Jakie skarby kryje nasz powiat?

2016-11-05 17:00:00(ost. akt: 2016-11-04 22:18:24)

Autor zdjęcia: Arch. prywatne

Mazurska ziemia kryje w sobie wiele skarbów, które czekają tylko na odkrycie. Wiele z nich to pozostałości po czasach wojny. Coraz częściej za ich poszukiwanie zabierają się hobbyści wyposażeni w wykrywacze metalu. Niestety, na taką formę spędzania wolnego czasu nieprzychylnie patrzą zarówno archeolodzy jak i policja.
Co prawda dobry wykrywacz metali nadal potrafi kosztować małą fortunę, ale na sprzęt średniej klasy pozwolić może sobie już coraz więcej archeologów amatorów. Stąd też coraz więcej osób interesuje się takim sposobem spędzania wolnego czasu. W większości nie marzą oni o odkryciu złotego pociągu czy bursztynowej komnaty, a do uznania wielogodzinnych poszukiwań za udane wystarczy im odnalezienie zwykłego guzika od munduru. Problem w tym, że mogą za to stracić swój detektor metali lub w najbardziej skrajnych przypadkach nawet trafić do więzienia.

Surowe prawo czyha na hobbystów
Spacery z wykrywaczami metali krzywdy nikomu nie wyrządzają. To przyjemny sposób na spędzenie weekendowego popołudnia na łonie natury. W teorii do rozpoczęcia poszukiwań powinna wystarczyć tylko zgoda właściciela terenu. Niestety, tylko w teorii. Polskie prawo nieprzychylnie patrzy na detektorystów. W myśl ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami poszukiwanie w ziemi eksponatów archeologicznych przy użyciu urządzeń elektronicznych lub technicznych wymaga zgody właściwego wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Docelowo taki zapis ma chronić znajdujące się w ziemi eksponaty przed zniszczeniem czy przywłaszczeniem. W rzeczywistości zazwyczaj większość z tych przedmiotów zapewne nigdy nie zostałaby odkryta gdyby nie poszukiwacze amatorzy. Problem leży w interpretacji przepisów. Jeśli poszukiwacza złapie policja grozić może mu nawet kilka lat więzienia. W większości takich przypadków hobbistom stawiane są zarzuty niszczenia stanowisk archeologicznych oraz przywłaszczenia mienia. Tylko w samym województwie Warmińsko-Mazurskim wykaz stanowisk archeologicznych liczy sobie około dwunastu tysięcy pozycji.
Problemów poszukiwaczom nie robią za to właściciele działek, na których archeolodzy amatorzy chcieliby prowadzić poszukiwania. Zwykle wystarczy krótka rozmowa, by zgodzili się wpuszczenie na swój teren hobbystów.
– Zazwyczaj opowiadam na czym polega moje hobby, co można znaleźć w ziemi i co robię z tym co znalazłem. Z właścicielami nie mam zazwyczaj problemów. Problemem jest rygorystyczne prawo – wyjaśnia Marek poszukiwacz-hobbysta .

Eksponaty do muzeów
Procedura uzyskania odpowiedniego pozwolenia jest czasochłonna i nie zawsze kończy się pozytywnym rozpatrzeniem. Do samego wniosku trzeba dołączyć zgodę właściciela terenu, program poszukiwań oraz dokument zaświadczający o współpracy z muzeum, które wyszukane przez nas eksponaty przejmie. Małe szanse na pozytywne rozpatrzenie prośby mają osoby, które nie przeszły żadnego archeologicznego przeszkolenia odnośnie postępowania z zabytkami oraz z niewybuchami.
– Znam całkiem dużo osób, które hobbystycznie zajmują się poszukiwaniem skarbów z wykrywaczem metalu – opowiada Maciej mieszkający pod Szczytnem detektorysta. – W tym gronie nie ma jednak nikogo kto występowałby o pozwolenie do konserwatora zabytków. Najczęściej chodzimy po prywatnych terenach za zgodą właścicieli, zazwyczaj nie odnajduje się też nie wiadomo jak wielkich skarbów. Zdarzają się wypady kiedy z ziemi nie wyciąga się nic co przedstawiałoby jakąkolwiek wartość historyczną czy pieniężną – dodaje.
Ludzie zbyt często utożsamiają poszukiwaczy z domorosłymi fanami militariów, którzy znoszą do domów niewybuchy z okolicznych pól i lasów.
– Wśród ludzi, którzy prowadzą amatorskie poszukiwania z wykrywaczami metali ci interesujący się niewybuchami to margines – wyjaśnia Maciej. – Wariaci robiący sobie w domach składowisko materiałów wybuchowych psują opinię całemu środowisku - dodaje.

