Celem SKS jest utrzymanie w "okręgówce"

2017-02-26 23:31:17(ost. akt: 2017-02-26 23:44:06)

Autor zdjęcia: Archiwum klubu

– Nie zgodzę się z tezą, że SKS znajduje się w beznadziejnej sytuacji. Utrzymanie łatwe jednak nie będzie i każdy ma tego świadomość – mówi Mirosław Zyśk, nowy trener SKS Szczytno. Z doświadczonym szkoleniowcem rozmawiamy o przyszłości klubu: tej bliższej... i tej dalszej.
– Tak rozbudowanych rozgrywek halowych - jak w Szczytnie - nie ma nigdzie w regionie. 4 pasjonujące ligi. Grają i chłopaki z SKS?
– Taki rozmach rozgrywek to niewątpliwie zasługa kierownictwa i pracowników Miejskiego Ośrodka Sportu, którzy organizują je już chyba od 10 lat. Liga cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem w naszym regionie. Zawodnicy SKS oczywiście bardzo chętnie uczestniczą w tych zawodach, traktując je jako etap przygotowań do ligi. Choć oczywiście nie wszyscy, bo i nie wszyscy mają czas na to, by dodatkowo walczyć w "halówce". Co roku jednak pokaźna grupa decyduje się wziąć czynny udział, z czego cieszą się również i trenerzy lokalnych zespołów...

– ...GKS czy Wałpusza, b-klasowcy, wystawiają po 2 drużyny pod swoim szyldem.
– To, że SKS nie wystawia ani jednej drużyny akurat pod takim szyldem, o niczym nie świadczy. Liga halowa to w końcu forma sportowej zabawy, więc i tak do tego podchodzimy. Ja gram np. w Plus40, inni zawodnicy wymyślają z kolei takie nazwy, że momentami zwyczajnie trudno powstrzymać uśmiech. Może w kolejnej edycji wymyślimy coś pod szyldem SKS.

– Przejdźmy w takim razie do właściwych rozgrywek ligowych. Niedawno został Pan nowym trenerem seniorów. Pytanie podstawowe: czy jest Pan cudotwórcą?
– (śmiech) Nie, czemu?

– Sytuacja, w której przejmuje Pan stery, jest ewidentnie nie do pozazdroszczenia. Ostatnie miejsce w tabeli.
– Czeka nas naprawdę trudne zadanie, ale nie zgodzę się z tezą, że SKS znajduje się w beznadziejnej sytuacji. Jedną z podstawowych rzeczy, na które nalegałem, było rozszerzenie sztabu szkoleniowego. Zaprosiłem więc do współpracy byłego zawodnika i trenera grup młodzieżowych - Pawła Pietrzaka. Mam nadzieję, że wspólnymi siłami: z zawodnikami, zarządem i wszystkimi osobami życzliwymi klubowi... uda nam się utrzymać w okręgówce.

– Czy ta sytuacja, paradoksalnie, nie jest dla Pana komfortowa? Spaść niżej się nie da, droga może prowadzić tylko w górę.
– W zasadzie można byłoby to tak ująć. Wyniki były takie, jakie były. Teraz czas wziąć się ostro do roboty, odbić od dna i zrobić coś naprawdę fajnego.

– Jaki cel stawiacie zatem przed sobą jako drużyna?
– Celem jest utrzymanie w klasie okręgowej. Nikt w obozie SKS nie bierze innego rozwiązania pod uwagę. Jesteśmy w takim położeniu, że każde miejsce, które pozwoli nam kontynuować grę na obecnym szczeblu, będziemy traktowali jako sukces. Poza utrzymaniem, naszym celem jest także reorganizacja drużyny. Budowanie zespołu od nowa. Jeszcze wyraźniejsze wprowadzanie do gry juniorów.

