Biegli godzinami, choć miewali śniegu nawet po pas

2017-05-01 16:00:00(ost. akt: 2017-05-01 19:25:20)

Autor zdjęcia: Archiwum prywatne

Czy niewielka Szczawnica, położona tuż przy granicy ze Słowacją, może być w jakiś sposób związana ze Szczytnem? Bartosz Kojro i Rafał Kot z klubu JuRund udowodnili, że tak. Nasi biegacze mierzyli się tam w zeszłą sobotę z wymagającymi trasami słynnej "Wielkiej Prehyby" i "Niepokornego Mnicha".
I udowodnili, że nawet na dość nizinnej, mazurskiej ziemi - jeśli tylko ma się wystarczająco silną wolę - kształtować się mogą solidni specjaliści od długodystansowych biegów górskich.

Bartosz Kojro, stanął 22 kwietnia na starcie "Wielkiej Prehyby". Dystans, którego się podjął, wynosił dokładnie 43,3 km (1925 metry przewyższenia) Wysoki poziom trudności trasy przyciąga do Szczawnicy setki biegowych zapeleńców z całej Polski, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by wszyscy zdołali stawić się na mecie.

Nasz reprezentant, przez znajomych określany często jako "Narvany", znalazł się jednak w gronie 544 najwytrwalszych, którym ta niełatwa sztuka się udała. Szczytnianin ukończył bieg z rezultatem 7:02,49 (limit czasowy przyjęty przez organizatorów wynosił 11 godzin), co dało mu 316. miejsce na liście.

A jeśli ktokolwiek już teraz zachodzi w głowę jakim cudem można ścigać się tyle po górach, to... z pewnością nie słyszał jeszcze o popularnym "Góralu z Mazur". Bo w czasie, gdy Bartosz Kojro walczył z "Wielką Prehybą", Rafał Kot mierzył się z jeszcze bardziej wymagającym wyzwaniem w postaci "Niepokornego Mnicha".

Czyli najdłuższego i najtrudniejszego z biegów w Szczawnicy, który jednocześnie stanowił Mistrzostwa Polski w Ultradystanowym Biegu Górskim. Jedną z pierwszych rzucających się w oczy rzeczy jest pokaźny rozstrzał wysokości (przewyższenie sięgające 3150 metrów). Początkowo trasa wynosić miała 96 km, pogoda pokrzyżowała jednak szyki organizatorom.

- Przez ostatnie dwie doby spadło w niektórych miejscach gór nawet do pół metra śniegu. W miejscach, gdzie dodatkowo na otwartej przestrzeni śnieg jest nawiany, było go jeszcze więcej. Trudności były na tyle poważne, że momentami nie można było pokonać ich nawet quadem. Musieliśmy więc skrócić trasę do ok. 64 km - oznajmili niewiele przed startem organizatorzy.

W samym dniu zawodów natomiast pogoda się nieco poprawiła, lecz... stanowiło to nie ułatwienie, a kolejne utrudnienie. Śniegu wciąż było dużo, a dodatkowo dystans pokrył się pośniegowym błotem czy wręcz błotnym grzęzawiskiem.

- Takie warunki powinny promować raczej biegaczy siłowych, ale przez skrócenie trasy o ponad 30 km szybcy długodystansowcy mieli łatwiej. Dla mnie było to na minus, bo trzeba było biec naprawdę szybko. Ja natomiast lepiej czuję się w stosunku do konkurentów, gdy trasy są dłuższe, a warunki cięższe - mówi Rafał Kot, który w starciu z samą elitą polskich górskich biegaczy ultradystansowych zajął zaszczytne 12. miejsce w kategorii OPEN, z czasem 7:30:06 (bieg ukończyło 260 zawodników, pozostali nie dotarli do mety).

- Udało mi się wyprzedzić kilku naprawdę mocnych biegaczy, więc mogę chyba podsumować to jako sukces. Pół roku temu na mistrzostwach Polski byłem w końcu 54., więc był to dla mnie teraz całkiem spory przeskok. Oczywiście nie jest to jednak moje ostatnie słowo. Zrobię wszystko, by wciąż się rozwijać i poprawić ten wynik - podsumowuje "Góral z Mazur".

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Kliknij

Podziel się informacją:

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5