W tyle za resztą Europy
W większości europejskich krajów poszukiwania z wykrywaczami metali są legalne o ile uzyskało się zgodę właściciela terenu, na którym są przeprowadzane. W Wielkiej Brytanii na przykład dodatkowo za znaleziska wypłacana jest nagroda w wysokości równowartości wyceny odnalezionych przedmiotów.
– Na zachodzie zdarzały się nagrody dla archeologów amatorów w kwotach siedmiocyfrowych, w Polsce zamiast jakiejkolwiek nagrody albo chociaż podziękowania można sobie ściągnąć na głowę policję i prokuratora – wyjaśnia Maciej. – Urzędnicy praktycznie z zasady zakładają, że eksponaty muszą pochodzić ze stanowiska archeologicznego. Wszyscy jesteśmy wrzucani do jednego worka razem z domorosłymi saperami i ludźmi, którzy co lepsze okazy wygrzebane z ziemi natychmiast sprzedają - mówi..
Nasze prawo dotyczące postępowania z archeologami hobbystami to ewenement na skalę europejską.
– Poszukiwacze z innych krajów dziwią się, że u nas sytuacja wygląda w taki sposób – opowiada Marek lokalny archeolog amator. – Przez to, że mamy takie prawo jakie mamy dużo eksponatów, które mogłyby cieszyć oczy odwiedzających muzea, nigdy do nich nie trafi. Rozumiem, że takie regulacje mają chronić takie przedmioty przed przywłaszczeniem, ale przez groźbę odpowiedzialności karnej coraz mniej osób przynosi znaleziska do muzeów, często ze względu właśnie na potencjalny wyrok – wyjaśnia poszukiwacz.
Bezpieczniej wcale nie jest w lasach. Jeśli na kopaniu w takim miejscu poszukiwacza złapie straż leśna również grozi mu za to kara. Strażnicy mają możliwość wystawienia mandatu za niszczenie ściółki leśnej. Zazwyczaj nie są to wielkie kwoty, ale wszystko zależy od skali zniszczenia i jego interpretacji przez straż. Maksymalna kara jaka może zostać nałożona na poszukiwacza to nawet tysiąc złotych, choć w większości przypadków kwoty oscylują w przedziale od 20 do 500 złotych.

Tylko w okolicach Szczytna łatwo można dogadać się z kilkunastoma osobami, które dla przyjemności bawią się w poszukiwaczy. Często umawiają się na wspólne wyprawy przy pomocy Facebooka. Gdyby prawo nie rzucało im kłód pod nogi mogliby zdziałać wiele dobrego.
– W okolicach Szczytna spotkałem się z 15 osobami, które mają hobby podobne do mojego – opowiada Marek poszukiwacz-hobbysta. – Wszyscy dosyć regularnie wychodzimy na wyprawy - dodaje.
Wystarczy rzucić okiem na to co udaje się z ziemi wykopać żeby dojść do wniosków, że warto złagodzić postępowanie z archeologami hobbystami.
– W trakcie moich poszukiwań wykopałem już wiele monet, bo głównie one mnie pasjonują – opowiada o swoich znaleziskach Marek. – Najciekawszym moim znaleziskiem jest szeląg Krystyny Wazy z roku 1634, ale oprócz tego mam „na swoim koncie” również rzymską srebrną monetę, srebrne krajcary. Oprócz monet udało mi się odszukać także pruskie guziki czy odznakę ze swastyką z czasów wojny.
Gdyby nie poszukiwacze tacy jak Marek z pewnością wiele z taki eksponatów do tej pory leżałoby głęboko w ziemi. Prawo powinno surowo karać tych, którzy zabytki niszczą. Problem w tym, że nie każdy chodzący po polu z detektorem metalu robi to z chęci zysku, najczęściej takimi osobami kieruje pasja do historii, a w swoje hobby raczej inwestują pieniądze niż na nim zarabiają.


Czytaj e-wydanie

Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. Swoją stronę założysz klikając " Tutaj ". Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Allensteiner #2107583 | 176.221.*.* 6 lis 2016 23:33

    Archeolog - amator to coś jak stomatolog - amator. Wprawdzie pojęcia o zawodzie nie ma ale "bormaszynkę" sobie sprawił i w zębach (cudzych najlepiej) podłubać lubi. Artykuł zresztą cały jest na poziomie dziennikarza - amatora, nic dziwnego, że nawet podpisać się nie chciał...

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-5) odpowiedz na ten komentarz

  2. archeolog nieamator #2107581 | 83.6.*.* 6 lis 2016 23:19

    Proszę zwrócić uwagę, że nie ma czegoś takiego jak archeolog amator. Tytułu archeologa może używać wyłącznie ktoś, kto uzyskał magisterium z archeologii. Nazywanie poszukiwaczy archeologami, nawet jeśli tylko amatorami, jest absolutnym nadużyciem. Przy okazji proszę wyobrazić sobie architekta amatora, lekarza amatora, kierowcę amatora, itp.

    Ocena komentarza: poniżej poziomu (-2) odpowiedz na ten komentarz

  3. pijany rycho #2106827 | 83.8.*.* 5 lis 2016 17:47

    i co na to powie nowy Wojewodzki Konserwator Zabytków?

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5