W bydlęcym wagonie jechałem na śmierć

2014-09-18 17:04:29(ost. akt: 2014-09-18 20:35:31)

Autor zdjęcia: Paweł Salamucha

Henryk Mackiewicz przed wojną uciekł rowerem. Przez większość czasu przebywał w kościele katolickim na Białorusi. Pomagał tamtejszemu księdzu ukrywać m.in. Żydów przed Niemcami i Sowietami. W końcu wpadł. – Aresztowali mnie i wysłali pociągiem na Syberię, na pewną śmierć. Na szczęście udało mi się zbiec – wspomina.
Kiedy wybuchła druga wojna światowa Henryk Maciekiwicz miał 19 lat. Młody chłopak wraz z rodzicami mieszkał w Krasnosielcu, jednej z mazowieckich wsi. W domu było ich 9 osób – 2 dorosłych i 7 dzieci. – Mam 3 siostry i 3 braci – mówi. – Ojciec był gospodarzem, mieliśmy niezły kawał ziemi i zwierzęta. Hodowaliśmy m.in. krowy – dodaje.

Ojciec pana Henryka postanowił zostać na wsi. – Powiedział – wbrew wszystkiemu muszę tu być i dopilnować gospodarstwa – wspomina.

Jednak pan Henryk za bardzo się bał Niemców i wraz z kolegą ze wsi spakowali się i uciekli. Za środek transportu wybrali sobie rowery. – Nie uciekliśmy daleko. Już po kilkunastu kilometrach dopadła nas wojna. Zaraz po tym jak przekroczyliśmy most w Pułtusku nadleciały samoloty i zrzuciły bomby. Z konstrukcji została kupa gruzu – wspomina.


Wieloletnia tułaczka

Chłopcy nie zawrócili. Jak wspomina pan Henryk – przestraszeni i ze łzami w oczach pedałowaliśmy ile sił w nogach. Po drodze mijali spalone wsie, martwych ludzi i ukrywali się w lasach przed wojskiem. W końcu dotarli na miejsce – do Sobotnik, małej wsi na terenie dzisiejszej Białorusi. – Mieszkał tam brat mojego kolegi. Postanowiliśmy zostać i ukrywać się – wspomina Mackiewicz.

Początkowo pan Henryk wraz ze swoim kolegą pracowali w gospodarstwie, potem jak wspomina – musieliśmy się rozdzielić, w konsekwencji czego zostałem kościelnym.


Wilki na tropie

– Tamtejszy ksiądz był dobrym człowiekiem. Przygarnął nie tylko mnie, ale pomagał wielu innym ludziom – wspomina.

Do codziennych obowiązków pana Henryka poza służeniem do mszy należało ukrywanie jedzenia w lesie. – Hodowaliśmy krowy, ale nie na podwórku, tylko na leśnych polanach. Sowieci wszystko zabierali. Musieliśmy ukrywać jedzenie, bo inaczej byśmy głodowali. Ukrywaliśmy też ludzi m.in. Żydów – wspomina. – To było bardzo ryzykowne, bo karą było więzienie lub śmierć – dodaje.

W końcu wszystko się wydało. – Wsypał nas mieszkaniec wsi, który liczył na profity – mówi.

Mackiewicza aresztowano i razem z innymi wysłano na Syberię. – Wiem, że stamtąd bym już nigdy nie wrócił, dlatego postanowiłem zaryzykować ucieczką – tłumaczy. – Udało się – dodaje.


Wszędzie ruiny

Po wojnie pan Henryk wrócił do Krasnosielca, był też w Warszawie. – Wszystko było zrujnowane. Nie ostał się kamień na kamieniu – wspomina. – Kiedy wróciłem do domu ojciec już nie żył, ale reszcie rodziny nic się nie stało – dodaje.

Zobacz: kresy.wm.pl

Lepszego życia pojechał szukać na ziemiach odzyskanych. W ten sposób trafił do Szczytna. – Wraz z żoną znaleźliśmy tu mieszkanie. Ja dostałem pracę. Początkowo w roszarni, potem w kaszarni i miejskim przedsiębiorstwie remontowo-budowlanym. W międzyczasie byłem też stolarzem. Ostatecznie trafiłem do wodociągów i stamtąd odszedłem na emeryturę – mówi. – Życie nigdy mnie nie oszczędzało, ale nie było znowu tak twarde. Moim priorytetem była praca, bo tylko ona pozwala godnie żyć. Wpoiłem tę filozofię także dwójce swoich dzieci – kwituje.

Paweł Salamucha
p.salamucha@gazetaolsztynska.pl

Czy jest ktoś, kto nie słyszał o Westerplatte? Chyba nie. A ilu z nas słyszało coś o żołnierzach pułku Korpusu Ochrony Pogranicza "Podole"?. Pewnie niewielu. A ci żołnierze bili się nie mniej dzielnie z czerwonoarmistami, jak żołnierze majora Sucharskiego z Wehrmachtem. - Przewaga Sowietów bardzo duża, bijemy się uporczywie i będę starał się jak najdłużej moje kierunki osłaniać - meldował 17 września 1939 roku Marceli Kotarba, dowódca pułku.


17 września 1939 roku Odziały Armii Czerwonej zaatakowały Polskę. Polskie dowództwo zakazało stawiania oporu Armii Czerwonej, w przypadku innym niż natarcie wroga lub próba rozbrojenia. Do wielu jednostek ten rozkaz jednak nie dotarł, inne zaatakowane broniły się. W czasie walk z Sowietami zginęło około 3 tysięcy żołnierzy. Ostatnie boje polscy żołnierze stoczyli z Sowietami pod koniec września 1939 roku.

Ten atak ze wschodu załamał możliwość prowadzenia skutecznej walki obronnej przeciwko Niemcom. Gorsze były jednak późniejsze następstwa. Jeszcze we wrześniu 1939 Sowieci rozstrzelali około 2,5 tysiąca polskich jeńców. Potem był Katyń
i wywózki na Syberię, które objęły kilkaset tysięcy osób.

Ostatnim akordem sowieckiego terroru były tzw. masakry więzienne w czerwcu-lipcu 1941 roku, kiedy to NKWD zamordowała około 35 tysięcy więźniów politycznych, z czego 7 tysięcy w samym Lwowie.

W 2013 roku Sejm ustanowił 17 września Dniem Sybiraka.

17 września: dzień Apokalipsy:

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5