– Brzmi sensownie. W końcu zaplecza młodzieżowego może Wam pozazdrościć każdy w regionie.
– Dzięki staraniom zarządu i systematycznej pracy trenerów, mamy naprawdę bardzo fajną grupę młodych zawodników. Obecnie w klubie pracuje 12 szkoleniowców drużyn młodzieżowych, z których każdy prowadzi własną grupę, a także dodatkowo jeden trener skupiający się wyłącznie na bramkarzach. Łącznie trenujemy blisko 270 zawodników. Stawiamy na przyszłość. Mam nadzieję, że za jakiś czas młodzi odmienią oblicze seniorów SKS.

– Talentów nie brakuje. Tylko czy zdołacie takowe zatrzymać u siebie?
– To niestety jedna z bolących kwestii w Szczytnie. O niepełnoletnich piłkarzach decydują w końcu rodzice, to oni mają ostatnie słowo na temat tego gdzie ich pociecha będzie grała. Sporo świetnych zawodników przeszło w ten sposób np. do Naki Olsztyn. Szkoda, bo gdyby zostali, już teraz szeregi SKS wyglądałyby zupełnie inaczej.

– Gdzie leży przyczyna "transferów"? Jak argumentowali to rodzice?
– Trudno mi to oceniać. Po prostu: dostają propozycję np. z Olsztyna i uznają, że jest ona korzystniejsza. Większe miasto, niby większe szanse na sukces. My możemy jedynie to uszanować. Wiem jednak, że mamy dobre warunki, mamy dobrych trenerów... no i nie trzeba jeździć na treningi dziesiątki kilometrów.

– Prowadzi Pan też grupę "orlików". Takie "podbieranie" zawodników nie demotywuje Pana jako trenera? W danego chłopaka inwestuje się dużo czasu i serca... a potem korzysta na tym inny klub.
– Oczywiście, że demotywuje. Przepisy PZPN są jednak takie, a nie inne. Dostosowujemy się więc do panujących reguł. Gdyby były nieco inne, można byłoby pomyśleć o utrzymaniu takiego zawodnika, albo nawet znaleźć mu lepszy klub...

– ...coś na zasadzie Dominika Kąkolewskiego, który obecnie stoi w bramce Legii Warszawa?
– Tak. Dominik jest naprawdę świetnym golkiperem. Ciężka praca pod okiem Rafała Głodzika pozwoliła mu zostać piłkarzem Legii. Wierzę jednak, że w historii SKS pojawi się jeszcze wiele takich nazwisk. Wśród młodych widać sporo perspektywicznych piłkarzy. Będziemy starali się ich promować, m.in. dzięki dobrym kontaktom prezesa Magnuszewskiego, np. w takich klubach jak Lechia Gdańsk czy Jagiellonia Białystok.

– Macie tylu młodzieżowców, tymczasem - z tego co wiem - bywały sytuacje, gdy w seniorach nie miał kto na meczu kopać piłki.
– Z samą frekwencją nie było aż tak źle. Choć oczywiście nie było i kolorowo. Na wspomnianą sytuację, gdy nie pojechaliśmy na mecz z Granicą Bezledy, złożyło się wiele czynników. Głównym powodem było jednak to, że pokaźna część zawodników zwyczajnie się rozchorowała. Na takie rzeczy nikt nie ma wpływu, podobne sytuacje zdarzają się i w innych miastach. W innych meczach takich problemów nie było.

– Były jednak sytuacje, że na ławce rezerwowej siedziały ledwie 1-2 osoby. Nie brzmi to optymistycznie.
– Znaczna część naszej dotychczasowej kadry seniorskiej podjęła studia lub pracę poza Szczytnem. Trudno więc oczekiwać od nich, by za każdym razem przyjeżdżali np. z Gdańska na mecze. Inni natomiast pracują np. jako strażacy, których system zmianowy też nie zawsze umożliwia grę. Na niektóre rzeczy nie ma wpływu. Każdy klub w niższych ligach boryka się z podobnymi sytuacjami.

