śmierci żony, dzieci przyleciały do kraju. Ja na kolejne święta poleciałem do USA. Potem przez kilka lat byłem sam, bo rodziły się wnuki. Nigdy się nie skarżyłem, ale przyznam się, że wolałbym wymazać te święta z pamięci. Nie ma się człowiek do kogo odezwać ani opłatkiem przełamać. Dobrze, że mam psa, to sobie razem siedzimy w te święta. Często biorę do ręki album ze zdjęciami i wspominam. Niejedna łza wtedy poleci... W tym roku znów dzieci nie przylecą, a to praca, a to nie mają urlopu. Zapraszali mnie do siebie, ale nie pojadę, źle się czuję.
Pan Kazimierz nie ukrywa, że nie lubi Bożego Narodzenia. — Kiedyś jak żyła żona, rodzice i teściowie, a dzieci były małe, to w święta było gwarno i wesoło. Dziś jest cicho i smutno. Tylko mój piesek Gacuś spędzi ze mną ten czas.
Pan Kazimierz tradycyjnie w Wigilię odwiedzi żonę na cmentarzu. Na kolację kupi kilka pierogów, barszcz z torebki i jakąś rybę. Nie opuści też pasterki, bo to była ich tradycja. A potem będzie czekał, aż się skończy cały ten świąteczny zgiełk. - Dzieciom mówię, że spędziłem święta u znajomych albo dalszej rodziny, by ich nie martwić. Nie odbieram nawet w Wigilię od nich telefonu, bo pewnie nie mógłbym nic powiedzieć z tego żalu.
Andrzej też spędzi samotne święta. I choć ma dopiero 31 lat to życie go nie rozpieszczało. Rodzice zmarli młodo. Andrzej miał wtedy 24 lata... i od tamtej pory jest sam. - Nie mam rodzeństwa, a rodzice nie żyją. Nikt z dalszej rodziny nie interesuje się co robię w święta. Przyznaję, że chciałbym przespać ten czas. Obejrzę telewizję, wypije kilka piw i pójdę spać - mówi. - Przykro jak się idzie a w oknach widać jak ludzie zasiadają rodzinnie za stołami. Pamiętam taką wigilię jak byłem dzieckiem, gdy pod choinką znalazłem upragniony model samolotu do składania. Całą rodziną siedzieliśmy na dywanie i składaliśmy samolot. To był piękny czas. Chciałbym kiedyś mieć dzieci, przynajmniej dwójkę, żeby nigdy nie były same. Samotność to straszna trwoga, szczególnie w świąteczny czas - zapewnia.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5