Ich nowy dom ktoś oblał farbą

2017-11-21 08:36:01(ost. akt: 2017-11-22 09:41:02)
Pani Lidia (w środku) z córkami oraz Joanną Liszowską (druga z lewej) i Katarzyną Dowbor (pierwsza z prawej)

Pani Lidia (w środku) z córkami oraz Joanną Liszowską (druga z lewej) i Katarzyną Dowbor (pierwsza z prawej)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Czasami jest tak, że szczęście jednych bywa solą w oku innych. Tak właśnie zdarzyło się w Szczytnie, kiedy po wizycie ekipy programu „Nasz nowy dom” ktoś zniszczył elewację remontowanego budynku pani Lidii i jej rodziny.
Pani Lidia ze Szczytna dwa lata temu zgłosiła się do telewizyjnego programu „Nasz nowy dom”. Kobieta samotnie wychowuje dwie córki: trzynastoletnią Darię oraz osiemnastoletnią niepełnosprawną Małgosię. Przez wiele lat mieszkały na 28 metrach kwadratowych w trudnych warunkach, bez kuchni i łazienki, w której mogłyby się wykąpać.

W programie Polsatu widzowie mogą zobaczyć, jak w ciągu kilku dni można gruntownie wyremontować dom, a tym samym odmieniając komuś życie. W programie udział biorą rodziny, które znalazły się w trudnej sytuacji życiowej i mieszkaniowej.

Na czas remontu rodzina przenosi się do hotelu, a producenci przygotowują dla nich niespodzianki, które umilają im czas oczekiwania na powrót do domu. W tym samym czasie ekipa budowlana pod przewodnictwem Katarzyny Dowbor, a także architekta i kierownika budowy przystępuje do remontu. W finale odcinka widzimy powrót rodzin do odremontowanych domów.

Katarzyna Dowbor i jej ekipa podjęli się remontu domu pani Lidii. W sierpniu pojawili się w Szczytnie. W ciągu pięciu dni małe mieszkanie zyskało nowy wygląd i stało się funkcjonalne.

— Podjęłam wiele prób, aby poprawić warunki mieszkaniowe moich dzieci. To przede wszystkim dla nich chcę lepszego życia — mówi w rozmowie z nami pani Lidia. — Nie rozumiem, dlaczego nasze szczęście tak denerwuje ludzi... Przecież mógł się zgłosić każdy, kto spełniał warunki tego programu. Mi się to udało, ale to nie powód do aż takiej zazdrości, zawiści czy wręcz nienawiści — dodaje.

Prowadząca program Katarzyna Dowbor była zdziwiona sytuacją, kiedy nikt z sąsiadów ani mieszkańców nie zgłosił się do pomocy ekipie. — Niestety, jest mi bardzo przykro, bo zawsze przychodzi tłum ludzi, którzy pytają, czy mogą pomóc, a tu nie udało mi się nikogo znaleźć — mówiła Katarzyna Dowbor.

Ale to nie koniec przykrych doświadczeń rodziny pani Lidii. — Kilka dni po wyjeździe ekipy ktoś oblał niebieską farbą elewację domu. Wieczorami ktoś rzucał kamieniami do okien, pukał, a nawet zdarzało się, że obcy ludzie chcieli wejść do środka i obejrzeć wnętrze naszego mieszkania — mówi kobieta.

I dodaje: — Starałyśmy się nie reagować i nie wychodzić z domu. Cieszyłyśmy się, że w końcu mamy normalny dom. Nie mamy tu basenu ani żadnych cudów. Mamy to, co każda rodzina posiada w swoim domu. Możemy w końcu jadać razem posiłki, wykąpać się i coś ugotować. W końcu przezwyciężyłyśmy te ciężkie czasy. Dziękuję ekipie programu „Nasz nowy dom”. W takich sytuacjach sprawdza się przysłowie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Powoli wracamy do normalności, mam nadzieję, że wkrótce ustaną wszelkie komentarze o nas. Najgorsze są te przykre na profilach społecznościowych. Chciałabym, aby ludzie już przestali i pozwolili nam zacząć normalnie żyć i funkcjonować. Nikt tak naprawdę nie wie, w jakich warunkach mieszkaliśmy i jak długą drogę musiałyśmy przejść, by cieszyć się z tego remontu.

A dlaczego mieszkańcy nie przyszli pomóc? — pytamy.

— Cóż, to świadczy o ludziach. Ja dziękuję Bogu za to, co mamy, i wierzę, że zła karma wraca... A w naszym wyremontowanym domu znalazło się miejsce dla kolejnego kota, który przybłąkał się po programie. Wszyscy dostaliśmy iskrę nadziei na lepsze jutro — odpowiada pani Lidia.

jk

Ze względu na dużą liczbę komentarzy łamiących regulamin możliwość komentowania tego artykułu została wyłączona.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5