Pojechał na trening, zgarnął złoto

2017-09-29 10:12:09(ost. akt: 2017-09-30 16:49:52)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Przed publicznością zgromadzoną 23 września w ostródzkim amfiteatrze swoje narodziny miał nowy biegowy cykl - Maraton Mazur Zachodnich. I choć na starcie pojawiło się wielu doświadczonych zawodników, to gospodarze tym razem musieli obejść się smakiem: złoto zgarnął utytułowany Rafał Kot ze Szczytna.
Trasa inauguracyjnego maratonu wiodła z Ostródy aż do Iławy. Początkowe kilometry trasy prowadziły przez malownicze tereny położone nad jeziorem Drwęckim, a kończyły się równie pięknymi widokami rozpościerającymi się nad jeziorem Jeziorak. W imprezie wzięli również przedstawiciele lokalnych władz, choć... tylko połowicznie.

- Fajna inicjatywa, która ma moje całkowite poparcie. Stanąłem na starcie, ale mój udział był tylko symboliczny, ponieważ swój bieg skończyłem przy moście kolejowym - stwierdził Czesław Najmowicz, burmistrz Ostródy.

Pozostali nie mogli jednak liczyć na taką taryfę ulgową. Nie dość, że musieli co do metra pokonać królewski dystans maratonu, to obowiązywał ich pięciogodzinny limit czasowy. Zapisujący się coraz większymi literami w historii polskich biegów długodystansowych Rafał Kot (Jurund Szczytno) nie potrzebował jednak aż tak wiele. Popularny "Góral z Mazur" przekroczył linię mety z czasem 3:05:44, dzięki czemu zostawił konkurencję daleko w tyle, a na jego szyi zawisł zasłużony złoty medal. Co ciekawe - tego dnia żaden z uczestników "nie odpadł", choć ostatni ukończył bieg niespełna 2 minuty przed końcem czasu.

- Ten bieg był dość kameralny, ale organizacja i sama trasa... po prostu rewelacja! Jestem pewien, że ten cykl ma przyszłość - przekonuje szczytnianin.
- Prawdę mówiąc podchodziłem do tego maratonu typowo treningowo. Chciałem sprawdzić czy zostało mi coś z szybkości po tym bardzo intensywnym sezonie ultramaratonów górskich. Jak się okazało: nie jest najgorzej - dodaje skromnie Rafał Kot.

- Tempo było bardzo spokojne. Do 17. kilometra celowo się nie wychylałem. Wówczas jednak zawodnik przewodzący stawce zaczął zwalniać. Stwierdziłem wówczas, że będę po prostu biegł swoje i go wyprzedziłem, by zrealizować cel i ukończyć bieg w czasie ok. 3:05-3:10. A że przy okazji udało się wygrać... - podsumowuje z uśmiechem, wzruszając ramionami biegacz spod bandery szczycieńskiego Jurunda, którego najbliższe tygodnie zapowiadają się naprawdę pracowicie.

W najbliższy weekend "Góral z Mazur" zmierzy się z Górskim Maratonem Ślężańskim, kolejnego tygodnia z Ultramaratonem Bieszczadzkim, a następnie ze słynną "Łemkowyną" (na dystansie 150 km) i Biegiem na Kasprowy Wierch.

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5