Pisanie książek to przygoda

2017-03-03 17:14:45(ost. akt: 2017-03-03 21:14:48)

Autor zdjęcia: Paweł Salamucha

Z Arturem Samojlukiem, autorem książki Jeźdźcy Losu: "Naznaczeni" rozmawiamy o jego  życiu, pasji i twórczości.
Czym zajmuje się Pan na co dzień?
- Prowadzę firmę informatyczną, lubię czytać, więc czytam wszystko co mnie interesuje. Podróżuje, zgodnie z zasadą czym dalej mogę tym lepiej. Jestem też mężem i ojcem dwójki dzieci.

Pana zainteresowania?
- Wszystko co związane z nauką i literaturą, bardzo lubię fizykę klasyczną i kwantową. Myślenie o nich pomaga mi w informatyce oraz pracy literackiej. Bardzo interesuje mnie rozwój sztucznej inteligencji, myślenie o niej wymaga wielowymiarowego spojrzenia. Bo to pewna próba przenoszenia cech ludzkich do urządzeń. Jej zastosowanie aktualnie to jedna z najbardziej dynamicznych dziedzin rozwoju ludzkości. Miliardy dolarów wydawane są rocznie przez największe koncerny. Niedługo po zakupy będziemy stawać przy lodówce i do niej mówić, przy otwartych drzwiach. A zakupy zostaną przewiezione do domu. To bliższa niż nam się wydaje przyszłość.

Sztuczna inteligencja, fizyka kwantowa i praca literacka to chyba mocny rozstrzał?
- Warsztat literacki niezbędny aby cokolwiek napisać musi mieć pewną semantykę. To wymaga zastosowania naszej inteligencji. Jeżeli wiemy, co chcemy i jak to zrobić to poznajmy kawałek siebie i swoje możliwości. Oznacza to, że można to zaprogramować, tak jak nasz mózg jest wielkim komputerem kwantowym tak samo komputer, który stoi w naszych domach lub który trzymamy codziennie w dłoni rozmawiając.

Smartfon?
- Tak, smartfon to normalny i obecne bardzo mocny i wydajny komputer. W latach 90 czyli jeszcze nie tak dawno IBM budował super komputery zajmujące całe hale. Dziś ich moc mamy w tym małym pudełeczku, które codziennie trzymamy. Korzystamy z nich tak naturalnie i bez zastanowienia. Twój smartfon złamałby kod enigmy w sekundę. Kiedyś komputer zbudowany przez Alana Turinga na podstawie prac polskich kryptografów potrzebował tygodni aby tego dokonać. Stawianie granic pomiędzy tymi obszarami zamyka podświadomie percepcję przyszłości.

O czym opowiada Pana książka?
- To historia dwojga braci którzy zostają przeniesieni tunelem czasoprzestrzennym do innego świata. Zupełnie odmiennego od tego co znali, muszą się adaptować aby przetrwać i spróbować wrócić. Tu sytuacja się komplikuje i zaczyna cała historia. Życie ich nie rozpieszcza, a los szasta ich życiem. Kto wróci? Czy w ogóle wrócą? Przyjemność odpowiedzi na te pytania zostawiam czytelnikom.

"Jeźdźcy losu" to nie jest Twoja pierwsza książka, jakie książki jeszcze napisałeś?
- Pierwsza była Magia Ognia: Kraina Azastesa, potem napisałem Sprzedawaj w sieci, traktującej o e-handlu, a kilka lat później Zostań inwestorem, będącej analizą metod inwestycyjnych na rynkach kapitałowych. Jeźdźcy losu przenika cały ten okres twórczy, bo zacząłem ją zaraz po Magii Ognia.

Więc to kolejna część?
- Niezupełnie. Polubiłem bohaterów pierwotnej Magii Ognia. Przebudowałem i rozszerzyłem więc świat z tamtej powieści i osadziłem w jeszcze bardziej krytycznych realiach. Ci co pierwotnie czytali Magię Ognia rozpoznają w początkach niektóre rdzenne elementy, szybko jednak się to zmieni bo to alternatywna rzeczywistość względem wcześniej powstałej. Taki świat w świecie.