– Pasym ma niecałe 3 tysięcy ludności. Szczytno - 27 tysięcy. Jak więc się to dzieje, że Wy zamykacie tabelę z jednej strony, a oni z drugiej?
– Trzeba wziąć pod uwagę również i to, kto angażuje się w finansowanie klubu. Pasym posiada sponsora kochającego piłkę nożną, który jest skłonny inwestować niemałe pieniądze w klub. Takie rzeczy motywują zawodników. My bazujemy na własnych składkach i środkach otrzymywanych z miasta i powiatu. Jest oczywiście jeszcze tzw. "1 procent", który co roku zasila nasz klub. Wygląda to jednak tak, że ekipy młodzieżowe opłacamy pół na pół ze środków własnych i miejskich, a seniorów praktycznie z własnych.

– Z Pasymia był poprzedni trener SKS, p. Michał Żuk. Wiele razy udowodnił, że zna się na trenerskim fachu. Wyniki są jednak takie, jakie są. Co zmieni Pan w drużynie, by pchnąć ją na zwycięskie tory?
– Wciąż nad tym pracujemy, więc nie chciałbym zdradzać szczegółów. Mogę powiedzieć tyle, że jedną z głównych bolączek SKS jesienią był brak skuteczności strzeleckiej. Wszystko wskazuje jednak na to, że uda się rozwiązać tę kwestię.

– Ktoś z zewnątrz?
– Nie chcemy ściągać na siłę do klubu ludzi z zewnątrz, nawet jeśli byliby ograni w wyższych ligach. Wiązałoby się to z wydatkami, a klubu w obecnej sytuacji zwyczajnie na to nie stać. Mamy kilku świetnych, doświadczonych seniorów. Młodszym nie brak umiejętności, tylko doświadczenia. Jak podszlifują się z tej strony pod okiem starszych kolegów, będzie już zupełnie inna rozmowa. To musi być drużyna perspektywiczna.

– Co jednak jeśli nie uda się wam utrzymać w "okręgówce"? Macie już jakiś plan?
– Nie dopuszczamy do siebie takiej możliwości. Łatwo nie będzie, każdy ma tego świadomość. Frekwencja na treningach jest dobra. Myślę, że - przy tym, co widzę obecnie - podczas rundy wiosennej powinniśmy mieć na każdy mecz przynajmniej 16 zawodników. Wspólnymi siłami możemy wywalczyć utrzymanie. Przed nami jeszcze wiele ładnych zwycięstw.

– Np. z Błękitnymi? Są w waszym zasięgu?
– W rozgrywkach ligowych na różnym szczeblu ostatni zawsze mogą wygrać z pierwszymi. Przykład? Mecz ostatniej kolejki Ekstraklasy: Legia – Ruch (1:3). Wierzę, że nam się uda. Byli zresztą w naszym zasięgu i jesienią. Wynik 0:5 kompletnie nie oddaje tego, co działo się wtedy na boisku. Było w tym dużo pecha. Na koniec 1. połowy strata bramki po rykoszecie. Na początku drugiej rzut karny, którego być nie powinno. Wszyscy zawodnicy byli tego świadomi, trochę podkopało to morale, ustawiając jednocześnie mecz. Wiosną postaramy się zrobić niespodziankę, derby rządzą się swoimi prawami. Na murawie możemy ich pokonać, choć w tabeli nie sposób będzie ich już wyprzedzić.

– W tych trudnych chwilach macie wsparcie ze strony kibiców?
– Tak, za co jesteśmy im szczerze wdzięczni. Oczywiście ostatnie wyniki nie przyciągają tłumów, ale ci wierni, prawdziwi kibice, są praktycznie na każdym meczu. Właśnie m.in. dla nich damy z siebie wszystko, by utrzymać SKS w "okręgówce".

Rozmawiał: Kamil Kierzkowski

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5