Biegowi muszkieterzy. Góry im niestraszne!

2017-08-07 10:28:59(ost. akt: 2017-08-07 13:53:42)

Autor zdjęcia: archiwum prywatne

Rafał Kot, Bartosz Kojro i Michał Piotrowski mają pełne prawo po 20-23 lipca zwać się biegowymi muszkieterami. Reprezentanci klubu Jurund Szczytno wzięli udział w Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich, czyli jednej z najbardziej wymagających imprez biegowych w naszym kraju.
Organizowane w okolicy malowniczego Lądka-Zdroju (powiat kłodzki) święto górskich biegów długodystansowych przyciągnęło śmiałków nie tylko z Polski, ale i z najróżniejszych zakątków Europy. Nie każdy z nich naturalnie aspirował do miana ultramaratończyka, dlatego też przygotowano łącznie 7 oddzielnych startów: 10 km, 21 km, 41 km, 68 km, 110 km, 130 km i 240 km.

Gotowość bojową do zmierzenia się z 68 kilometrami zgłosił 22 lipca Michał Piotrowski. Pochodzący ze Świętajna zawodnik trasę Ultra Trail pokonał w czasie 8:27:36. Imponujący wynik dał mu 23. lokatę wśród 219 uczestników, którym udało się dotrzeć do mety (kilku dziesiątkom zaprawionych biegaczy ta sztuka się nie udała).

- Wynik mógłby być pewnie lepszy, ale i tak jestem bardzo zadowolony. Zwłaszcza, że było to moje pierwsze prawdziwe "ultra". Wcześniej udało mi się pokonać już trzy górskie pólmaratony, ale to jednak nieco inny kaliber wyzwania i podczas tej imprezy wiele rzeczy mnie zaskoczyło - mówi Michał Piotrowski.

Poprzeczka - choć zawieszona wysoko - za sprawą Bartosza Kojro powędrowała jeszcze wyżej. Popularny "Narvany" postanowił wystartować bowiem w wyścigu na 110 km.

- Moim marzeniem jest po prostu ukończyć ten bieg. Nic więcej - przekonywał chwilę przed startem jeden z najbardziej doświadczonych biegaczy w naszym regionie. Przyjęte przez niego wyzwanie miało ponadto dodatkowy aspekt. Było drugą próbą złamania trzycyfrowej bariery kilometrów w biegu górskim i stanowiło jednocześnie swoisty "rewanż" za zeszłoroczne niepowodzenie w Krynicy. Do pokonania było wówczas właśnie 100 km, jednak nasz reprezentant - ze względów zdrowotnych narażonych poprzez upały - musiał wycofać się po 75 kilometrach.

Tym razem miało być inaczej. I było. Sygnał do startu wybrzmiał w piątek o godzinie 20. Nałożony przez organizatorów limit czasowy, w którym należało pokonać 110 km, wynosił 26 godzin. Wystarczyło jednak zdecydowanie mniej, bo szczytnianin (przemierzający góry pod sztandarem "Biegam dla Iskierki - Julii Buczko") zameldował się na linii końcowej z rezultatem 21:32:19.
Dla przeciętnego miłośnika sportu pokonanie takiego dystansu o własnych nogach przez blisko dobę kojarzy się co najwyżej z wyczynami znanego z filmów Forresta Gumpa. "Narvany" udowodnił jednak, że "chcieć to móc", a bariery są po to, by je przełamywać....

Tak blisko, a tak daleko
...co jednak z ludźmi, dla których bariery zdają się nie istnieć? Jednym z nich jest najbardziej utytułowany ultramaratończyk w powiecie szczycieńskim - Rafał Kot. Coraz lepiej znany na arenie ogólnopolskiej biegacz podjął rękawicę... i była ona najcięższą z możliwych. Mierząca 240 km i pozostająca jedynie w kręgu marzeń "spacerujących śmiertelników". Innymi słowy - Bieg Siedmiu Szczytów, w którym różnica pokonywanych wysokości wynosiła nawet 1164 m (limit założony przez organizatorów wynosił 52 godziny)..

I choć wielu ma pełne prawo zmęczyć się na samą myśl o wzięciu udziału w takim wyzwaniu, popularny "Góral z Mazur" od samego początku radził sobie wyśmienicie. Po pokonaniu pierwszej "setki" wziął się momentalnie za drugą... A robił to na tyle skutecznie, że na "ledwie" 40 km przed końcem, w konfrontacji ze 164 innymi biegowymi "wyjadaczami" był... drugi.

Astronomiczny sukces wisiał w powietrzu. Wówczas dał o sobie znać jednak organizm. Konkretnie - w postaci szeregu urazów: piszczel, stopa lewej nogi, prawe kolano... Lista była długa. Tempo niestety trzeba było więc obniżyć. W przeciwnym wypadku poważna kontuzja była praktycznie zagwarantowana.

- To była dla mnie najbardziej dramatyczna decyzja w całym biegu. Po pokonaniu 200 km w naprawdę fajnym stylu, włożeniu mnóstwa pracy i serca... Nie jest łatwo pozbawić się marzeń o zakończeniu tego piekielnego dystansu w trójce najlepszych biegaczy - przekonywał wyraźnie nieusatysfakcjonowany Rafał Kot.

- Do mety niby tylko 25 kilometrów. I to stosunkowo łatwych. Miałem jednak tylko dwa wyjścia. Albo zejść z trasy, albo dać nogom odetchnąć i zobaczyć jak rozwinie się sytuacja. Leżąc w namiocie czułem potworny smutek, gdy słyszałem, jak wyprzedzają mnie kolejni rywale - podsumowuje "Góral z Mazur", który ostatecznie ukończył wyścig na 9. lokacie z czasem 40:14:55. Biorąc pod uwagę fakt, że na 165 osób Bieg 7 Szczytów ukończyło jedynie 66, rezultat bezsprzecznie należy odnotować jako wielki sukces. Właśnie w ten sposób widzą to zresztą znajomi ultramaratończyka, którzy są zgodni przynajmniej w jednej kwestii: szczytnianin powinien zmienić nazwisko na... "PrzeKot".

Góry nie tylko dla panów
Na odległym południu Polski największe batalie toczyli panowie. Tam jednak, gdzie muszkieterzy, tam nie mogło zabraknąć również i pięknych kobiet. Biegowego honoru pań z powiatu szczycieńskiego broniła więc Magdalena Piotrowska ze Świętajna (Jurund Szczytno). Walcząc z przeszło 300 rywalami na dystansie 10 km uzyskała 75. czas w kategorii OPEN (w swojej kategorii wiekowej uplasowała się na 5. miejscu).

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Kliknij

Podziel się informacją:

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5