Ulubiony przedmiot?
- Klawiatura. To instrument który może prawie wszystko. Występuje w formie materialnej, jak i wyłącznie wizualnej. To z jej pomocą mogę przekładać wszystko na słowa, wzory, kod. Ona jest pierwszym odbiorcą informacji jaką mam do przekazania. Gdy kładę na niej dłonie, stają się one przekaźnikiem dla myśli. Integralnym połączeniem człowieka z urządzenie. Używanie jej jest czystą przyjemnością.

Jest wiele osób chcących napisać książkę, czy można im coś powiedzieć?
- Tak, pasja i żelazna konsekwencja. Żelazna systematyka. Często mi ktoś mówi, że nie ma weny. Naprawdę? Skoncentruj się. Nie masz weny aby napisać codziennie po jednym zdaniu? Nie masz weny aby wypowiedzieć kilku wyrazów. Wszystko jest inspiracją. Zawsze są przeciwności, czasem jest ciężko, mierzymy się z codziennie z swoimi słabościami, pracą do wykonania, obowiązkami. Bywa ciężko, w życiu więcej jest obciążeń niż możliwości relaksu. Gdy zaczniemy cieszyć się codzienną chwilą, skupimy się na tym. Zrobimy z swoich największych słabości pasję. Wtedy się uda. Uda się namalować nowy obraz, stworzyć nowy wiersz, wymyślić nowy wzór, stworzyć nową rzeźbę, napisać książkę lub dokończyć cokolwiek innego.

Czy jest jeszcze coś czego nie wiemy, a nad czym Pan pracuje?
- Oczywiście. W zasadzie ciągle nad czymś pracuje. Gdy kończę jedną rzecz, zabieram się za następną. Napędza mnie to do zamykania bieżących tematów i robienia kolejnych rzeczy. Praca nie ma końca, jest ciągłym zbiorem czynności przerywanym urlopami, czasem z rodziną, przyjaciółmi i spaniem. Gdy kończy się jedna czynność zabieram się za następną. Życie samo w sobie. Nieustanne dążenie do ulepszania efektów swoich prac wymaga podziału na etapy, inaczej nigdy byśmy nie skończyli tego co robimy.

Zdradzi Pan co to takiego?
- Tajemnica. Wszystko w swoim czasie...

Niektórym, może się nie podobać to że pracuje Pan nad rozwojem np. sztucznej inteligencji?
-Mam to w… głębokim poważaniu. Mi to nie przeszkadza, a u innych to ich problem, muszą z tym żyć (śmiech). Gdyby naukowcy mieli się zastanawiać nad tym czy coś co robią podoba się innym, nic by nie zrobili. Pierwsze z czego trzeba się wyzbyć w odkrywaniu to potrzeba oceny i akceptacji u innych tego co się robi. Tylko wtedy stajemy się mentalnie swobodni. Bezwzględna eliminacja wszelkich szkodliwych czynników zewnętrznych to klucz do rozwoju nad tym w czym się pracuje. Ludzie nie potrafią często sami czegoś zrobić lub czegoś nie rozumieją, więc próbują wmawiać innym, że też sie nie uda. Pesymizm rodzi pesymizm. Znajdują więc nie poparte dowodami tezy aby czegoś nie robić. Należy przejść wtedy ponad tym i zając się tym co sprawia, że czujemy się lepiej. Może zabrzmi to krytycznie, ale wbrew pozorom największymi wrogami pracy i rozwoju jest najbliższe otoczenie. Jest zawsze kilka osób które dopinguje i zdecydowana większość krytyków. Zdanie tych pierwszych uwzględniam w różnych rozważaniach, zdania drugich nie uwzględniam bo w większości kierują się swoim własnym interesem. Społeczność zachowuje się jak płynąca woda, chce aby wszystko było według ściśle przyjętego wzorca. Myślą, że potrafią nad tym panować, a przecież jedno z najtrudniejszych równań świata zaraz po liczbach pierwszych to równania Naviera-Stokesa. Wzór jest teoretycznie znany, a jednak zasada działania pozostaje jeszcze w pełni nie rozwiązaną od ponad 150 lat, to zagadką dla naukowców. Żyjemy w świecie gdzie mamy tylko wrażenie, że coś kontrolujemy. Tak naprawdę, to tylko pozór.

W Pana książce, jest pełno zwrotów akcji.
- Bo życie nie jest liniowe, jest wielowymiarowe. Różne rzeczy przenikają i przekładają się na różne zdarzenia. Swoisty efekt motyla. Starałem się, aby w tej dla nas fantastycznej rzeczywistości bohaterowie odczuli bezwzględną i surową prozę życia. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego dokładnie przewidzieć. Jedyne co jest znane to cel. Droga do niego jest ścieżką już krętą i niebezpieczną. Zakończenie celu też jest niewiadome. Czasem lepiej zamknąć oczy i iść przed siebie. Tak właśnie widzę ich - moich książkowych bohaterów. Kto wie, zgodnie z zasadami fizyki kwantowej i teorią wieloświatów te wydarzenia miały prawdopodobieństwo zaistnieć.

Czy w tych rozważaniach o sztucznej inteligencji, budowaniu światów i fizyce kwantowej, jest Bóg?
- Zacytuje tu słowa jedno z najznamienitszych fizyków kwantowym, zagorzałego katolika Maxa Plancka, "Dla wierzącego Bóg stoi na początku, dla fizyka zaś na końcu wszelkich dociekań".

Jak znajduje Pan na to wszystko czas?
- Zakrzywiam czasoprzestrzeń (śmiech). Metodyka i konsekwencja działania to podstawa organizacji. Musi być czas na wszystko, na rodzinę, na pracę, na czytanie. Wybieram drogi w których mogę coś zrobić i to robię. Najczęściej piszę późno w nocy. Dzieci idą spać a ja zasiadam do pisania.

Są jakieś ograniczenia w pracy twórczej?
- Tak, czas jaki możemy na nią poświęcić i prędkość przelewania myśli na przyciski klawiatury.

Na kogo może Pan zawsze liczyć?
- Największym wsparciem jest moja żona.

Kiedy tak naprawdę zaczęła się Pana przygoda z pisaniem?
- Od małego próbowałem swoich sił w pisaniu. Moja pierwsza książka powstała 12 lat temu, gdy miałem 20 lat.

Dziękujemy za rozmowę. Ponieważ 3 marca to Międzynarodowy Dzień Pisarzy w związku z tym chyba wypada Panu życzyć weny twórczej.
- Również dziękuje.

Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: [url=https://gazetaolsztynska.pl/141978,Zostan-dziennikarzem-obywatelskim.html?preview=7d9e5c0a3fa72da1916c#axzz2OSaYmwEK

Podziel się informacją:
]kliknij[/ur

Komentarze (4) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Mati #2196773 | 213.184.*.* 7 mar 2017 17:29

    Super :) mi tam się podobała, określił bym to nawet mianem epickiej. Czuć ducha japońskiej mangi i Tolkiena.

    odpowiedz na ten komentarz

  2. Marek #2196433 | 37.47.*.* 7 mar 2017 09:15

    Rodzina, przyjaciele i pracownicy to nienajlepsi recenzenci

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Weronika #2195873 | 83.9.*.* 6 mar 2017 09:09

    Przeczytałam kiedyś Magię Ognia, przeczytałam Jeźdźców Losu. Jakościowo 10x lepsza, objętościowo 5x większa, zbudowany świat 10x ciekawszy.

    odpowiedz na ten komentarz

  4. Marek #2194414 | 37.47.*.* 3 mar 2017 19:54

    Artur Samojluk i jego odgrzewany kotlet z krainy azastesa.

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5